Rozdział 30

2.4K 169 113
                                    

                                                  I know how he feels.

  Słońce wpadało przez krystalicznie czyste okno po mojej prawej. Zresztą cały pokój był krystalicznie czysty, schludny, biały. Z tego co pamiętałam, do tej pory byłam tylko dwa razy w szpitalu - drugi raz był ostatnio, po mojej pierwszej wyprawie. Pierwszy raz, który pamiętałam, był wtedy, gdy mieszkałam u Leifa. Raz zepsuł się nam piec w mieszkaniu podczas zimy i tak zachorowałam przez panujące zimno, że byłam skrajnie wycieńczona i chłopak musiał mnie na rękach zanieść do najbliższego szpitala. Paradoks - najbliżej śmierci byłam podczas zachorowanie na grypę, a nie podczas obracania się w przestępczym środowisku.

  I tak moje myśli krążyły wokół jakiś miałkich rzeczy, gdy wpatrywałam się w śnieżnobiałą pościel, pod którą leżał Armin. Czuł się całkiem dobrze - poskładali mu nogę, nic już go nie bolało. Nie wiadomo było, jak będzie z przyszłą sprawnością kończyny. Blond chłopak jednak nie tracił optymizmu. Twierdził, że wychodził z gorszych opałów. Nie drążyłam. W sumie, odkąd dowiedziałam się, że wszystko z nim w porządku, miałam ochotę stąd wyjść. Nie wiedziałam, dlaczego tu przyszłam. Znaczy wiedziałam, chciałam dowiedzieć się, jak się czują Sasha i Armin. Ale mogłam się tego dowiedzieć od kogokolwiek. Nie musiałam zwracać się do nich bezpośrednio. Ale gdy dwa dni temu usłyszałam o możliwości odwiedzenia ich, bardzo tego chciałam. A teraz nagle zmieniłam zdanie co do mojej obecności w tym miejscu.

  Gdy spotkałam Sashę, była optymistycznie nastawiona do wszystkiego - chwaliła się, że rzemieślnicy, wynajmowani przez nasz Korpus,  już pracują nad nową stopą dla niej i że dzięki niej wkrótce będzie mogła wrócić do pełnej sprawności. Nawet dobrze na mnie zareagowała. Była osobą, która raczej do nikogo nie żywiła urazy. Wydawała się nawet... cieszyć z mojego przyjścia, co było dla mnie zaskakujące. Ale ona do każdego odnosiła się raczej entuzjastycznie. Więc może nie powinnam była czuć się wyjątkowa.

  Właściwie dlaczego miałaby żywić do mnie urazę?

  No jak to dlaczego? Zawiodłam nie tylko ją. Postawiłam jej życie na szali. Głupio mi było tak się nad sobą użalać i obwiniać o wszystko. Ale miałam wrażenie, że to jest właściwe. Kto miał przyjąć na siebie baty, jak nie ja? Kto zawsze rzucał się bez namysłu, ryzykując życie swoje i innych?

  Ale musiałam wziąć się w garść. Dla wszystkich, którzy polegli. Którzy ucierpieli. Było to trudne, myśleć o nich wszystkich, ale tak trzeba było.

  Armin chrząknął głośno. Zwróciłam wzrok w jego stronę.

  Próbowałam zmusić się do rozmowy z nim, nie wiedząc dlaczego i o czym. W głowie miałam tyle pytań i tyle myśli. Patrzył na mnie swoimi mądrymi oczami i zdawał się widzieć wszystko. Mały cherlawy chłopak, nawet on, leżąc słaby w łóżku, w którym wyglądał jak dziecko, miał nade mną przewagę.

  - Po co to robisz? - Pytanie wyrwało się szybciej z moich ust, niż pomyślałam. Czyli jak zawsze.

  - Zależy o co pytasz.

  Dlaczego mnie nie obwiniasz, tylko milczysz? Dlaczego zdajesz się każdego rozumieć? Dlaczego tu leżysz, zamiast być z nami wszystkimi?

  - Co cię popycha do walki? Czemu dołączyłeś do Zwiadowców? - zadałam bardziej neutralne pytania, niż te, które kołatały mi się w głowie.

   Westchnął i odgarnął niesforne kosmyki ze swojej twarzy. Zauważyłam w nim pewną różnicę. Jego rysy się wyostrzyły i wyglądał jakoś inaczej. Ale nie potrafiłam tego wychwycić. Nie znałam go bądź co bądź jakoś bardzo długo.

Turn to dust || SnK || LeviOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz