Rozdział 37

1.8K 159 36
                                    

                                   Watching scenes playing out from our past.


  Nazwa ,,Kenny Rozpruwacz" była czymś, co doskonale znałam, ale żadne konkretne uczucie nie było do niej przypisane. Bo oczywiście go znałam, wszyscy go znali, zwłaszcza przestępczy światek i na pewno każdy choć raz go widział lub się z nim zetknął bezpośrednio. Ja należałam do tej drugiej grupy, a do tego należałam do podgrupy, która przeżyła z nim spotkanie. Tylko, że ani się go nie bałam, ani nie był moim znajomym. Nigdy mnie nie nagabywał. Nie był moim wrogiem. Po prostu był. Tylko nie rozumiałam, czemu Levi o to pytał.

  - Po co ci ta wiedza? - zapytałam podejrzliwie, cały czas mając z tyłu głowy, że mimo naszej ,,miłej" pogawędki, przysięgłam sobie na razie nie ufać dowódcom.

  - Bo jestem twoim kapitanem i chcę wiedzieć.

  - A wiesz, że mam to w...

  - Miina - warknął, a ja uniosłam dłonie w geście obrony.

  - Mam to cały czas w głowie, że jesteś moim kapitanem! - Obroniłam się, a on pokręcił głową. - Po prostu dość dawno o nim nie słyszałam i właściwie nie miałam z nim żadnej styczności, poza... - Umilkłam, wpatrując się w przestrzeń. Zamrugałam kilka razy, gdy nagły przebłysk mignął mi przed oczami, po czym poczułam dotyk tuż pod łokciem. Spojrzałam w tamtą stronę i wyrwałam się z uścisku Levi'a.

  - Poza? - Ponaglił mnie.

  - Raz złapali mnie jego ludzie. - Spojrzał na mnie jakoś dziwnie.

  - I siedzisz obok mnie, tak po prostu?

  - No. Później słyszałam, że to faktycznie dziwne. Cud i tak dalej.

  - Jak jego ludzie lub on kogoś łapią, to ta osoba prędzej czy później traci życie. Co w takim razie zrobiłaś, że żyjesz?

  - Sama chciałabym wiedzieć. - Podrapałam się po karku. - Złapali mnie, bo niby weszłam im w drogę i dostałam zlecenie na kogoś, z kim Kenny robił interesy. Ale gdy mnie do niego zaprowadzili... - Wytężyłam pamięć, by przypomnieć sobie krok po kroku wszystko co się wtedy działo. To, jak pierwszy raz go zobaczyłam, wysokiego człowieka, który zjeżył mi wtedy włosy na głowie. Ale gdy na mnie spojrzał swoimi przenikliwymi oczami, które teraz kogoś mi przypominały, czułam, że nie mam się kogo bać. Wyglądało to tak, jakby mnie doskonale znał.

  - Miina. - Levi wyrwał mnie z przemyśleń. Zamrugałam oczami i wróciłam do rzeczywistości.

  - No tak. Jak go spotkałam, to w sumie stwierdził, że mnie puszcza. Może chodziło o mój wiek? Byłam chyba około osiemnastki... - Przekrzywiłam głowę, licząc lata. - Chyba jakoś tak. Poprosił tylko, żebym przed każdym zleceniem upewniała się, czy nie wchodzę mu w drogę. Nie wykonałam wtedy tamtego zadania, zapłacił mi za nie.

  Ominęłam fakt, że wszystkim swoim ludziom nakazał unikania mnie, nie wchodzenia mi w drogę i robienia krzywdy. Nie wiedziałam, czy to było ważne, ale nie chciałam być łączona bądź co bądź z takim człowiekiem. Miał o wiele więcej krwi na rękach niż ja. Ja szłam swoją drogą, a on swoją. Cholera wie, czy Zwiadowcy nie zmieniliby zdania i nie zamknęli mnie, ze względu na jakieś powiązania z Kennym, skoro jego imię znów zaczynało wybrzmiewać wśród murów.

  - Ciekawe... - Levi potarł kciukiem swoją dolną wargę, pogrążony w myślach. - Myślałem, że może go akurat znasz trochę lepiej.

  - A co się właściwie dzieje? - zapytałam zaciekawiona.

Turn to dust || SnK || LeviOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz