Now when you left, it wasn't right
- Prosisz mnie, bym z tobą rozmawiał, ale ty wcale nie zamierzasz się dzielić ze mną swoimi wątpliwościami.
- A to tu będziemy rozmawiać? - Zaczęłam grzebać butem w ziemi, mocniej naciągając na siebie pelerynę Conniego.
- Tak, tu będziemy rozmawiać. Nagle się speszyłaś, jak zostaliśmy sami? Ciekawe, że wcześniej z taką ochotą wykrzykiwałaś w moją stronę hasła, które nie miały pokrycia w rzeczywistości. - Levi raz po raz kąsał, jak wściekła żmija, nie zamierzając zostawić na mnie ani jednej suchej nitki, chociaż już nawet skarpetki miałam mokre.
- Miały pokrycie - odparłam twardo i zacisnęłam zęby, które zaczynały o siebie uderzać. Jakbym zaczęła teraz drżeć przed Levi'em to nie wyglądałabym wiarygodnie.
- Nie mogę uwierzyć w to, jak bardzo jesteś naiwna. Jak dziesięciolatka. Wystarczy, że coś usłyszysz, a zmieniasz wobec mnie całe swoje nastawienie. Zamiast po prostu do mnie przyjść i się mnie o to spytać - kontynuował niezarażony, wypluwając każde słowo z odrazą. Zwrócił mój własny oręż przeciwko mnie.
- Nie potrafię pstryknąć palcem i udawać, że w stu procentach puściłam w zapomnienie wszystko, co do tej pory się stało. Nie wszystko da się ot tak...
- Cholera jasna, ale czego ty oczekujesz? - warknął, zbliżając się do mnie. - Moje słowa to dla ciebie za mało, moje czyny to dla ciebie za mało...
- A skąd mam wiedzieć, czy nie robisz wciąż tego samego?! - wybuchłam. - Nie jesteś przy mnie z obowiązku, bo tak trzeba? Nie jesteś, bo uważasz mnie za potwora, którego trzeba ujarzmić? Nie mam tutaj życia, Erwin dał mi to wyraźnie do zrozumienia! Jestem zdana na waszą łaskę i niełaskę...!
- A ja robię wszystko, byś to życie zachowała! - wrzasnął na mnie niespodziewanie, jak chyba jeszcze nigdy. W jego oczach widziałam prawdziwą furię o mocy mogącej rozwalać domy. Tym razem naprawdę się go przestraszyłam. Głos uwiązł mi w gardle i mogłam tylko na niego patrzeć, nabierając powietrza jak ryba wyrzucona na brzeg. - Staram się ciebie chronić i nie, nie jest to podyktowane jakimś wyższym dobrem czy innym gównem! Mam to wszystko gdzieś. Myliłem się, zrobiłem tysiąc błędów i bałem się, że ty będziesz kolejnym. Tak zginęła moja rodzina, tak zginęła Petra z całym moim oddziałem i tak możesz zginąć ty, a ja z całych sił się, kurwa, staram, byś nie podążyła ich śladem! - wyrzucił z siebie wszystkie te słowa po czym zamilkł, by nabrać powietrza. Zacisnął szczękę i zamknął oczy, by dać sobie czas na uspokojenie się. Nie wiedziałam, czy mogę się ponownie odezwać, więc czekałam, trzęsąc się jak osika.
- Jeszcze przed ostatnią wyprawą zacząłem patrzeć na ciebie inaczej. Wyrzucałem to sobie i starałem się ciebie odsunąć jak najdalej. Głosując później na twoją egzekucję chciałem raz na zawsze zakończyć etap związany z tobą. Pojawiłaś się w bardzo zły dla mnie momencie. Odcinając się od ciebie myślałem, że robię słusznie. Lecz gdy zachowałaś swoje życie, poczułem ulgę. Ulgę, której nie powinienem przecież czuć. Mówiłaś, że tylko ja ci zostałem. - Odetchnął i znów na mniej spojrzał. - Po tym wszystkim, co ostatnio się wydarzyło, to tylko t y zostałaś mnie. Uświadamiając to sobie, zdecydowałem się po ciebie wrócić. Nie mogę sobie pozwolić na kolejną stratę. Pomaganie tobie nie jest po to, byś była łatwo kierowalna. Pomaganie tobie jest rzeczą, którą muszę zrobić. Inaczej nie potrafię.
Serce mi biło jak oszalałe, lekko trzęsły mi się dłonie. Nie wiedziałam, jak mam to wszystko odebrać. W gardle zaschło mi tak, że zastanawiałam się, czy cokolwiek z siebie wykrztuszę. Przełknęłam ślinę, by trochę sobie pomóc.
CZYTASZ
Turn to dust || SnK || Levi
FanfictionPrzymusowo wrzucona w świat Zwiadowców, po wielu zawirowaniach i próbach aklimatyzacji, stara się za wszelką cenę udowodnić, że zasługuje na bycie jednym z nich. Jednak zdobywanie zaufania, gdy ma się burzliwą przeszłość nie jest takie łatwe... Na...