Rozdział 29

2.3K 180 25
                                    

                                                It's like you knew me


  Wstałam o świcie, oczywiście nie wyspana. Chciałam spakować najpotrzebniejsze rzeczy, bo miałam zatrzymać się gdzieś na noc. Zmieściłam wszystko co trzeba w małym plecaku, zostawiając miejsce na racje żywnościowe. Ubrana po cywilnemu, z nieodłączonym nożem za cholewą buta, wyszłam z pokoju, by spotkać się z Levi'em. Nie było mi to w smak, z racji na niezbyt czułe pożegnanie w nocy i ogólnie to, co się wydarzyło, ale nadal był moim kapitanem, więc postanowiłam podejść do tego na chłodno. Tak należało zrobić.

  Pewna siebie, znów powędrowałam w stronę jego gabinetu, ale gdy tylko usłyszałam ten głos, zimny i przeszywający na wylot, pewność siebie szybko mnie opuściła. Zatrzymałam się w pół kroku i odwróciłam.

  - Gdzie ty idziesz?

  - Do ciebie.

  Levi pokręcił głową i podszedł bliżej. Wyglądał tak samo jak wczoraj. Byłam ciekawa, gdzie spędził resztę nocy. Ubrania miał inne, wyglądał schludniej niż poprzedniego dnia, ale cienie pod oczami nadal były jego nieodłączonymi towarzyszami, a kołnierzyk koszuli odpięty, co naprawdę nie było codzienne. Widząc go takim, pomyślałam, że naprawdę ostatnio źle się z nim dzieje, skoro nie zwracał uwagi na takie szczegóły.

  W ręku trzymał dwa pakunki, które mi wręczył.

  - Tu masz jedzenie na dwa dni, a tu wszystkie raporty, listy i informacje. W obrębie naszego muru, niedaleko Stohess znajduje się większe miasto wśród okolicznych wiosek. - Rozwinął mapę, którą do tej pory trzymał pod pachą. - Radzę ci zanocować w którejś z nich, nie zatrzymuj się w mieście na zbyt długo. Tam musisz dojść tylko do gospody zwanej ,,Hane". Dasz sobie radę. Nie wychylaj się, nie pokazuj swojej twarzy. Obawiam się, że nie wszyscy zapomnieli o tobie w ciągu trzech lat. - Wyrecytował to wszystko szybko i ze stanowczością w głosie po czym popatrzył na mnie od góry do dołu.

  - Naprawdę umiem sobie poradzić - powiedziałam. - Dlatego mnie wybrałeś, nie? - Wzruszyłam ramionami.

  Skinął głową  po czym wyciągnął coś z tyłu, zza swojego paska. Wcisnął mi do ręki broń i miałam wrażenie, że ten dotyk między nami trwał dłużej niż normalnie powinien. Chłód jego dłoni przyjemnie mnie liznął i pożegnałam go z zawodem.

  Pistolet, który tkwił w moim ręku był mały, srebrny. Jego uchwyt miał drobne, nie rzucające się w oczy dekoracyjne żłobienia. Popatrzyłam najpierw na przedmiot a potem na kapitana.

  - Schowaj go dokładnie - powiedział.

  Tak też zrobiłam, umieszczając broń za paskiem, skrywając go pod bluzką i burą peleryną.

  Levi ruchem głowy nakazał mi iść za nim. Zgarnęłam ze sobą cały bagaż i ruszyłam w jego ślady.

  Wyszliśmy na dwór i dotarliśmy do stajni. Kapitan podszedł do jednego z koni, który o dziwo już był gotowy do drogi. Mężczyzna odebrał ode mnie pakunek z dokumentami i włożył go do sakwy przy siodle. Potem złapał wierzchowca za uzdę i wyprowadził go na powietrze.

  - Wybrałem ci nad wyraz wytrzymałego i szybkiego rumaka. Nie wahaj się uciekać z jego pomocą, jeśli taka będzie potrzeba.

  - Dobrze. - Potaknęłam.

  Patrzyliśmy jeszcze na siebie przez chwilę, chyba nie wiedząc, jak i czy się pożegnać. Nie mogąc znieść tej ciszy między nami odwróciłam się do siodła, by wsiąść na nie. Wtedy Levi złapał mnie za łokieć i przytrzymał lekko. Zwróciłam się w jego stronę, marszcząc brwi.

Turn to dust || SnK || LeviOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz