Rozdział 13

2.8K 230 150
                                    

                     Humans are creatures who make constant mistake.



  Rozpalił ogień na piecu, żeby nas trochę ogrzać. W rozległych pomieszczeniach kwatery nie było zbyt ciepło, a ja byłam na boso, lekko ubrana. Znajdowaliśmy się w kuchni, Levi kazał mi usiąść przy stole i zaczekać. Naprawdę nie wiedziałam, dlaczego go słucham. Znajdowałam się w dziwnym otępieniu, jakby było mi już wszystko jedno. Ten człowiek działał mi na nerwy, jego widok za każdym razem wbijał mnie w ziemię, a gdy tylko podchodził bliżej, miałam ochotę uciekać. A i tak poszłam za nim jak ta głupia owca, wierząc, że wilk nie okaże się wilkiem. 

  Czekałam aż wróci z pomieszczenia znajdującego się za małymi, metalowymi drzwiami przy końcu kuchni. Mogłam po prostu olać to i wyjść, wrócić do swojego łóżka. Ale jakoś nie potrafiłam. Bałam się, że gdy tylko zamknę oczy, obrazy z całego dnia, ze snów, powrócą. 

  Po chwili wyłonił się zza drzwi i gdy podszedł do stołu, zobaczyłam, że w dłoni trzymał butelkę. Postawił przede mną i przed sobą szklankę, usiadł na przeciwko i zaczął nam rozlewać, jak się okazało, czerwone wino.

  - Tylko nikomu nie mów. - Zastrzegł. 

  Wzięłam w dłoń szklankę i zaczęłam ją obracać w palcach. Levi nie czekając na mnie opróżnił zawartość swojej jednym haustem. 

  - Nie wiem czy powinnam.

  - Powinnaś. - Nalewał sobie już następną kolejkę i czekał z butelką w ręku, aż pójdę w jego ślady.

  Zawahałam się na sekundę i zrobiłam tak jak on, wychyliłam wino za jednym zamachem. Było dość cierpkie, ale od razu poczułam jak ciepło rozlewa się po całym moim ciele. Nadstawiłam naczynie, by otrzymać kolejną porcję.

  Następny łyk rozluźnił mnie i pozwolił odpocząć napiętym mięśniom.

  - Lepiej? - zapytał.

  - Można mówić o polepszeniu sytuacji w okolicznościach, jakich się znajdujemy?

  - Bardziej chodziło mi o to, czy nie jest ci zimno.

  Odchrząknęłam wymownie i uniosłam jedną brew. Nie wiedziałam czy kpił czy żartował. Dolał mi jeszcze wina, mimo że nadal nie dokończyłam poprzedniej kolejki.

  - To za dużo! - zaprotestowałam, ale on oczywiście nic sobie z tego nie robił.

 - Po swojej pierwszej wyprawie za mury upiłem się i tobie też to teraz proponuję.

  - Nie wydaje mi się, żeby to było pomocne. - Byłam sceptyczna, ale piłam dalej.

  - Bo nie jest - zgodził się. - Ale pozwala zasnąć bez budzenia się co chwilę. Padasz jak kłoda i po prostu przestajesz czuć na jakiś czas.

  To co powiedział, nie było pocieszające. Było smutne, skoro nawet najsilniejszy żołnierz musiał uciekać się do takich metod. Milczeliśmy, patrząc w ogień i racząc się alkoholem. Wiele czasu minęło od chwili, gdy ostatni raz miałam go w ustach, więc powoli zaczynałam odczuwać, jak otacza mnie miękka warstwa otumanienia. Oparłam się łokciami o blat i podparłam głowę dłonią.

  - Jak twoja ręka? - zapytał, wskazując na bandaż, o którym już niemal zapomniałam.

 - Właściwie dobrze, nie czuję jakiegoś dyskomfortu - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.

  Skinął głową. Rozmowa się niezbyt kleiła. A może oboje baliśmy się poruszać pewne tematy. Albo inaczej - nie wiedzieliśmy, czy możemy je poruszać między sobą.

Turn to dust || SnK || LeviOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz