Rozdział 65

1K 83 22
                                    

                                           Too early, maybe later you can show me things

  Przeszył mnie ból, nierówny niczemu, co czułam kiedykolwiek wcześniej. Zabrakło mi powietrza w płucach. Po sali tronowej przetoczył się grzmot, błysnęło mi przed oczami i upadłam na posadzkę, otoczona ciepłym kokonem.

  Zanim straciłam przytomność, zobaczyłam, jak Mikasa wbija Chadowi noż w gardło.


  Usłyszałam krzyk. Podniosłam się, rozglądając się wokół i nie wiedząc, co się stało. Wyglądało na to, że zemdlałam jedynie na kilka sekund, bo wszyscy wokół zdołali się do mnie zbliżyć jedynie odrobinę, nim podźwignęłam się. Z zaskoczeniem odkryłam, że tylko lewa połowa mojego ciała była pokryta ciałem, a reszta stanowiła sam szkielet. Kucnęłam, przez okno zobaczyłam rozbiegany tłum ludzi pracujących w pałacu. Ściany zatrzęsły się, posypał się tynk, więc obróciłam się na brzuch.

  Para buchnęła, gdy wydostałam się z cielska, które było znacznie mniejsze, niż zazwyczaj. Nim się obejrzałam, poczułam, jak ktoś łapie mnie w pasie. Ugięłam się i dotknęłam nerwowo klatki piersiowej. Ból nie ustępował, choć rana była zasklepiona. Cała moja koszulka była we krwi, jeszcze mokra.

  - Dlaczego ich zabiłaś, Mikasa? - wychrypiałam, gdy znalazła się w zasięgu mojego wzroku. Była zaskoczona. Jeszcze nie zdążyłam postawić stopy na posadzce, ale już się rwałam, by powiedzieć jej kilka słów. Levi jednak powstrzymywał mnie, z całej siły wbijając mi palce w skórę.

  - Czy ty postradałaś zmysły? - zapytała. - Ten chłopak cię postrzelił!

  - On miał, kurwa, żyć...! - Zachłysnęłam się śliną, gdy ból ponownie przeszył moje ciało. Dlaczego wciąż go odczuwałam?

  Wszyscy patrzyli się na mnie, niedowierzający, a mną ogarnęła wściekłość. Chciałam odtrącić Levi'a, odejść, ale ból odbierał mi władzę nad moim ciałem.

  Przeszywający krzyk rozległ się w pomieszczeniu, poczułam na swojej skórze gęsią skórkę. Z przestrachem spojrzałam w stronę drzwi, w których stała Martha i ze zgrozą patrzyła na martwe ciała, rozrzucone bezładnie wokół parującego ciała mojego tytana. Tytana, na którym wciąż tkwiłam. Dziewczyna spojrzała prosto na mnie, zasłaniając sobie usta dłonią. Zaraz jej wzrok powędrował dalej, gdzie na tronie widoczne było truchło Chada z poderżniętym gardłem. Łzy wycisnęły się jej z oczu, gdy pod jednym z filarów dostrzegła Troya o tak samo martwym wzroku, jak jego przyjaciel.

  - Ty... - Wyciągnęła w moją stronę oskarżycielsko palec. - Wiedziałaś...

  - Martha... Poczekaj... - powiedziałam, łapiąc powietrze. - Nie wiesz wszystkiego. Idź do Pyxisa...

  - Nigdzie nie będę szla. - Cała dygotała. - Oni... Ty... Jesteś... - Patrzyła na moją osobę pokrytą krwią. Co mogła sobie pomyśleć? Przecież to było oczywiste.

  Złapała się za głowę i uciekła korytarzem. Jej buty ciężko wbijały się w wykładzinę.

  - Martha! - krzyknęłam i zaniosłam się kaszlem.

  - Dobra, cicho bądź w końcu - warknął mi do ucha Levi. - Idziemy.

  - Ja muszę iść do niej... - Zeskoczyliśmy na ziemię, zachwiałam się, ale kapitan mnie podtrzymał.

  - Gdzie jest Historia? - zwrócił się do Hanji, która otrzepywała mundur z pyłu.

  - Mikasa? - zapytała dziewczyny.

Turn to dust || SnK || LeviOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz