Rozdział 58

1.4K 118 49
                                    

                                              If you give me time, I can work on it

  Rozmowa z Erwinem przypomniała mi, w jakiej iluzji żyłam. Jak wiele kłamstw przełykałam bez mrugnięcia okiem.

  A teraz tak po prostu dawałam się dotykać Levi'owi, który stwierdził, że czas przystrzyc mi włosy. Patrzyłam w lustrze na jego mało finezyjne ruchy, śledziłam za jego dłonią i zastanawiałam się - co było prawdą? Ludzie w komfortowych warunkach stają się pewni i popełniają błędy, tak powiedział Smith. W jakim celu Levi chciał, bym teraz poczuła się komfortowo? W końcu już raz mnie oszukał, zbliżył się do mnie, by odkryć prawdę. By mieć mnie jak na widelcu. Bym mu zaufała i w razie czego zdradziła się. Czy teraz, skoro wszystko się wydało, kapitan zdecydował mi po prostu pomóc z dobroci serca, czy to wszystko było podyktowane po raz kolejnym wyższym dobrem? Przecież chciał mnie zabić, głosował za moją egzekucją, ponadto mówił mi tak bolesne i straszne rzeczy. Czemu teraz nagle zmienił zdanie? Levi zawsze nad życie prywatne przekładał służbę wojskową. Gdy żołnierze odstresowywali się po wyprawach, on nie przestawał pracować. A nagle stwierdził, że się o mnie zatroszczy.

  Miałam mętlik w głowie, a dźwięk nożyczek tuż przy moim uchu wcale mi nie pomagał. Akurat stwierdził, że zrobi to teraz, bo nie ma sensu zaczynać treningu, gdy niedługo miał być obiad, a czasu też nie chciał tracić. Nagle mu się przypomniało, że zaraz koronacja i musimy wyglądać jak ludzie.  On mnie strzygł, a ja zastanawiałam się, czy podjąć ten trudny temat, czy może nie wyrywać się niepotrzebnie. Czy Levi był na tyle cyniczny, by pozwolić sobie przy mnie na tak intymne gesty, jak dbanie o mnie, bycie przy mnie każdej nocy i głaskanie mnie po głowie? To nie brzmiało jak on, ale przecież byłam cały czas przy nim, czułam go, słuchałam bicia jego serca. Nie wyglądał na kogoś, kto by się do tego wszystkiego zmuszał. Chciałam wierzyć, że tym razem było inaczej. Nie szarpał się z moim ciałem, nie prowokował mnie, był dla mnie.

  Ale może to było właśnie po to, bym z uśmiechem na ustach wykonywała swoje obowiązki? Myślał, że musi mnie do tego zmusić? Potrzebowałam jego pomocy, ale przede wszystkim było to podyktowane chęcią zmian, tym, że nic więcej mi nie zostało poza służbą i chciałam choć jedną rzecz wykonać prawidłowo... W końcu spłacić długi... Wymazać dziesiątki trupów.

  - Ała! - Wzdrygnęłam się i złapałam za ucho.

  - Wybacz. - Przerwał swoją czynność.

  Spojrzałam na dłoń, na szczęście nie było na niej krwi.

  - To był głupi pomysł od samego początku... - mruknęłam i poprawił ręcznik, który spoczywał na moich ramionach.

  - Włosy ci już włażą do oczu.

  - Ja nie o tym... - Machnęłam ręką. - Nie czuję się dobrze w tym miejscu. Nie powinieneś mnie tu zabierać.

  - Już o tym rozmawialiśmy. - Levi stanął do mnie przodem i zaczął majstrować mi przy grzywce.

  - Wiem, ale widziałam dzisiaj Erwina.

  - No i co? - zapytał zupełnie niewzruszony.

  - No i to, że... że... - Nie, nie, nie, nie mogłam. Nie mogłam go tak oskarżyć. Musiałam dać coś w końcu od siebie. Musiałam go poznać lepiej, zbliżyć się, a potem się rozczarować. Nie! Miina, dlaczego jesteś zjebana? Dlaczego nie potrafisz przyjąć dobra od innych ludzi, gdy zło przyjmujesz tak łatwo? - Erwin mi coś powiedział miedzy słowami. Coś, czego mi nigdy nie powiedziałeś.

  - A możesz prościej? - Levi złapał za kosmyk moich włosów i go ściął.

  - No ile?! Dobra, już wystarczy, nie chcę więcej! - Odepchnęłam go, zrzuciłam z siebie ręcznik i zerwałam się z miejsca. - Teraz twoja kolej.

Turn to dust || SnK || LeviOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz