Does that mean there is no meaning to life?
Tytan zerwał się nagle w górę i ryknął. Zwiadowcy wyskoczyli z siodeł i ruszyli by go zaatakować. Ale on już nie zwracał na nich uwagi. Struga krwi trysnęła z jego karku. Ktoś go zabił?
Popędziłam konia w tamtą stronę. Zbliżyłam się, próbując dostrzec ponad głowami żołnierzy co się dzieje.
Truchło tytana leżało nieruchome i parujące. Definitywnie był martwy. Dookoła niego znajdował się porozbijany sprzęt. Obok klęczała Hanji.
- Nieeeee!!! Dlaczego?! Mój tytan!!! - wrzeszczała łapiąc się za głowę. Dookoła mnie wszyscy stali kompletnie zaskoczeni.
- Ten tytan się zabił... - powiedział ktoś spośród tłumu.
- Słucham? - zapytałam, nie mogąc wierzyć własnym uszom. Jakiś mężczyzna obok mnie wyciągnął rękę, pokazując na liny.
- Był źle unieruchomiony. Miał tyle miejsca, żeby unieść się i nabić na te liny. Przecięły mu kark... - Żołnierz, tak jak inni jego towarzysze, był jak wbity w ziemię.
Misja nie powiodła się.
Wróciliśmy do miasta jako przegrani. Ludzie już nawet na nas nie czekali.
Nie było nikogo, nie licząc kilku dzieciaków, których zobaczyłam gdy kryli się za beczkami z deszczówką. Przez miasto przetoczył się huk zamykanych okiennic i zaryglowywanych drzwi. Widmo porażki przetoczyło się przez dystrykt. Kolejny płomyk nadziei zgasł.
- Chyba nikt nie jest zainteresowany, czy wróciliśmy w jednym kawałku - mruknął Aidan, który pojawił się nagle obok mnie. Za nim nadal siedziała ta dziewczyna bez nogi, pojękiwała co chwilę cicho, jej twarz była mokra od łez. - Biegnę z nią do szpitala.
Popędził konia i zniknął za najbliższym rogiem. Wozy powoli przetaczały się obok mnie, mijali mnie ranni żołnierze, wsparci na barkach swoich kolegów. Nasze szeregi znów zostały uszczuplone.
- Chodź. - Ktoś położył mi dłoń na ramieniu. - Trzeba zająć się twoją ręką.
Connie zrównał się ze mną i kazał za sobą jechać. Obejrzałam się jeszcze za siebie, by zobaczyć, ile osób wróciło, ale brama już się za nami zamykała.
W szpitalu już wszyscy jakby wyczekiwali naszego powrotu i byli doskonale przygotowani. Lekarze i pielęgniarki wykonywali wszystko mechanicznie, bo pewnie mieli dziesiątki takich przyjęć za sobą. Pomieszczenia były przepełnione rannymi, ale każdy musiał zostać opatrzony.
Jakaś kobieta ubrana w fartuch złapała mnie za zdrowe ramię i zaczęła gdzieś ciągnąć. Posłałam Conniemu błagające spojrzenie, by dać mu znać, żeby poszedł za mną. Nie chciałam teraz zostawać sama. W sumie nie znałam tego chłopaka, ale jakby nie patrzeć pomógł mi na polu walki i się mną zaopiekował, więc żywiłam nadzieję, że jeszcze trochę ze mną zostanie. Zrobił na mnie dobre wrażenie, widać, że miał serce do walki. Gdy wylądowałam w zatłoczonym pomieszczeniu, posadzona pod ścianą, on stał o krok dalej i obserwował każdy ruch kobiety, która się mną zajmowała. Po zdjęciu kurtki i podwinięciu rękawa koszuli okazało się, że skóra poniżej mojego łokcia jest przecięta aż do nadgarstka. Naprawdę wcześniej tego nie czułam. Dopiero po przekroczeniu progu szpitala poczułam ból. Pielęgniarka obejrzała dokładnie ranę.
CZYTASZ
Turn to dust || SnK || Levi
FanfictionPrzymusowo wrzucona w świat Zwiadowców, po wielu zawirowaniach i próbach aklimatyzacji, stara się za wszelką cenę udowodnić, że zasługuje na bycie jednym z nich. Jednak zdobywanie zaufania, gdy ma się burzliwą przeszłość nie jest takie łatwe... Na...