Rozdział 18

2.7K 231 255
                                    

All the things that are important to us, aren't relevant for the universe.


   Po posiłku, który zjedliśmy wspólnie, wróciliśmy do rutynowych zadań. Eren pod okiem Hanji i Levi'a dużo ćwiczył, ale na szczęście postanowiono, że nie będzie się już dzisiaj zmieniał.

   Istniała teoria, że każdy rozwinięty tytan ma zdolność utwardzania swojej skóry. Eren uzyskawszy całkowitą kontrolę nad swoim tytanem miał zacząć działania w tym kierunku i dzięki temu załatać dziurę w murze. Na razie starałam się nie myśleć o tej samobójczej misji wymagającej ogromnego nakładu pracy, dyscypliny i przede wszystkim wkładu ludzi.

   Do wieczora zajęliśmy się konserwacją naszego sprzętu, by w każdej chwili był gotowy do użycia oraz zadbaniem o nasze wierzchowce. Wszyscy byliśmy wyczerpani po podróży, ale to one ucierpiały najbardziej.

   Gdy pożegnałam się z Leo przed snem i wyszłam ze stajni, natknęłam się na kogoś.

   - Och, dobrze, że cię spotykam. - Z cienia wyłonił się Eren. - Chciałbym z tobą pogadać... jeśli nie jesteś zmęczona.

   Szczerze mówiąc, trochę byłam. I ostatnio również trochę za dużo miałam rozmów. To nie było dla mnie typowe. Nagle każdy musiał ze mną pogadać, coś mi uświadomić, dowiedzieć się czegoś. Dałam jednak temu za wygraną. Skinęłam tylko głową i usiadłam na ławce pod ścianą stajni.

   - Hmm, tutaj? - Nadal stał, nie mogąc się zdecydować.

   - A czemu nie? - Wzruszyłam ramionami. - Miejsce dobre, jak każde inne. - Ludzie mieli jakiś problem z rozmawianiem na otwartej przestrzeni, chcieli się cały czas chować, jakby bali się wypowiadanych przez siebie słów. Zamiast szukać miejsca na czcze gadki, wolałam od razu wysłuchać, kto co miał do powiedzenia i iść zając się swoimi sprawami, a w tym momencie - iść po prostu spać.

   Chłopak widocznie nie miał żadnego argumentu przeciw, bo usiadł obok mnie. Oparł łokcie na kolanach i wbił wzrok w ziemię.

   - Chyba sporo mnie ominęło przez ostatnie tygodnie. Może uznasz to za dziwne, ale chciałbym cię trochę lepiej poznać.

   Zaczęłam grzebać obcasem buta w ziemi.

   - Po co? Naprawdę chcesz mnie poznać, czy po prostu chcesz się upewnić co do plotek, które mnie dotyczą?

   Wyprostował się i spojrzał na mnie.

   - Nie będę pytać, o to, co było przed. Dobitnie nam zasugerowałaś, że nie masz ochoty o tym gadać.

   - Racja.

   - Bardziej mnie interesuje to, jak się u nas czujesz. Nasz oddział jest jak rodzina. Dla wielu jedyna. Ważne jest, by rozumieć się wzajemnie.

   Westchnęłam. Erwin mi o tym nie wspominał, jak wcielał mnie do wojska. Przez trzy lata musiałam zmienić swoje podejście, ale to nie znaczyło, że zacieśnianie kontaktów z nowo poznanymi osobami nagle stało się moim hobby. Chociaż i tak przychodziło mi to o wiele łatwiej niż wcześniej i... naprawdę zaczynałam czuć się... dobrze? Oczywiście był to dopiero zalążek, ale spędzanie czasu z innymi naprawdę stawało się dla mnie przyjemne. Jeśli mogłam to tak nazwać. Nadal jednak na barkach czułam ciężar wszystkiego, czego do tej pory doświadczyłam.

   - Jak mam się czuć? - Spojrzałam w ciemniejące niebo. Wieczór to pora spokoju, która pomagała mi zebrać myśli po każdym dniu i na chłodno wszystko przeanalizować. Często trochę za bardzo się temu poświęcałam, pół nocy spędzając na realizacji wymyślonych scenariuszy w mojej głowie. - Bycie w Zwiadowcach to dla mnie od początku był wyrok - powiedziałam szczerze, ale bez pretensji. - Walczę, bo muszę.

Turn to dust || SnK || LeviOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz