Rozdział 32

2.3K 158 133
                                    

                                     Everything was just a lucid dream.


  Promienie słońca wpadające do pokoju były nawet widoczne przez zamknięte powieki. Musiało naprawdę mocno grzać już z samego rana, skoro i tak światło dostawało się do moich zamkniętych oczu. Ale czułam się dobrze, było mi ciepło i tak...

  Pomacałam dłonią obok siebie. Pusto. Pusty materac. Natychmiast otworzyłam oczy i prawie westchnęłam.

  Wspomnienia tej nocy ogarnęły moją głowę i okryły mnie przyjemnym całunem. Levi siedział na krawędzi łóżka i wpatrywał się w przestrzeń. Nie wiedziałam, czy czekał, aż się obudzę czy może po prostu nie mógł już gnieździć się ze mną na wąskim materacu. Podniosłam się do siadu i spojrzałam na jego twarz. Był taki spokojny, jego oczy były przymknięte, kosmyki włosów opadały na jego twarz. Natychmiast zapragnęłam go dotknąć, żeby sprawdzić, czy na pewno tu był. Ale trudno mi było się na to zdobyć, nie chciałam burzyć tego doskonałego obrazu. Mój wzrok prześlizgiwał się po jego krótkich włosach na karku, bladych plecach, na których wyraźnie odcinał się każdy mięsień, a niewyraźnie odcinały się drobne blizny.

  Nigdy wcześniej się tak nie czułam. I nie potrafiłam skonfrontować tego uczucia z żadnym innym, które znałam do tej pory. Patrzenie na osobę, która jest dla mnie ważna i poczucie tego, jak nasze dusze są ze sobą blisko...

  Gówno prawda.

  Co za pierdolety. Levi nigdy nie będzie ze mną tak blisko, a przynajmniej tak, jak bym tego chciała. A to coś, co było między nami, wcale nie przypominało słodkich spotkań zakochanych, które znałam z książek. 

  Ale i tak czułam się dobrze. Nawet mnie to cieszyło. Mimo, że ten idiota nie raz mnie denerwował, sprawiał, że czułam się jak debilka, jak naiwne dziecko, że wywrócił wszystko, co znałam, do góry nogami, mimo tego wszystkiego... Tak bardzo chciałam być przy nim. Wystarczyła mi jego obecność i to, że pozwolił sobie przy mnie na odrobinę szczerości.

  Nagle poruszył się i spojrzał wprost na mnie. I uniósł brew.

  - Długo się jeszcze będziesz tak na mnie gapić? - zapytał. Wzruszyłam tylko ramionami i zamiast odpowiedzi, odgarnęłam mu włosy z czoła i musnęłam przy tym jego skórę.

  Złapał moje palce w dłoń i przyciągnął do siebie. Przez chwilę gładził moje knykcie i patrzył na mnie spod wpółprzymkniętych powiek. Pionowa zmarszczka przecięła jego czoło na pół. 

  - Musimy wstać - powiedział i puścił mnie, gdy się podnosił. Zarumieniłam się i odwróciłam twarz, gdy minął mnie zupełnie nagi. Jednak po krótkiej chwili nie mogłam się powstrzymać przed zerknięciem na jego ciało. Oparłam policzek o swoje podciągnięte kolano i przyglądałam się jak Levi po kolei zakłada na siebie ubrania. Żadne drgnięcie jego mięśni nie uszło mojej uwadze. Tak dobrze mi się na niego patrzyło. Jego ruchy były harmonijne, jakby dokładnie przemyślane, ale wszystkie wykonane z niewiarygodną lekkością. A ja zawsze wydawałam się sobie wybrakowana. Sztywna. Brakowało mi, jak to niektórzy lubili mówić, subtelności.

  Wyrwało mi się krótkie westchnięcie, na które mężczyzna odwrócił się w moją stronę. Spokojnie dokończył zapinanie guzików swojej koszuli, czujnie mi się przyglądając.

  - Nie wstajesz? Jeśli zaniedbasz swoje obowiązki, będę musiał cię ukarać - powiedział.

  - Wydaje mi się, że to jeszcze nie pora. Mógłbyś zostać jeszcze chwilę.

Turn to dust || SnK || LeviOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz