Without the dark, we cannot see the light.
Deszcz stukał o szybę. Uderzał w nią bezlitośnie i tym samym wdzierał się do mojej głowy. Zmarszczyłam czoło. Cisza. Potrzebowałam ciszy. Nie chciałam się obudzić tak wcześnie.
Gdy uchyliłam powieki, zobaczyłam szarość i nic więcej. Tak, dzisiaj wcale nie miałam ochoty wyłazić z łóżka. Nie, dzisiaj...
Otworzyłam szeroko oczy, gdy mój umysł się rozjaśnił i zrozumiałam, co wydarzyło się kilka godzin temu. Zerwałam się do siadu i odwróciłam od ściany. W głowie mi zawirowało, ale jego obraz zamajaczył mi przed oczami.
Złapałam się za głowę i zamrugałam szybko, by wyzbyć się skołowania.
- Ej. - Położył mi dłoń na ramieniu i zaczął ściągać w dół. - Leż. Nie musisz się nigdzie spieszyć.
Położyłam się posłusznie, ale przy okazji złapałam go z całej siły za nadgarstek, gdy cofał rękę.
- Czuwałeś całą noc? - Przytrzymałam go. Wyrwał się z łatwością z mojego uścisku. - Spędziłeś cały ten czas na krześle?
- Prosiłaś, żebym został - odparł i odwrócił się twarzą do okna, które było zalane strugami deszczu.
- Nie chodziło mi o to, żebyś całą noc nie spał.
- Nie chciało mi się spać. Poza tym rozwaliłaś się na całym łóżku. - Wzruszył ramionami.
Studiowałam przez chwilę jego profil, włosy opadające w lekkim nieładzie na skronie i cień zarostu, który pojawił się na podbródku. Znów to uczucie. Chciałam go dotknąć. Chciałam go dotknąć tak, jak on wczoraj dotknął mnie. Pod kołdrą ścisnęłam dłoń w pięść, poczułam dziwną pustkę nie czując naszych splecionych palców. A przecież to była tylko chwila.
Gdy nadal między nami nie padło żadne słowo, odrzuciłam zdecydowanym ruchem kołdrę i opuściłam nogi na zimną podłogę. Palce u stóp aż się skuliły czując zimno.
- Gdzie lezie-... - Levi zerwał się z krzesła, gdy podniosłam się z miejsca. Zdążyłam zrobić tylko jeden krok i to bardzo chwiejny, gdy kapitan mnie złapał w pasie.
- Daj mi to zrobić. Siedziałam na dupie kilka tygodni. - Próbowałam go odepchnąć, ale jego dłonie nie znikały.
- Później pójdziemy na spacer, na razie musisz zjeść śniadanie - powiedział tonem nieznoszącym sprzeciwu i usadził mnie na materacu jak małe dziecko.
- Chociaż daj sobie pomóc, mogę zejść do kuchni z tobą...
- Siedź. - Już stał przy drzwiach. Po namyśle w duchu machnęłam na to ręką. Jeśli Levi chciał to wszystko robić, chciał się starać i o mnie dbać, to niech sobie to robi. Ostatecznie w końcu miałam z niego jakąś korzyść.
Nie zajęło mu to zbyt długo. Wrócił z tacą, na której leżał porządny kawał chleba, pomidor, nawet trochę jakiejś szynki i parujący kubek z herbatą. Bez kurtuazji zabrałam się za jedzenie, dopiero po jakimś czasie uświadamiając sobie, że jem sama.
- Przepraszam - wymamrotałam. - Nic nie jesz. Może chcesz trochę? - Oderwałam cząstkę chleba, który już prawie pochłonęłam.
- Jedz - odparł. - Wypiłem w międzyczasie herbatę.
- A to ci posiłek - mruknęłam, ale dalej jadłam z szaleńczą prędkością, czując, jakby mój żołądek nie miał dna.
Levi już mi na to nie odpowiedział, wstał zza biurka i ruszył do łazienki. Przez otwarte drzwi widziałam, jak sprząta po mojej wczorajszej kąpieli. Niesamowite, że wziął się za to dopiero teraz, a nie od razu.
CZYTASZ
Turn to dust || SnK || Levi
FanfictionPrzymusowo wrzucona w świat Zwiadowców, po wielu zawirowaniach i próbach aklimatyzacji, stara się za wszelką cenę udowodnić, że zasługuje na bycie jednym z nich. Jednak zdobywanie zaufania, gdy ma się burzliwą przeszłość nie jest takie łatwe... Na...