"Cierpliwość"

12.5K 380 50
                                    


Jest piątek, godzina 18, ja siedzę w domu, bo wyjątkowo nie miałem ochoty nigdzie wychodzić, chce poleżeć przed TV z kubłem lodów miętowych? Tak lody miętowe ja je po prostu uwielbiam, mógłbym je jeść tonami. No a Vanessa znowu wyszła, przypuszczam, że uczy się z tą dziewczyną, i tak od poniedziałku. Nie rozumiem, jak tak można? Ja chyba musiałbym być chory, żeby wziąć do ręki książkę, albo chociaż gazetę. Stop wracam ja często sięgam po prasę, jedno to Playboy a drugie program telewizyjny. Ciekawe czy one tak faktycznie się uczą jak mówią. A z resztą czym ja się przejmuje? Przecież mam chatę wolną, mogę w spokoju po oglądać sobie kreskówki, tak Max McClain lubi oglądać kreskówki, a czemu? Ponieważ oglądając je śmieje się jak jakiś chory na umyśle, ale ja jestem w miarę normalny, pamiętajcie o tym. A jeśli ktokolwiek zaprzeczy znajdę go i osobiście o tym przekonam, przy użyciu moich silnych argumentów, czytajcie moich pięści lub na kobietach uroku osobistego, nie ukrywam, że żadna nie potrafi mi się oprzeć. A mi to w ogóle nie przeszkadza.

***

- Vanessa spróbuj to jeszcze raz zrobić. - powiedziałam, moja cierpliwość się wykańczała.

- Ja nie potrafię. - powiedziała zrezygnowana.

- Nie prawda tylko za mało się starasz.

- Nie prawda! - powiedziała urażona.

- Przepraszam nie o to mi chodziło. - poczułam się winna.

- A nie ważne. - machnęła ręką.

Podniosła głowę z nad zeszytu i spojrzała na mnie.

- Co? – zapytałam zaskoczona.

- Nie nic. – uśmiechnęła się podstępnie.

Spojrzałam na nią podejrzliwie.

- Mów o co Ci chodzi. – zażądałam.

- Za dwa tygodnie w sobotę, robimy imprezę u nas w domu. – powiedziała.

- Ale co ja mam z tym wspólnego? – zapytałam.

- To, że Cię zapraszam.

- Vanessa, przepraszam Cię ale ja nigdy nie chodziłam na imprezy.

- No właśnie pora to zmienić. – powiedziała z uśmiechem.

- Vanessa, nie zrozum mnie źle, ale ja nie mam ochoty.

- Nie pytam czy masz, tylko, że przyjdziesz. – moja mina była, hmmm... nie zbyt zadowolona a Nessa chyba to zauważyła. – No weź, będzie fajnie, ja, ty, Sebastian.

- I jakaś setka innych, całkiem obcych i nie zbyt przepadających za mną ludzi. – powiedziałam. – Przepraszam Cię, ale nie.

- Agatha, proszę. – powiedziała robiąc maślane oczy.

- Nie. – byłam nie ugięta.

- Proszę! Proszę! Proszę! – zaczęła błagać.

- Okey przemyślę to, ale teraz wykonaj to zadanie.

- Przemyślisz? – spojrzała na mnie.

- Przecież mówię. – westchnęłam.

** *

Leżałem na kanapie i oglądałem telewizor, jedząc kolejny kubełek lodów. Zastanawiałem się co można do tej pory robić, już jest po 21 a moja siostra jeszcze nie wróciła. Może one wcale się nie uczą, tylko są na jakiejś imprezie? O.o W tym momencie na samą myśl wybuchnąłem śmiechem.

- Jezu Max ale ty masz poczucie humoru. – walnąłem się w nogę. – Nie jaka Agatha Collins na imprezie, ta dobry żart.

Kiedy do salonu wparowała uśmiechnięta od ucha do ucha Vanessa.

- Co Ci? – spojrzałem na nią, jak na jakąś chora na umyśle.

- Co powiesz na to, żebyśmy za dwa tygodnie w piątek zrobili imprezę u nas? – zapytała.

- Słucham? – spojrzałem na nią.

- Nie udawaj, że jesteś głuchy. – powiedziała zirytowana.

- Nie jestem, ale chciałem się upewnić, że dobrze usłyszałem. – uśmiech wkradł mi się na mordę.

- Kretyn. – powiedziała wstając.

- Poczekaj, nie powiedziałem nie. – nie mogłem pozbyć się uśmiechu.

- Czyli? – spojrzała na mnie, widziałem, że traci cierpliwość.

- Czyli w przyszłym tygodniu robimy imprezkę. – klasnąłem w dłonie. – Dam znać chłopakom.

- Nie w przyszłym za dwa tygodnie. – powiedziała.

- Po co czekać? – zapytałem.

- Ponieważ w tym tygodniu jest za wcześnie? – odparła pytaniem na pytanie, cholernie tego nienawidzę.

- Niby na co?

- Nie uda mi się przekonać Agathy. – słysząc to wybuchnąłem głośnym nie opanowanym śmiechem.

- Powodzenia siostrzyczko. – ruszyłem schodami na górę, pod prysznic.

- Jeszcze się zdziwisz. – usłyszałem za plecami.

** *

Leżałam w łóżku i myślałam. Pomysł Vanessy wydawał mi się nie dorzeczny, przecież to nie wypali, ja i impreza, to bardzo kiepskie połączenie. I w stu procentach nie mogło się udać. A poza tym ciocia z wujkiem się nie zgodzą na to nigdy. Nie, postanowiłam ja idę na żadną imprezę, w dodatku będą tam sami ludzie, których nie znam, nie lubię i którzy nie zwracają na mnie uwagi. Dodatkowym problemem jest to, że nawet nie miałabym w czym iść, ponieważ moja szafa nie jest zaopatrzona w nic takiego. Szukałam milion powodów dla których nie powinnam tam iść, ale nie potrafiłam znaleźć jednego sensownego, czemu miałabym iść, a może znalazłam go już dawno, tylko boję się do tego przyznać? Chciałabym wreszcie coś zmienić, i nie być wiecznie niewidzialną lub wyśmiewaną, przecież ja chyba wcale nie jestem taka zła? A może jednak.

Westchnęłam przewracając się na drugi bok. Tyle, że to nie jest takie proste, szukałam milion powodów dla, których nie chciałam iść, ale chyba był tylko jeden taki najbardziej istotny. A mianowicie MAX.

- Agatha przestań! – nakazałam sobie. – Nigdzie nie idziesz i koniec dyskusji.

Z tym postanowieniem zasnęłam, ale to w nie długim czasie i tak miało ulec zmianie.


----

Po pierwsze, wiem krótkie, ale musicie mi wybaczyć :) Po drugie i trzecie i w ogóle :P piosenka, może nie zbyt do rozdziału, ale przy niej pisałam :3 Wiem długo mnie nie było, ale ten tydzień co teraz będzie, no dobra 3 dni, czyli poniedziałek, wtorek i środa będą takie ostatnie a potem jak tylko coś uda mi się napisać będę dodawać :) Jej z jednej strony cieszę się, ze to już prawie koniec roku szkolnego z drugiej nie chce go :(  Ale dobra odbiegłam od tematu, jutro nic nie obiecuję... Nie pytam jak wam się podoba rozdział, bo jestem świadoma, że nie należy on do najlepszych, no ale jestem już trochę zmęczona, nie wiem czemu, ostatnio tak mam... a jeśli już zacznę pisać to chcę to skończyć bo nie lubię czegoś zostawiać, no chyba że nie mam już wyjścia. Dobra nie przedłużam tylko idę spać Papa miśki :* ~ ToTylko_Ja ;3

It's not my storyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz