Zaspałam, przez co w szkole jestem dopiero 5 minut przed dzwonkiem. Zła wiadomość jest taka, że prawie wszyscy, którzy byli na imprezie w piątek już są. Wzięłam głęboki oddech i przekroczyłam próg budynku. Od razu wszystkie pary oczu skierowały się na mnie, usłyszałam krzyki i gwizdy. Jakiś chłopak, podszedł do mnie.
- Skarbie kiedy powtórzysz swój taniec? – zapytał kręcąc tyłkiem. – Żadna nie potrafi tak kręcić jak ty.
Wszyscy zaczęli się śmiać.
Zarumieniłam się, spuściłam głowę, i starając się nie słuchać tego co inni mówią. Otworzyłam szafkę a koło mnie od razu pojawiła się Vanessa.
- Hej. – powiedziała z uśmiechem. – Zgadnij co jest głównym tematem w szkole? – powiedziała dźwięcznym tonem.
- Nie mam ochoty wiedzieć, chociaż czekaj i tak to jest nieuniknione, przecież chodzi o mnie. – mruknęłam.
- Oj przesadzasz, zapominałaś o Maxie?
- Właściwie to tak. – zamknęłam szafkę i ruszyłam do klasy.
- Agatha no zobaczysz za kilka dni o wszystkim zapomną.
- Łatwo Ci mówić.
- Dobra, koniec tematu. – westchnęła. – Co powiesz na zakupy po lekcjach? – wrócił do niej entuzjazm.
- Niech będzie i tak nie mam nic lepszego do roboty. – odparłam zajmując swoje miejsce.
Zanim pan Brown zaczął lekcję, odwrócił się do nas Gabriel.
- Słyszałem Agatho, że całkiem nieźle radzisz sobie na parkiecie, chyba, że powinienem powiedzieć na stole? – uśmiechnął się złośliwie.
- Gabriel, mi się wydaje czy ostatni raz myłeś się w zeszłym tygodniu? – Vanessa uśmiechnęła się chamsko.
Chłopak spojrzał na nią zaskoczony.
- Bo wiesz tak troszeczkę to zajeżdżasz. – powiedziała machając przed swoim nosem ręką.
- Proszę o ciszę! – do klasy wszedł nauczyciel.
** *
Lekcje powoli dobiegają końca, a ja siedzę wyprostowany i patrzę tępo w ścianę, inni piszą, ale ja się tym w ogóle nie przejmuję, tylko myślę, nad tym czego dowiedziałem się całkiem nie dawno. A mianowicie, wiem kto wrzucił ten pierdolony filmik do sieci, tylko jest problem, bo ten ktoś wypiera się tego całkowicie. Niby filmiki mają zniknąć dzisiaj, ale przecież kto chciał to już go widział a nawet go ściągnął. Dzwonek! Nareszcie! Chociaż i tak jak na mnie to dzisiaj dość leniwie kieruję się do drzwi. Potem przez korytarz na zewnątrz, dobrze, że dzisiejszy dzień nie jest taki jak wczoraj. Jestem już na zewnątrz, kieruję się do mojej zajebistej bryki. Otwieram drzwi, kiedy słyszę wołanie.
- Max! – niechętnie odwracam się kiedy poznaję ten głos.
- Tak? – staram się o „miły" wyraz twarzy.
- Zawieziesz nas do miasta? – patrzy na mnie swoimi maślanymi oczami.
- Nas? – unoszę brew do góry.
- Mnie i Agathę. – odpowiada z szerokim uśmiechem.
- Nie! – odpowiadam.
- Proszę! – składa ręce jak do modlitwy.
- Po co?
- Na zakupy.
- Żartujesz sobie?! – pytam kpiarsko.
- Posprzątam Ci pokój.
- Nie ma mowy! – odpowiadam i próbuję otworzyć drzwi, ale mi je zastępuje młodsza wersja Kate.
- Cześć Max. – trzepocze rzęsami.
- Cześć. – burczę pod nosem.
- Masz jakieś plany na popołudnie? – uśmiecha się słodko
- O spóźniłaś się skarbie. – odpowiadam. – Mam już plany. – obejmuję ramieniem moją siostrę.
- Przecież ty... - mówi Vanessa, ale jej przerywam.
- Zabieram ją na zakupy.
- To świetnie zabiorę się z wami. – otworzyła drzwi.
- Sorry mała mam tylko 2 wolne miejsca i oba są zajęte.
- Przez kogo? – spojrzała na mnie zaskoczona.
- Moją siostrę i Agathę.
- Agathę?
- Agathę Collins. – specjalnie to powiedziałem.
Jej mina była taka, jakby dostała właśnie w twarz.
- Skoro wolisz towarzystwo jakiejś lamy od mojego, twój problem.
- Mhm. – mruknąłem.
- Nawet nie wiesz co tracisz. – powiedziała na odchodnym kołysząc biodrami na boki, co swoją drogą wprawiło mnie w mdłości? Kurwa Max co z Tobą?!
- Co to było? – zapytała Vanessa.
- Chciałaś jechać na zakupy czyż nie?
- Ale przecież ty...
- Zaraz się rozmyślę. – powiedziałem wsiadając do samochodu.
- Okey już nic nie mówię. – powiedziała podnosząc ręce w geście pokojowym.
Prychnąłem pod nosem.
- Wsiadasz? – zapytałem.
- Moment, bo Agatha może nas nie znaleźć.
- No tak, zapomniałem o niej. – mruknąłem do siebie.
- Co mówisz?
- Nic.
- Już idzie. – powiedziała machając do brunetki, która nieśmiało ruszyła w naszą stronę.
Wywróciłem oczami, wróciła ta sama płochliwa dziewczynka w tych swoich kujonkach.
** *
Wyszłam ze szkoły, ale Vanessa nie czekała na mnie tam gdzie się umówiłyśmy. Rozejrzałam się po parkingu, stała koło białej Hondy Civic. Kiedy mnie dostrzegła zaczęła machać w moją stronę, niepewnie ruszyłam w jej stronę.
- Jedziemy? – zapytałam, kiedy stanęłam obok brunetki.
- Tak. – odparła z uśmiechem.
Obeszła auto i otworzyła drzwi, spojrzałam na nią zdezorientowana.
- No nie patrz tak na mnie, jedziemy z Maxem. – powiedziała.
- Że co?! – chyba zrobiłam to zbyt szybko, jeszcze zanim zdążyłam ugryźć się w język. Chłopak spojrzał na mnie i zaśmiał się pod nosem. Powoli podeszłam do niej, dziewczyna pokazała mi abym wsiadła do tyłu, już to robiłam, kiedy zatrzymał mnie Max.
- Młoda ty siadasz z tyłu, bo nie będziesz mi tu po wycieraczkach kopać, jak zawsze to robisz, kiedy prowadzę.
Cofnęłam się do tyłu, moja przyjaciółka mrucząc coś pod nosem, weszła do środka. Chłopak spuścił siedzenie, a ja niepewnie zajęłam miejsce obok niego. Czułam, że się na mnie patrzy.
- Lepiej zapnij pasy. – powiedział.
Wykonałam jego polecenie, chłopak uśmiechnął się tajemniczo, nie wiedziałam co to oznacza, ale po chwili się przekonałam. Przekręcił kluczyk, a już po chwili ruszył z piskiem opon, zostawiając za nami smugę dymu.
----
Mam go zabić?? :o Nie!! Proszę, powiedzcie, że nie! Bo będę płakać :'( No to teraz tak serio co? O.o Ja wam się podoba rozdział na który dość długa kazałam wam czekać, co nie?? :P Wiem z racji, że ja piszę to jest dość genialny xD Haha nie no a tak serio, to pisałam to na całkowitym braku weny, więc co sądzicie? :3 Czekam kochani ;) i pozdrawiam was :* ~ToTylko_Ja
CZYTASZ
It's not my story
Fiksi RemajaTo opowiadanie o dziewczynie, która jest nie lubiana w szkole przez to, że dobrze się uczy. Chodzi do prywatnej szkoły, ale jest tam tylko przez swoje osiągnięcia, nie to co większość z nich. Tylko, że przychodzi taki dzień, gdzie zaczyna się wszys...