"Kiedy dwoje ludzi jest sobie przeznaczonych, to po prostu muszą być razem."

4.3K 207 30
                                    

WAŻNE!!!

Znacie kogoś kto potrafi robić świetne okładki? Jeśli tak, piszcie mi na priv pliska...

Wszelkim odpowiedziom dziękuję ;*



Kiedy rano weszłam do klasy, byłam kłębkiem nerwów. Starałam się nie patrzeć na niego, ale potrzebowałam tego. Potrzebowałam go. Gdy tylko stanęłam w progu, jego wzrok spoczął na mnie. Miałam wrażenie, że się ucieszył, ale też dostrzegłam na jego twarzy ból. Cierpiał. Przeze mnie.

- Dzień dobry - powiedziałam nieśmiało patrząc na nauczyciela.

- Witaj Agatho! - Mężczyzna klasnął uradowany w dłonie. - Jak miło Cię widzieć - powiedział z uśmiechem - zajmij miejsce - wskazał mi wolną ławkę pod oknem, tuż obok bruneta.

Niepewnym krokiem ruszyłam do przodu. Jego ciężkie, a za razem tak cudowne spojrzenie tych granatowych oczu pożerało każdy mój ruch.

Do końca lekcji się nie odezwałam słowem, a mój wzrok spoczął na moich palcach.

Poprzedniego dnia nie natknęłam się na Max'a. Van chciała mi oddać Bejb i nawet wieczorem kiedy się spotkaliśmy na spacerze w trójkę, żeby nadrobić trochę czasu, przyprowadziła moją sunie, ale nie mogłam jej tak po prostu zabrać od niego.

Za oknami rozlało się na dobre. Duże krople uderzały prosto w okno. Zagapiłam się przez chwilę, patrząc na pogodę.

- Jacy są ludzie? - zapytała nauczycielka pisząc coś na tablicy.

- Zachłanni. - rzuciłam bez namysłu.

- Egoistyczni. - zawołał.

- Zazdrośni. - dodałam.

- Obrażalscy. - syknął chamsko.

- Max, Agatha uspokójcie się - powiedziała poprawiając okulary, ale my jakby tego nie słyszeliśmy.

- Nieufni. - powiedziałam.

- Zdradliwi. - dopowiedział.

- Zapatrzeni w siebie. - wyszeptałam cicho, ale byłam pewna, że to usłyszał.

- Uparci. - patrzył na mnie aroganckim wzrokiem.

- Kłamliwi. - wymamrotałam.

- Mimo iż udają, że mają wszystko gdzieś to im zależy. - powiedział.

- I kochają tych, których nie powinni. - syknęłam.

- Tęsknią udając, że tak nie jest. - odparł cicho wpatrując się we mnie tymi granatowymi oczami i wstając wyszedł z klasy.

Po chwili poczułam wibrację w kieszeni, dostałam sms'a.

"Kocham Cię! Nadal zależy mi na Tobie i to cholernie! Czy Ty tego nie widzisz?"

Zamurowało mnie, ale nie czekając długo zerwałam się na równe nogi i wybiegłam na korytarz, nie zwracając uwagi na wołanie nauczycielki, ale jego już nie było. Było tylko jedno miejsce gdzie mogłam go jeszcze teraz znaleźć. Wybiegłam ze szkoły nie zważając na pogodę rzuciłam się biegiem w stronę lasku, pokonanie go przy takiej pogodzie było dla mnie nie lada wyzwaniem, moje trampki się ślizgały, weszłam do ruiny, byłam cała przemoczona, ale nie myliłam się, chłopak siedział na oknie. Byłam pewna, że mnie usłyszał, ale nie odwracał się w moją stronę.

- Może potrzebuję abyś mi to udowodnił. - Powiedziałam to tak cicho, że wcale nie byłam pewna czy te słowa wypłynęły z moich ust.

Ale musiało tak być, ponieważ się odwrócił. Spojrzał mi w oczy. Zbliżyłam się w jego stronę, kiedy wykonał krok w przód, dzieliło nas teraz tylko kilka centymetrów. W jednej chwili znalazł się tuż przede mną, moje serce przyspieszyło tak jak za pierwszym razem, kiedy zbliżył się do mnie na taką odległość. Chwycił mój podbródek i uniósł go w górę, złączając nasze usta, jego pocałunek był delikatny, ale po chwili stał się bardziej zachłanny, jego druga ręka znalazła się na moich plecach, przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie, jakby bał się że zaraz mu ucieknę.

- Can't take my eyes off                                                                                                                                                  Can't take my hands off. - wyszeptał patrząc na mnie, a jego ręce znalazły się na moich biodrach.

Stałam tak patrząc w tą głębię granatowego koloru, które dosłownie pochłaniał mnie w całości. Moje ciało było dociśnięte do ściany i nieco przygniecione przez jego. A moje ręce na wysokości mojej głowy przyciśnięte do zimnego muru. Przez to, że moje ciuchy były przemoczone przeszedł mnie dreszcz. Czułam jak moje serce niespokojnie bije, ale to nie było złe uczucie, ten niespokojny rytm był spowodowany jego bliskością. Potrzebowałam tego. My tego potrzebowaliśmy.

- Już raz przyparłem Cię do ściany... - na samo wspomnienie delikatnie się skrzywiłam, doskonale pamiętałam tamten dzień, były dwie różnice między tamtym dniem a tym. Wtedy Max nie był sobą, a ja nie chciałam tam być, teraz jest zupełnie inaczej. - ... i pozwoliłem Ci uciec... - poczułam jak moje serce przyspiesza swój rytm, uśmiechnął się tak, jak zawsze to robił, a ja poczułam jak zaczyna brakować mi tchu. - ... drugi raz jednak nie popełnię tego błędu i Cię nie puszczę. - powiedział nachylając się i złączając ze sobą nasze usta, na początku delikatnie a po chwili bardziej zachłannie zaczął mnie całować, a ja czułam jak moje nogi uginają się w kolanach.

Przejechał językiem po mojej górnej wardze prosząc o dostęp, nie byłam wstanie mu odmówić, byłam bierna na jego czułości, ale nie w taki sposób, znów czułam jak moje nogi robią się z galarety.

- Max... - szepnęłam odsuwając się od niego z trudem łapiąc oddech.

- Hmmm? - wymruczał opierając czoło na moim.

- To było naprawdę niesamowite, ale ja... - zaczęłam, jednak mi przerwał.

- Nie mogę? - tak jakby posmutniał nieco się ode mnie odsuwając.

- Nie ja po prostu, nie ustoję na nogach przez Ciebie. - odparłam cicho chichocząc.

Spojrzał na mnie zaskoczony, nie wiedząc co mam na myśli.

- Zawsze kiedy mnie całujesz, moje nogi odmawiają posłuszeństwa. - szepnęłam czując, że się rumienię.

Brunet tylko się uśmiechnął i poderwał mnie do góry. Jego dłonie zacisnęły się na moich pośladkach. Jęknęłam. W jego oczach pojawiły się ogniki pożądania. Niepewnie owinęłam nogi wokół jego bioder.

- Teraz będziesz bezpieczna. - mruknął prosto w moje usta.


-------

Już tak niewiele. 🙂 //Bubbles ;3

It's not my storyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz