"Jeśli Ci zależy nie poddawaj się."

9.9K 427 62
                                    


Jesteście wspaniali! <3 Z każdą częścią jest więcej gwiazdek i komentarzy! Nawet nie wiecie jak cholernie mi to pomaga! <3 Jesteście cudowni! <3 :* Dziękuję wam! :* To dla was jest ta część! <3 :*



Minął tydzień. Równe 7 dni odkąd rozmawiałam z nim tak miło w jego samochodzie. Stop. Czy to można nazwać rozmową? Chyba nie bardzo. Choć w sumie. Nie, raczej nie, podciągnijmy to pod dyskusję, albo ostrą wymianę zdań. Cholera! Moja duma nie pozwoliła mi na to, żeby zakończyć tą nienawiść. Kogo ja oszukuję? Ja nie potrafię go znienawidzić nawet po tym co mi zrobił. A on? Chyba odpuścił. Pierwszy raz to on próbował wyciągnąć do mnie rękę na zgodę, a ja co zrobiłam? Zwyzywałam go i prawie pobiłam. A teraz co? Brakuje mi tego czasu. Tego głosu. Tego przenikliwego spojrzenia. Tego uśmiechu. Jego. Ale już za późno. Powiedziałam adekwatnie nie i nic tego nie zmieni. Z drugiej strony pojawił się Milosz. Widujemy się codziennie, nie wiem skąd ale dowiedział się do której szkoły i klasy chodzę. Teraz gdy tylko wychodzę ze szkoły on czeka na mnie na zewnątrz. Kilka razy próbowałam się wykręcać, mówiąc, że umówiłam się z Van, ale szczerze nic to nie dało, wtedy pojawiała się ona, mówiąc, że znika z Sebastianem. Ahh.. no tak. Od zeszłego piątku są razem. Wiem, też się cieszę, że im się udało. W końcu tyle do siebie wzdychali. Swoją drogą to zabawne, że tyle to trwało. Obojga ciągnęło do siebie, ale żadne nie odważyło się wykonać tego kroku. A ja koniec, końców i tak byłam skazana na jego towarzystwo. To znaczy nie żebym była zła. Polubiłam go nawet bardzo. Pomagał mi zapełnić pustkę po... no właśnie. Minęło 7 dni. Od tamtej pory go nie widziałam już ani razu. To znaczy Maxa, nie Milosza.

***

Tyle czasu. Niby tylko kilka dni, ale dla mnie to dużo. Zdecydowanie za dużo. Od tygodnia siedze w domu i z niego nie wychodzę. Siedzę przed telewizorem i zażeram się moimi ukochanymi lodami miętowymi. Nie mam na nic ochoty.

- Jest piątek, a ja siedzę w domu na kanapie przed TV i wpierdalam lody. - prychnąłem przełączając na inny kanał. - Świetnie Max.

Po tamtej pieprzonej imprezie nie gadałem z nią. Ostatni raz widziałem ją w poniedziałek przed szkołą, kiedy ten pierdolony sukinsyn na nią czekał. -.- Zabije skurwiela w końcu. Jakim prawem on z nią w ogóle rozmawia?! Kolejna łyżka z lodami ląduje w moich ustach, a ja dalej zadręczam się tym samym. Tym obrazem jak ona się uśmiechnęła na jego widok przed szkołą, kiedyś to do mnie się tak uśmiechała. Mogłem się domyślić, że to, że ją wyniosłem wtedy z tej cholernej imprezy nic nie pomoże i się z nim spotka. Kurwa no! Co ze mną jest nie tak? Czemu się tym przejmuje? Czemu mam ochotę biec pod jej dom, żeby tylko ją zobaczyć...

***

Siedzę i czekam na Milosza. Umówiłam się z nim bo nie mogę stać cały czas w miejscu. A myślę, że to pomoże mi choć po części zapomnieć o Nim. Musze się oderwać od rzeczywistości. Fakt jest taki, że bardzo go polubiłam, przy nim choć na chwilę zapominam o tym co mnie dręczy. A on jaki jest? Miły, zabawny, opiekuńczy i kochany. Wiem może tydzień to mało, żeby to stwierdzić, ale to, że zawsze na mnie czeka po szkole, to że oddaje mi swoją bluzę, kiedy chodzimy na spacery, naprawdę dużo o nim mówi. Troszczy się o mnie, a tak naprawdę nic dla niego nie znaczę. Potrafi mnie rozbawić kiedy mam naprawdę podły humor, ale jest jedno. Nie do końca mu ufam. To nie jest tak, że mam jakieś podejrzenia co do niego, ale jestem ostrożna. Lubię go, naprawę bardzo go polubiłam, ale po tym jak zawiodłam się na... nie potrafię od tak zapomnieć. Stara się i naprawdę doceniam to, ale wydaje mi się, że nie potrafię od tak po prostu się przed nim otworzyć. Moje rozmyślenia przerywa dzwonek do drzwi. Chwytam swoją kurtkę i kieruje się do drzwi.

It's not my storyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz