"Nie znaczy nie. Po prostu nie."

3.5K 197 14
                                    


Szłam chodnikiem, prosto przed siebie. Niby przypadkiem, ale jednak doskonale wiedziałam gdzie mnie prowadzą nogi. Chciałam ich zobaczyć. Minęło kilka miesięcy, a ja wróciłam do mojego kochanego Dallas. Tu gdzie zostawiłam cząstkę siebie, i kto wie, może wróciłam ją odzyskać. Trafiłam pod drzwi domu mojej przyjaciółki. I jego. Na podjeździe stał czerwony Volkswagen. Już chciałam zadzwonić dzwonkiem, kiedy w mojej głowie zaświeciła się czerwona lampka. Co jeśli otworzy drzwi Max. Nie. Nie chce. Nie umiałabym mu spojrzeć w oczy po tym wszystkim co mu zrobiłam. Wycofałam się. Skrzyżowałam ręce na piersiach, spuściłam głowę w dół. Ruszyłam chodnikiem w stronę mojego nowego domu.

- Agatha?! - usłyszałam za plecami dobrze znany mi dziewczęcy głos.

Odwróciłam się z delikatnym uśmiechem na twarzy.

- Aaaa! - brunetka z piskiem rzuciła się w moją stronę, a po chwili już zamknęła mnie w swoich objęciach. - Czemu nie powiedziałaś, że przyjeżdżasz?! Jak długo zostajesz?! Co u Ciebie?! Jak się czujesz?! - tyle pytań na raz wyrzuciła z siebie, że nie miałam nawet chwili, żeby odpowiedzieć. - Słyszałam o śmierci Twojej mamy, tak bardzo mi przykro z tego powodu. - ponownie mnie przytuliła do siebie.

Na chwilę zamilkła. To była szansa dla mnie.

- Dziękuje. - powiedziałam. Prawda była jednak taka, że nie chciałam dzielić się tym co czuje. To była tylko moja sprawa jakie teraz tłamsiłam w sobie uczucia. - W zasadzie w porządku. Jakoś się trzymam. Właściwie zostaje na stałe. Mieszkam jakieś trzy przecznice dalej.

- Czekaj! Jak mieszkasz? Jak długo? I dlaczego dopiero teraz mi o tym mówisz?! Urządzilibyśmy jakąś imprezkę - jęknęła.

- Przeprowadziliśmy się kilka dni temu, musiałam się rozpakować i oswoić z otoczeniem - odparłam.

- No dobra, niech Ci będzie. - Dała za wygraną. - Ale mamy tyle do nadrobienia - znowu pisnęła radośnie.

- Van czemu ty tak piszczysz? - zza jej pleców wyłonił się blondyn. - Nie wierzę! - zaczął się śmiać - Niejaka Agatha Collins we własnej osobie - przytulił mnie potrząsając mną na boki - nic się nie zmieniłaś - jego uśmiech był mi tak dobrze znany. Był taki sam jak tego dnia, gdy po raz pierwszy się do mnie odezwał.

- Cześć Sebastian - odwzajemniłam gest.

- Seba nie uwierzysz! - powiedziała Nessa klaszcząc radośnie w dłonie- Agatha wróciła na stałe!

- Naprawdę? To świetnie - powiedział patrząc na mnie.

Ja tylko kiwnęłam głową.

- A co u was? - zmieniłam temat.

- Chodzi Ci o nas? Czy może o mojego brata? - uniosła brew moja przyjaciółka przyglądając mi się.

Poczułam jak pieką mnie policzki. Czułam się jakby właśnie ktoś rozbroił bombę na przestrzeni 10 metrów obok mnie.

- Oczywiście, że o was! - zaczęłam się bronić. Zbyt szybko. I to był błąd.

- Cóż - zaczął chłopak - jeśli chodzi o nas, to jak widzisz nadal wytrzymuje z tą jedzą - przytulił swoją dziewczynę.

- Ja Ci dam jędzę - warknęła oburzona Vanessa.

Uśmiechnęłam się.

- A jeśli chodzi o mojego brata - zwróciła się do mnie tym razem Van - to już w miarę okey, ostatnio nawet zaczął wychodzić z domu i chyba znalazł pracę, wciąż zakochany w swojej Hondzie i opiekuje się Bejb, lepiej niż mną kiedy byłam mała. - westchnęła.

It's not my storyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz