Rozdział 18

212 18 12
                                    

- Hmmm... - wymruczałam, otwierając oczy. Wyciągnęłam dłoń w kierunku Maćka, jednak ta wylądowała na pustej poduszce. Zaspana podniosłam się na pozycję siedzącą, powoli zdając sobie sprawę z jego nieobecności.

- Maciek...

- Maciek! - zawołałam trochę głośniej. Nie otrzymując żadnej odpowiedzi zwlekłam się z łóżka, narzucając na siebie jedwabny szlafroczek leżący na krześle obok. Pozbierałam swoje ubrania walające się po podłodze i rzuciłam je na szafkę.

- Maciek?

- Łucja? - uśmiechnął się - Już wstałaś?

- Ale z ciebie ranny ptaszek - pocałowałam go w policzek - Co tam pichcisz?

- Naleśniki - oznajmił - Chciałem przynieść ci śniadanie do łóżka, ale mój cały romantyzm szlag trafił...

- Przepraszam...

- A ty czemu nie śpisz?

- Nie mogę - wzruszyłam ramionami - Zasnęłam dopiero nad ranem. Jestem padnięta.

- Ojciec? - westchnął.

- Mhm...

- Chodź tutaj - przytulił mnie do siebie - Weź dzisiaj wolne, hm?

- Nie mogę...

- Mam osobiście zadzwonić do twojego szefa?

Cały dzień przeleżałam w łóżku. Kolejne dni mijały bez zbędnych niespodzianek, choć moje samopoczucie nie zaliczało się do najlepszych. Pomimo sporej ilości snu czułam się zmęczona i nie miałam apetytu. Dlaczego?

Było piątkowe popołudnie. Wyszłam przed Interpol, opierając się o ścianę budynku. Przymrużyłam oczy, tym samym błądząc dłonią w torebce, gdzie spodziewałam się znaleźć okulary przeciwsłoneczne. Mimo, że był dopiero maj czułam okropną duchotę, która przyprawiała mnie o zawroty głowy.

- Łucja?

- Olgierd? - zdziwiłam się - A co ty tutaj robisz?

- Cóż za miłe przywitanie - roześmiał się.

- Miło cię widzieć - poprawiłam się - Tylko zaskoczyłeś mnie...

Cmoknęłam go w policzek, kontynuując poszukiwania swoich okularów.

- Wpadłem, bo prowadzimy sprawę zabójstwa, a Kruczkowska twierdzi, że macie tu akta tego całego Okulskiego.

- Skoro tak twierdzi to pewnie tak jest - oboje weszliśmy do środka, gdzie następną godzinę spędziliśmy na omawianiu akt poszukiwanego przestępcy, z którym Interpol miał do czynienia kilka miesięcy temu.

- No, to chyba tyle - przymarszczył brwi.

- W takim razie cieszę się, że mogłam pomóc - uśmiechnęłam się.

- Niewątpliwie - oznajmił - A tak poza tym to co tam u ciebie?

- No chyba dobrze - wzruszyłam ramionami - A u ciebie?

Stanęłam oparta o ścianę obok drzwi, gdy te niespodziewanie otworzyły się na oścież, a do środka wpadł Madej.

- Tu jesteś - pokręcił głową, niezauważając obecności Mazura - Dzwoniłem do ciebie chyba ze sto razy...

- Maciek...

- Kicia, ile ja mam na ciebie czekać, hm? - objął mnie w pasie.

- Ja...

- Przygotowałem dzisiaj dla ciebie niespodziankę...

- Ale...

- Csiiii - zamknął mi usta pocałunkiem, sadzając mnie na moim biurku.

Łucja Wilk - Sound Of Silence Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz