Rozdział 20

277 16 11
                                    

Kolejne dni mijały podobnie. Do siedemnastej siedziałam w pracy, a wieczorami spotykałam się z Maćkiem w moim mieszkaniu. Powoli zaczynałam być tym wszystkim zmęczona i nie potrafiłam powiedzieć mu "nie", nawet wówczas, kiedy nie miałam ochoty na bliskość.

Dochodziła osiemnasta. Po szybkiej kąpieli położyłam się pod koc.
Maciek wyjechał na trzydniowe szkolenie i musiałam przyznać, że było mi to na rękę. Ostatnimi czasy czułam się fatalnie, a seks był ostatnią rzeczą, o której myślałam.

Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Jęknęłam, naciągając na siebie jeszcze głębiej ciepłe przykrycie.

- Cześć, chorowitku.

- Kornel... - powiedziałam z na wpół zamkniętymi oczami. Powoli dotarłam z powrotem do swojej sypialni, gdzie nie zważając na obecność mężczyzny zajęłam swoje uprzednie miejsce.

- Jak się czujesz? - usłyszałam nad sobą.

- Tak jak widzisz...

- Przyniosłem ci jakieś cudowne lekarstwa - odparł, wyciągając z reklamówki kilka opakowań różnych tabletek - No i oczywiście konfiturę mojej mamy...

- O, to ja poproszę - roześmiałam się - Jeśli to ta truskawkowa to na pewno postawi mnie na nogi...

- Tak - uśmiechnął się - Jak jej powiedziałem, że ci posmakowała to od razu przywiozła mi cały zapas. Bardzo cię polubiła.

- Z wzajemnością.

- Cieszę się - oznajmił - Weź te tabletki, powinny ci pomóc...

- Obyś miał rację - pokręciłam głową - Bo ja już nie mam siły...

- A tak poza tym to gdzie jest Madej?

- Maciek - poprawiłam go - wyjechał na szkolenie. Wraca dopiero w sobotę.

- Mhm... - westchnął zamyślony - Łucja?

- Hm?

- Mogę cię o coś zapytać?

- Już to zrobiłeś - zachichotałam - Jasne, pytaj.

- Jesteś z nim szczęśliwa?

- Co to jest w ogóle za pytanie - zdziwiłam się - Miałeś nie wchodzić na jego temat...

- Wiem, ale...

- W takim razie nie łam obietnicy.

- Ale ja nie mogę patrzeć jak on cię wykorzystuje - wyrzucił.

- Wcale mnie nie wykorzystuje. Poza tym, co ty możesz o nas wiedzieć - odburknęłam.

- To widać.

- Możesz przestać?

- Nie zasługuje na ciebie.

- Możesz przestać? - powtórzyłam poddenerwowana - Kornel, przepraszam, ale wydaję mi się, że powinieneś już sobie pójść.

- Patrzy na ciebie jak na zwykłą rzecz.

- Jak każdy facet ma swoje potrzeby, prawda?

- Łucuś, dobrze. Ale on patrzy tylko i wyłącznie na swoje potrzeby.

- Nieprawda - zaprotestowałam - On mnie kocha.

- Mhm...

- Idź już - rozkazałam - Chcę iść spać.

- A mogę tutaj z tobą zostać?

- Po co? - zdziwiłam się.

- Żeby ci potowarzyszyć.

Łucja Wilk - Sound Of Silence Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz