Rozdział 5

293 20 10
                                    

- Łuuucja! - usłyszałam tuż nad uchem.

- Co? - potrząsnęłam głową, gwałtownie podnosząc się na krześle. Przetarłam swoją twarz i popatrzyłam na rozbawioną dziewczynkę leżącą na łóżku przede mną.

- Ciągle tylto śpis! - roześmiała się, a jej rozbawienie udzieliło się również i mi - Przecytas mi książkę?

- Książkę? - powtórzyłam zaspana.

- Pan doktol psyniósł mi tą książkę - mówiąc to wskazała na owy przedmiot - Ale ja nie potlafię jesce cytać...

- Pewnie, że ci przeczytam - stwierdziłam z uśmiechem - A co byś chciała? Mamy tutaj... "Małą Syrenkę", "Śpiącą Królewnę", "Kopciuszka"...

- Kopciuska! - wtrąciła - To moja ulubiona bajta.

- Naprawdę? - odparłam - Jak byłam w twoim wieku to też była moja ulubiona bajka.

- Ciebie tes nikt nie tochał? - zapytała z ciekawością, a mnie wręcz wmurowało. Z jednej strony mogłam przytaknąć, bo właściwie taka była prawda, ale z drugiej patrząc na to niewinne dziecko nie mogłam sprawić jej jeszcze większej przykrości.

- Kochanie, dlaczego ty tak mówisz...?

- Bo nikt mnie nie tocha - wzruszyła ramionkami.

- A twoja mamusia?

- Nie mam mamusi.

- A tatuś?

- A tatuś siedzi w więzieniu.

Westchnęłam, mierząc ją wzrokiem. Było mi jej tak straszliwie żal, ale i jednocześnie jej historia tak bardzo przypominała moją, że moje oczy mimowolnie naszły łzami.
Nigdy nie potrafiłam zrozumieć niesprawiedliwości tego świata.
W pewnym sensie podziwiałam ją. Ja, jako mała dziewczynka byłam zła na cały świat, nie rozumiejąc dlaczego mój ukochany tatuś postępował inaczej niż tatusiowie moich koleżanek.
A ona? Było w niej tyle miłości i tyle radości...

- Cemu płaces?

- Mogę cię przytulić? - uśmiechnęłam się smutno, a ta bez słowa podniosła się i mocno we mnie wtuliła.

- Nie płac - wyszeptała i dała mi szybkiego buziaka w policzek - Jak chcesz to mogę dać ci pana Tuptusia.

- Nie, skarbie - podciągnęłam nosem - Pan Tuptuś bardzo by za tobą tęsknił...

Popatrzyłam na zegarek. Była prawie dziesiąta. Szczerze mówiąc, wcale mnie to nie zdziwiło. Byłam gotowa obsawiać więcej. Napisałam wiadomość do mojego szefa z prośbą o wolne do końca tygodnia i wsunęłam telefon z powrotem do kieszeni.

Cały dzień spędziłam w szpitalu z Marysią. W końcu minęła godzina odwiedziń i chcąc nie chcąc musiałam wrócić do domu. Po drodze zrobiłam małe zakupy w osiedlowym sklepie i jedyne o czym marzyłam to ciepły koc. Było okropnie zimno i choć teoretycznie był marzec czułam się co najmniej jak w listopadzie.

Powoli dochodziłam do swojego bloku. Nagle spostrzegłam rażące światła na ulicy, przez które aż przymknęłam oczy.

- Co za debil... - pomyślałam i byłam już gotowa zwyzywać kierowcę od najgorszych. Kto normalny jeździ po mieście z długimi światłami?

- Kogo ja widzę... - mężczyzna odsunął szybę i dopiero wtedy rozpoznałam w nim kogoś znajomego, choć właściwie mogłam się tego po nim spodziewać.

- Kornel, odbiło ci? - zapytałam, mrużąc oczy.

- Kwestia sporna...

- Wyłącz do cholery te światła! - rozkazałam.

Łucja Wilk - Sound Of Silence Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz