Dość szybko wróciłam z powrotem do domu. Oprócz tego wszystkiego, czego dowiedziałam się od Marzeny, po wizycie u patologa wiedziałam już wszystko. Poszukiwania Madeja zostały wznowione, a nam znowu przydzielona dwudziestoczterogodzinna ochrona. Sama nie byłam do końca przekonana czy fakt jego przewrotnego samobójstwa bardziej mnie cieszył czy martwił. Nie życzyłam mu śmierci, lecz ta świadomość jego bezkarności spędzała mi sen z powiek.
- No i co, perełeczko? - usłyszałam już od progu, kiedy znalazłam się w domu - Ta twoja mamusia to w ogóle o ciebie nie dba. Założyć dziecku za małe ubranko, no kto to widział?
- Dzień dobry - wymusiłam na sobie uśmiech.
- O, a ty już wróciłaś? - zdziwiła się kobieta.
- Wróciłam - przyznałam - A gdzie jest Kornel?
- Kornuś wyszedł do sklepu - oznajmiła - W końcu ktoś musiał zrobić zakupy. Nie mogłaś go wyręczyć?
- Właśnie miałam wieczorem jechać do supermarketu - westchnęłam, cały czas starając się zachować stoicki spokój, co w zaistniałej sytuacji wcale nie było takie proste - Może mi pani ją już dać?
- Proszę - z wyraźnym niesmakiem na ustach podała mi noworodka, którego przytuliłam do piersi - Co ty wyprawiasz?!
- Słucham?
- Źle ją trzymasz! - skarciła mnie.
- Normalnie - odpowiedziałam z przekąsem - Przecież nie dzieje jej się krzywda.
- Poza tym dlaczego ubierasz ją w za małe ubranka? - oburzyła się - Już nie wspomnę o pieluszce, którą okropnie ściskasz. Chcesz, żeby miała odparzoną pupcię?
- Ale to Kornel ją ubierał...
- Oczywiście, zrzuć wszystko na mojego syna! Nie dość, że obciążasz go obowiązkami dotyczącymi dziecka to jeszcze nie potrafisz niczego docenić!
- Jestem! - dobiegł głos z przedpokoju.
- O, Kornuś! - ucieszyła się staruszka - Poczekaj, ja ci ze wszystkim pomogę!
- Nie trzeba - wszedł do kuchni, stawiając dwie duże reklamówki na blacie - Cześć, kochanie. Wróciłaś już?
- Wróciła, wróciła - wtrąciła tamta - Niestety...
- Mamo! - upomniał ją mężczyzna - Co wy takie nie w humorze?
- Zapytaj swojej mamy - odburknęłam.
- Mamo?
- Nie wiem o co wam chodzi - wzruszyła ramionami.
- Dobrze, to ja może wyjaśnię - zadeklarowałam - Twoja mama stara mi się usilnie uświadomić, jaką jestem beznadziejną matką.
- Bezczelna!
- Ja jestem bezczelna? - roześmiałam się histerycznie.
- Dość tego! - naszą krótką wymianę zdań przerwał zdecydowany ton Zielińskiego - Mamo, prosiłem cię, żebyś postarała się być trochę milsza dla Łucji...
- No nie wierzę! - rozłożyła bezradnie ręce - Wylewa na ciebie same pomyje, a ty jej jeszcze bronisz?
- Ale co ja takiego zrobiłam? - zapytałam łamiącym głosem.
- Nie dość, że nic nie robisz w tym domu to jeszcze nie potrafisz zająć się własnym dzieckiem!
- Ale to nie ja ją rano ubierałam!
- Mamo, dość! - powtórzył - Ja ubierałem rano Lilę. Nie rozumiem w czym problem?
- Właściwie to nic takiego...
CZYTASZ
Łucja Wilk - Sound Of Silence
Fiksi PenggemarPo przejściu z warszawskiego wydziału kryminalnego do Interpolu, życie Łucji w końcu zaczyna się układać. Kobieta jest zdecydowaną indywidualistką, która w pełni realizuje się zawodowo i niepotrzebuje do tego celu niczego ani nikogo. Nie chce wchodz...