Było już całkiem ciemno i całkiem zimno, kiedy razem z Kornelem dojechaliśmy na miejsce. Na miejsce otoczone mnóstwem policyjnych radiowozów z mnóstwem znajomych twarzy. Wybiegłam z samochodu jak rażona piorunem i nie zważając zupełnie na nic, zaczęłam szukać tej konkretnej twarzy, o którą mi chodziło.
- Łucja! - usłyszałam za sobą - Łucja, poczekaj!
- Olgierd! - zawołałam, zauważając mężczyznę opartego o maskę jednego z radiowozów i zdawać by się mogło rozmawiającego z resztą funkcjonariuszy.
- Łucja... - popatrzył na mnie.
- Co tu się stało? - zapytałam zaaferowana.
- Posłuchaj...
- No przecież słucham!
- Jeden z tutejszych rybaków zauważył ciało - zaczął - Było w takim stanie, że nie mogliśmy jednoznacznie stwierdzić...
- To dlaczego mi mówisz, że to Maciek?!
- Daj mi dokończyć. Nie mogliśmy jednoznacznie stwierdzić czy to na pewno on. Przy brzegu znaleźliśmy jego dokumenty.
- Boże... - zakryłam swoje usta dłońmi, przenosząc spojrzenie na zmieszanego Zielińskiego, który chyba zauważając moje zaczerwienione ręce, zdjął z siebie kurtkę i otulił mnie nią tak szczelnie, jak tylko mógł - Kornel...
- Sekcja zwłok to jedyne pewne rozwiązanie...
- No tak, ale... - pokręciłam głową, błądząc wzrokiem po wodzie - Dlaczego...?
- Jest coś jeszcze.
- Co...?
- Sama zobacz - naraz Mazur zniknął w środku czarnego Audi, tylko po to, aby po chwili pojawić się z powrotem z dokładnie zabezpieczonym woreczkiem z kilkoma zgiętymi wpół kartkami papieru - To chyba do ciebie...
Wzięłam od niego tą konkretną, podpisaną moim imieniem i pośpiesznie otworzyłam.
Łucja,
Nie mam odwagi spojrzeć Ci w oczy. I prawdopodobnie nigdy nie będę jej miał. Wiem, że nic nie wynagrodzi krzywd, które Ci wyrządziłem. Ale chciałbym Cię przeprosić. Narobiłem dużo głupot, których teraz cholernie żałuję. Zraniłem wszystkich ludzi, którym na mnie zależało. A ja nie chcę taki być.
Nie proszę Cię o wybaczenie, bo wiem, że na nie nie zasługuję. Ale chciałbym, żebyś wiedziała, że zawsze będziesz mi bliska. Nie potrafiłem dać Ci szczęścia, chociaż wiem, że na nie zasługujesz.
Mimo to mam nadzieję, że nasza córeczka to zmieni. Widziałem ją. Jest piękna. Nigdy nie chciałem zrobić Wam krzywdy, chociaż doskonale wiedziałem, że nie potrafię być dobrym mężem ani ojcem. Ktoś inny zrobi to lepiej.
Takie życie nie ma sensu. Wolę zakończyć to sam niż czekać aż zrobi to ktoś z mojej celi. Za to wszystko, co Ci zrobiłem. I wiem, że zasługuję. Za Ciebie. Za nasze dziecko. Za moją żonę i za mojego synka. Nie chcę, żebyś zapamiętała mnie jako tego Maćka, przez którego cierpiałaś. Chcę, żebyś zapamiętała mnie jako tego Maćka, który czasami potrafił wywołać uśmiech na Twojej twarzy. Bo przecież nie zawsze było źle.
Przepraszam.
M.(...)
- Łucja... - usłyszałam za plecami - Lileczka zasnęła...
- Mhm - wydusiłam z siebie.
- Łucja... - westchnął, zajmując miejsce obok mnie na łóżku.
- No co? - spojrzałam na niego przeszklonymi oczami, które zaraz schowałam z powrotem w mokrej poduszce.
- Kochanie, nie płacz...
- To wszystko moja wina.
- Co? - zdziwił się - Nawet tak nie mów. Zapomniałaś już...
- Nie, nie zapomniałam! - przerwałam mu - Ale jest mi po prostu przykro, dobrze?!
- Nie miałaś na to wpływu - mężczyzna ułożył się koło mnie, tym samym głaszcząc mnie po włosach - Łucja, to był człowiek z wielkimi problemami. A winni są ci, którzy mu nie pomogli.
- Ja też mu nie pomogłam...
- Nie miałaś takiej szansy.
- Ale może gdybym...
- Nie - przyłożył mi palec do ust, odbierając mi jakąkolwiek możliwość dalszej dyskusji. Położyłam głowę na jego klatce piersiowej i starając się uspokoić, wzięłam kilka głębokich wdechów. Może miał rację?
- Lepiej? - uśmiechnął się.
- Jak przy mnie jesteś to od razu jest lepiej...
- Kocham cię, wiesz?
- Wiem - przyznałam - A spróbowałbyś nie...
- Wolę nie próbować - zachichotał, złączając nasze usta w soczystym pocałunku - Idziemy spać?
- Idź - wzruszyłam ramionami - Ja nie zasnę.
- Chociaż spróbuj.
- Bezsensu - koniec końców podniosłam się z łóżka i narzuciłam na siebie pierwszy lepszy szlafrok. Nie czekając na jego odpowiedź wyszłam z sypialni. Niebawem znalazłam się przy łóżeczku mojej córeczki, gdzie mała lampka delikatnie oświecała jej twarzyczkę. Uśmiechnęłam się sama do siebie, ostrożnie poprawiając otulający ją kocyk.
- Moje serduszko... - pocałowałam ją w rączkę, po czym usiadłam na fotelu, nie spuszczając jej z oczu.
- Tu jesteś - usłyszałam za sobą.
- Miałeś iść spać.
- Uzależniłem się od twojej obecności - wzruszył ramionami - Jesteś gorsza niż najgorszy narkotyk.
- No widzisz - westchnęłam - Same problemy ze mną...
- Właśnie widzę - chcąc nie chcąc podniósł mnie z fotela, tym samym obejmując w pasie - Chyba muszę coś z tym zrobić...
- Co?
- Hm.... - zamyślił się - Kwestia sporna - powoli złączył nasze usta w delikatnych pocałunkach.
Nagle oboje usłyszeliśmy ogromny huk. Taki, że prawie od razu obudził Lilę, która zaczęła głośno płakać.
Zamarłam.
CZYTASZ
Łucja Wilk - Sound Of Silence
FanfictionPo przejściu z warszawskiego wydziału kryminalnego do Interpolu, życie Łucji w końcu zaczyna się układać. Kobieta jest zdecydowaną indywidualistką, która w pełni realizuje się zawodowo i niepotrzebuje do tego celu niczego ani nikogo. Nie chce wchodz...