Rozdział 37

236 17 7
                                    

Niepewnie otworzyłam oczy. Od razu poczułam okropny ból w okolicach podbrzusza i chcąc sięgnąć ręką w te okolice zdałam sobie sprawę, że wciąż jestem przykuta do łóżka. Do mojej głowy poczęły napływać wspomnienia z wczorajszego wieczoru, w wyniku czego w moich powiekach zgromadziły się łzy.

Moje usta były strzelnie zakneblowane - wiedziałam, że substancja, którą mi podał musiała uśpić moją czujność i sprawić, że nawet nie poczułam, kiedy stąd wyszedł. Przez moją głowę zaczęło przewijać się mnóstwo czarnych scenariuszy, a najczarniejszy wydawał się ten z udziałem mojego dziecka.

- Dzień dobry - naraz w pokoju pojawił się Madej i spoglądając w lusterko na ścianie poprawił sobie krawat - Wyspałaś się, kotku? - mówiąc to zerwał taśmę z moich poranionych warg. Popatrzyłam w jego ciemne tęczówki. Tęczówki, które kiedyś były mi tak bliskie, a teraz stanowiły największe zagrożenie. Nie mogłam uwierzyć w bezwzględność człowieka, którego znałam. A przynajmniej tak mi się wydawało.

- Powiem ci, że pomimo wszystko jednak potrafisz mnie zaspokoić - uśmiechnął się - Może nie jesteś jeszcze taka bezużyteczna.

- Brzuch mnie boli - powiedziałam ze łzami w oczach.

- Brzuch cię boli? - powtórzył - Może byłem wczoraj za ostry, ale przecież  wiesz, że inaczej nie potrafię...

- Powtórzymy to dzisiaj, hm? - dodał - Ale wolę jednak, kiedy jesteś przytomna. Chcę usłyszeć jak błagasz mnie o więcej.

- Maciek, nie - wydusiłam przerażona - Wypuść mnie stąd, ja nikomu o niczym nie powiem...

- Ależ oczywiście, że nie powiesz - prychnął - Chyba nie chcesz, żeby komuś stała się jakaś krzywda? - spojrzał na mój brzuch, a ja pośpiesznie pokręciłam głową - No, to chyba wszystko jasne. Będę wieczorkiem, kochanie.

- Ale ja muszę iść do pracy...

- O, nie - skrzywił się - Tylko ty nie masz już gdzie pracować... Całkowicie przypadkowo wysłało mi się SMS-a do twojego szefa z wypowiedzeniem umowy o pracę...

- Co...?

- No i widzisz? - wzruszył ramionami - Trzeba było nie wtrącać się w to, w co nie powinnaś...

- Przepraszam - wbiłam wzrok z podłogę, gdy po mojej twarzy poczęły spływać niechciane łzy.

Nieoczekiwanie w mieszkaniu rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Ożywiona zaczęłam szarpać rękoma i już, kiedy nabrałam powietrza w płuca, aby wydać z siebie jakikolwiek odgłos, poczułam jego ciepłą dłoń, która szybko zatkała mi usta.

- Łucja? - po drugiej stronie usłyszałam ten znajomy głos, który od ostatniego czasu tak bardzo pragnęłam usłyszeć - Łucja, otwórz. Możemy porozmawiać?

- Nie szarp się! - syknął Madej, jednak ja pomino jego ostrzeżeń starałam się za wszelką cenę sprawić, aby tamten zorientował się, że potrzebuję pomocy.

- Nie szarp się, suko! - powtórzył i z całej siły wymierzył w mój policzek.

- Łucja? Przecież wiem, że tam jesteś.

- Ķ... - wyrzuciłam z siebie.

- Zamknij się!

Wkrótce nawoływania Kornela ustały. Spojrzałam na zwisającego nade mną prawnika i czując przyśpieszone bicie mojego serca, zamknęłam oczy, zanosząc się płaczem.

- Przesadziłaś - prychnął, jednocześnie odpinając pasek od swoich spodni i zsuwając w dół swoje bokserki - Ale ja wymierzę ci odpowiednią karę...

- Nie! - krzyknęłam, kiedy ten ponownie siłą zamknął mi usta.

- Jeśli będziesz teraz dla mnie miła, to może zapomnę o tym incydencie przed chwilą... - naraz poczułam ból, jeszcze gorszy niż poprzedniego wieczoru. Nie tylko ten fizyczny, ale i psychiczny. Byłam świadoma tego wszystkiego, co teraz miało miejsce i chyba właśnie to w tym wszystkim było najgorsze. Po upływie kilku chwil przestałam się szarpać, bo wiedziałam, że nie mam z nim szans, a jedynie przedłużam swoje piekło. Mężczyzna od razu przystąpił do rzeczy, będąc brutalny jak nigdy wcześniej. Przez ten cały czas czułam rozsadząjący ból, który nie chciał ustąpić nawet wtedy, kiedy ten skończył i położył się obok, normując swój przyśpieszony oddech.

- No i widzisz? - wysapał, pośpiesznie ubierając na siebie z powrotem swoje firmowe rzeczy. W odpowiedzi podkurczyłam nogi pod siebie i próbowałam znaleźć sobie jakąś pozycję, która choć odrobinę ograniczy moje cierpienie - Nie można było tak od razu?

- Nienawidzę cię - powiedziałam cicho i chyba na tyle cicho, żeby nie usłyszał.

- Będę wieczorkiem - musnął moje usta i przykleił na nie z powrotem kawałek taśmy - To tak dla pewności.

Kolejne godziny spędziłam leżąc nieruchomo na łóżku. Czułam stan podobny do tego z wczoraj i zaczęłam  zastanawiać się, kiedy udało mu się coś mi podać. Wiedziałam jednak, że dla mojej córeczki muszę być silna. Podniosłam się na pozycję siedzącą i mimowolnie syknęłam z bólu. Zarówno moje okolice intymne jak i uda były mocno poranione, lecz starałam się nie zwracać na to zbytniej uwagi.

Nagle do mojej głowy wpadła pewna myśl. Powoli uniosłam swoją prawą stopę do góry i palcami spróbowałam otworzyć boczną szufladkę w komodzie obok mnie. Po kilku próbach w końcu udało mi się tego dokonać. Przeczucie mnie nie myliło - na samym jej dnie spostrzegłam malutką wsuwkę do włosów, którą za wszelką cenę starałam się wyciągnąć. Godzina osiemnasta zbliżała się wielkimi krokami, a ja musiałam zrobić cokolwiek, aby wydostać się z własnego mieszkania.

Zrobiłam to.
W końcu chwyciłam mały przedmiot i najdelikatniej jak tylko potrafiłam położyłam się na boku, majstrując przy kajdankach, którymi byłam przywiązana do łóżka.

Moje palce u stopy z każdą kolejną minutą drętwiały coraz bardziej. Nie tylko one były gotowe na ostateczną przegraną - również moje oczy zamykały się pod wpływem narastającego znużenia i rozum, który podpowiadał mi, że to już koniec...

Łucja Wilk - Sound Of Silence Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz