Rano obudziły mnie delikatne pocałunki składane na moim ramieniu. Uśmiechnięta dotknęłam jego szorstkiego policzka, co prawie że od razu spotkało się z odzewem ze strony mężczyzny. Złapał za moją dłoń, którą po dokładnym obcałowaniu koniec końców wypuścił.
- Dzień dobry...
- Cześć. - Uśmiechnęłam się zaspana, kładąc się na jego ciepłym torsie i jeszcze chociaż na momencik przymykając oczy. - Która godzina?
- Dochodzi dziewiąta.
- Mhm... - Mruknęłam. - Ale nie musimy jeszcze wstawać...
- Chyba nie. - Zachichotał.
- Muszę iść zobaczyć do Lileczki...
- Byłem u niej niedawno.
- I co? - Ziewnęłam.
- Śpi.
- Ale to niestety nie potrwa zbyt długo...
Kochanie?- Hm?
- Pamiętasz, że zaprosiliśmy dzisiaj Marzenę?
- No nieee. - Jęknął niezadowolony. - Łucja...
- No przecież sam zaproponowałeś, żeby przyszła...
- Bo chciała mi cię zabrać...
- Na kilka godzin?
- No właśnie. - Powiedział z przekonaniem, kątem oka spoglądając w moim kierunku. - Ona chyba nawet nie zdaje sobie sprawy, na co mnie naraża...
- Tak? - Uniosłam brwi. - A ty chyba nie zdajesz sobie sprawy, na co mnie naraziłeś. Nie mam na nic siły...
- No to trzeba było spać. - Rozłożył bezradnie ręce, na co spotkał się z moim złowrogim spojrzeniem.
- No to trzeba było mi dać. - Mruknęłam pod nosem.
- No to trzeba było mnie nie prowokować.
- Tak?
- Tak.
- Wiesz co? - Na samą myśl tego, co właśnie wpadło mi do głowy prychnęłam śmiechem. - To może ja przeniosę się do pokoju dla gości, a ty będziesz grzać miejsce dla mamy, jak znowu wpadnie z miłą wizytą...
- Tylko spróbuj!
- A co mi zrobisz?
- Wolisz nie wiedzieć... - Niespodziewanie położył mnie pod sobą na pościeli i zbliżył się do mnie na taką odległość, że odruchowo zamknęłam oczy. Jednak zamiast poczuć jego usta na swoich ustach, usłyszałam - Za karę robisz śniadanie...
Całe popołudnie minęło nam dość spokojnie. Skupiliśmy się na zorganizowaniu domu pod odwiedziny Marzeny i koniec końców zdecydowaliśmy się na odwiedzenie pobliskiej cukierni w celu zakupienia jakichkolwiek słodkości. Razem z Lilą czekałyśmy na Kornela przed sklepem, gdy zza moich pleców dobiegł znajomy głos:
- Łucja!
- Marzena? - Zdziwiłam się. - A co ty tutaj robisz?
- Jakie miłe przywitanie. - Zaśmiała się i cmoknęła mnie w policzek, co w końcu odwzajemniłam. - No chyba do was idę, hm?
- A gdzie zgubiłaś Marcelka?
- Wybłagałam moją mamę, żeby z nim została. - Oznajmiła. - Nie chciałam ciągać go po moich znajomych...
- Mogłaś go wziąć, to żaden problem.
- Może następnym razem. A co tam u was? - Zapytała, zerkając do wnętrza wózka. - Jaka ona jest już duża!
CZYTASZ
Łucja Wilk - Sound Of Silence
FanficPo przejściu z warszawskiego wydziału kryminalnego do Interpolu, życie Łucji w końcu zaczyna się układać. Kobieta jest zdecydowaną indywidualistką, która w pełni realizuje się zawodowo i niepotrzebuje do tego celu niczego ani nikogo. Nie chce wchodz...