Rozdział 14

244 18 6
                                    

- Maciek... - wymamrotałam - Maciek...

- Łucja? - usłyszałam szept nad uchem. Jednak nie był to głos, który spodziewałam się usłyszeć. Zwłaszcza w takiej sytuacji. Gwałtownie odwróciłam się się przodem do mojego rozmówcy i przetarłam swoją twarz.

- Nie bój się, to tylko ja - uśmiechnął się niepewnie.

- Kornel... - westchnęłam nie będąc jeszcze do końca świadoma całej sytuacji - A co ty tutaj robisz?

- Nie chciałem zostawiać cię samej po tym wszystkim - wyjaśnił.

- Ale co ty robisz w mojej sypialni?

- Krzyczałaś przez sen - powiedział przyciszonym głosem.

- Mhm...

Nie chciałam wgłębiać się w szczegóły. Być może powinnam z nim o tym porozmawiać, może powinnam podziękować mu za to wszystko, co dla mnie zrobił. Z jakichś niezrozumiałych dla mnie względów nie zrobiłam tego. Bałam się? Zwlokłam się z łóżka i narzuciłam na siebie szlafrok, kątem oka spoglądając na zegarek.

- Spokojnie, mamy wolne - uprzedził moje pytanie.

- My? - zdziwiłam się.

- Tak - potwierdził - Engler do ciebie dzwonił, ale spałaś i nie chciałem cię budzić.

- Odebrałeś mój telefon?

- Chyba się nie gniewasz?

- Kornel! - skarciłam go - Po prostu świetnie! Jak mu teraz wytłumaczysz, co robiłeś u mnie o siódmej rano? Ty w ogóle myślisz?

- Ale...

- Boże... - pokręciłam głową - Jaki ty jesteś głupi!

- No właśnie, bo... kazał stawić się u siebie w gabinecie wszystkim, którzy przeprowadzali wczorajszą akcję...

- Cudownie - prychnęłam.

Nie miałam ochoty z nim rozmawiać. Zamknęłam się w łazience, aby doprowadzić się do ogólnego porządku. Próbowałam dodzwonić się do Maćka, lecz ten ku mojemu zdziwieniu miał wyłączoną komórkę. Nie chciałam roztrząsać wczorajszych wydarzeń. Było mi wstyd za to jak nieprofesjonalnie się zachowałam, ale nie byłam w stanie tego logicznie wytłumaczyć. Jednej rzeczy byłam pewna - reprymendy.

O godzinie dziesiątej zajechaliśmy na parking Interpolu. Osobno, żeby nie wzbudzać jeszcze większych podejrzeń. Weszłam do gabinetu szefa jako ostatnia. Wszyscy zmierzyli mnie wzrokiem, a ja odchrząkując zajęłam miejsce obok Kornela.

Nie myliłam się. Na całogodzinnym spotkaniu dowiedziałam się bardzo dużo o swojej nieodpowiedzialności, nieprofesjonalności i przede wszystkim o tym, co mogło się wydarzyć, gdyby cała reszta odpowiednio szybko nie zareagowała.

- Łucja, Kornel... - westchnął Engler - Zostańcie jeszcze na chwilę.

Oboje popatrzyliśmy po sobie. To właśnie był ten moment, kiedy miałam ochotę popukać do tego jego głupiego łba i powiedzieć "A nie mówiłam?".

- Usiądźcie - zaczął - Chciałbym poruszyć z wami pewną kwestię.

- Szefie...

- Łucja, nie przerywaj mi - skarcił mnie - Równo z dniem, kiedy podpisaliście umowę o pracę zobowiązaliście się przestrzegać określonych zasad. Myślę, że oboje doskonale zdajecie sobie sprawę z tego, że relacje prywatne między moimi pracownikami są wykluczone...

- Szefie, ale...

- Łucja! - wtrącił - Nie wiem jakie są wasze relacje, ale wydaję mi się, że nie mają one charakteru jedynie służbowego.

Łucja Wilk - Sound Of Silence Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz