Ważna informacja na początek. Jest to przerobione opowiadanie, które pisałam kilka lat temu i pojawiało się na blogu pod tym adresem. http://opowiadaniafilmowe.blogspot.com/p/zapytaj.html?m=1
Ciemna noc, prawie całkowita cisza, tylko szum przejeżdżających samochodów. Większość osób o tej porze śpi spokojnie, nie spodziewając się żadnych kłopotów. Powoli wspinam się po kolejnych balkonach budynku. Jeszcze tylko kilka pięter i będę na miejscu. Myślą, że jak mieszkają na szóstym piętrze, to są bezpieczni, co za bzdura. Ciche kliknięcie i drzwi balkonowe stoją otworem. Zabieram dokumenty, po które przyszłam, nie obchodzi mnie, co w nich jest, ani jak bardzo są ważne. Kradnę, odkąd skończyłam 7 lat, tego mnie nauczono, wejść, zabrać, po co się przyszło i wyjść nie zostawiając śladów. Już dawno przestałam żałować tych ludzi. Wracam do "domu" chociaż to gdzie mieszkam ciężko nazwać domem a ludzi, którzy tam mieszkają moją rodziną. Trafiłam tam, gdy moi rodzice wyjechali za granicę, ponoć na miesiąc i zostawili mnie pod opieką babci, ten miesiąc trochę im się przedłużył, bo już nigdy ich nie zobaczyłam. Trzy miesiące po ich wyjeździe moja babcia zmarła, a ja zostałam sama. Wtedy spotkałam Leo, przynajmniej tak mi się przedstawił, nadal nie wiem, jak naprawdę się nazywa. To on mnie przygarnął i nauczył wszystkiego, co wiem, w tym kraść. Traktowałam go jak ojca i zawsze bardzo szanowałam. Oprócz mnie i Leo mieszka z nami jeszcze pięć osób dwie dziewczyny i trzech chłopaków, wszyscy jesteśmy złodziejami. Wróciłam do domu i rzuciłam plecak, który zawsze zabierałam ze sobą, na podłogę i usiadłam na kanapie obok Leo, który powitał mnie szerokim uśmiechem.
- Jak tam? Ciężko było? - Zawsze zadawał to pytanie od dnia kiedy po raz pierwszy pozwolił mi samodzielnie podjąć się kradzieży.
- Nie, ale jestem wykończona, marzę tylko o tym, żeby położyć się spać. - Powiedziałam przeciągając się.
- To będzie musiało jeszcze trochę zaczekać, bo masz gościa.
- Niech idzie to kogoś innego, nie jestem tu jedyna.
- Nalegał na spotkanie właśnie z tobą, powiedział, że zaczeka, aż wrócisz.
- Dlaczego tak mu na tym zależało? - Byłam zaintrygowana, nie zdarzało się, aby ktoś kogo znaliśmy prosił nas o przysługę.
- Nie wiem. Może dlatego, że jesteś jedną z najlepszych? Idź już, nie każ mu dłużej czekać.
- Dobra, sprawdzę, co było tak ważnego, że czekał na mnie do tak późnej godziny. - Dół twarzy osłoniłam sobie czarną chustą, a na głowę zarzuciłam kaptur, anonimowość była dla nas bardzo ważna, dzięki niej nikt nas jeszcze nie wydał policji. Zeszłam po kamiennych schodach, do specjalnego pomieszczenia, było bardzo małe i całkowicie ciemne, stał tam tylko mały stolik i dwa krzesła. Usiadłam na jednym z nich, po drugiej stronie już ktoś siedział. Przyglądając się sylwetce domyśliłam się tylko, że to mężczyzna. Bardzo długo się nie odzywał, tylko uważnie mi się przyglądał, jakby mimo ciemności i osłony, próbował dostrzec moją twarz.
- Czego chcesz? - Zapytałam, widząc, że nie zamierza rozpocząć rozmowy.
- Chcę, żebyś coś dla mnie ukradła.
- Kto by pomyślał? Pytałam o szczegóły. Dlaczego chciałeś rozmawiać tylko ze mną?
- Podobno jesteś jedną z najlepszych, a ja nie mogę sobie pozwolić na ryzyko niepowodzenia. Jednak zanim powiem ci coś więcej, muszę mieć pewność, że to, co mówią to prawda.
- To ci wystarczy? - Zapytałam, bawiąc się sztyletem, który ukradłam mu zaraz po wejściu do pomieszczenia.
- Jak to zrobiłaś?- Był wyraźnie zaskoczony i może trochę zdenerwowany.
- To moja praca, nic więcej nie mogę powiedzieć.
- Widzę, że sprawdziło się to, co o tobie wiem, niewielu potrafiłoby mnie okraść. Możesz oddać mi moją własność?
Kiedy podawałam mu sztylet, złapał mnie za nadgarstek. Próbowałam się wyrwać, ale był strasznie silny. Podwinął rękaw mojej bluzy i przycisnął moją rękę do stołu.
- Co ty robisz?!
Zignorował moje pytanie, przyłożył drugą dłoń do wewnętrznej części mojego przedramienia. Po kilku sekundach skóra w tym miejscu zaczęła okropnie piec. Szarpnęłam się z całej siły. Złapałam za sztylet leżący na stole. Już chciałam wbić mu go w rękę, ale jakaś magiczna siła wytrąciła mi go z dłoni. W tym momencie nieznajomy puścił mnie, a ból zaczął powoli ustępować. Spojrzałam na symbol widniejący na mojej skórze. Przypominał węża zjadającego własny ogon. Wyglądał zupełnie jak tatuaż.
- Co to jest? Co ty mi zrobiłeś? - Zapytałam, próbując zetrzeć symbol.
- Upewniam się, że nie będziesz sprawiać kłopotów. - Mówił tak spokojnie jakby nic się nie wydarzyło.
- Nie będę dla ciebie pracować. Poszukaj kogoś innego.
Wstałam chcąc jak najszybciej wyjść. Nie rozumiałam co się stało, ale na pewno nie miałam do czynienia ze zwykłym człowiekiem.
- Wyjdziesz kiedy ja ci pozwolę.
- Tak? No to patrz. - Pewnym krokiem podeszłam do drzwi i złapałam za klamkę. Szarpnęłam i nic. W jakiś sposób byłam tutaj uwięziona. To jakiś obłęd, przecież te drzwi nawet nie mają zamka. Szarpnęłam mocniej i znów poczułam palący ból w prawym przedramieniu. Zaskoczona, krzyknęłam i złapałam się za bolące miejsce. Tym razem ulga nie przychodziła, wręcz przeciwnie było coraz gorzej. Upadłam na kolana, mając ochotę zwinąć się na podłodze.
Nieznajomy stał nade mną nie wzruszony tym jak ogromny ból mi zadaje.
- Szybko się uczysz, gdzie twoje miejsce. - Złapał mnie za podbródek, zmuszając żebym spojrzała mu w oczy. - Zastanów się Amy, bo czy tego chcesz czy nie, w końcu zrobisz co ci każę.
Mówił nieznośnie powoli, celowo przedłużając moje cierpienie. Kiedy w końcu wyszedł, ból zniknął. Dałam sobie kilka minut na ochłonięcie i wróciłam na górę. Nie zastałam nikogo w salonie, poszłam więc się położyć. Chciałam na razie ukryć przed pozostałymi to co zaszło. Musiałam się najpierw dowiedzieć z kim mam do czynienia.
CZYTASZ
Naznaczona Przez Boga Kłamstw
FanfictionTo miało być zlecenie jak każde inne. Amy nie spodziewała się, że w kilka dni jej życie całkowicie się zmieni.