Obudziły mnie odgłosy głośno prowadzonej rozmowy. Nie leżałam już na trawie w miejscu gdzie upadłam. Oznaczało to, że tajemnicza postać, którą zobaczyłam uratowała mi życie. Uchyliłam powieki i w tym samym momencie zaatakował mnie potworny ból głowy. Jęknęłam cicho, przykładając dłoń do skroni. Nikt z obecnych nie zwrócił na mnie uwagi. Jeszcze raz spróbowałam unieść powieki, tym razem udało mi się dostrzec, że znajduję się w sporym namiocie. Leżałam na czymś w rodzaju łóżka polowego, okryta nieprzyjemnym, drapiącym kocem.
- Nie powinieneś był przyprowadzać jej do obozu! - Usłyszałam. Znałam ten głos, należał do króla Wanaheim.
- Nie mogłem zostawić jej tam na śmierć! - Thor wydawał się równie zdenerwowany. Czyli to on mnie uratował. Nie dziwiło mnie, dlaczego Njord mi nie ufał. Ostatnio jasno określiłam po czyjej jestem stronie.
- Jak chcesz, ale do zakończenia wojny ona jest naszym więźniem!
Będę musiała rozczarować tego króla. Nie miałam najmniejszego zamiaru zostać w tym obozie. Podniosłam się, kiedy tylko usłyszałam jak opuszcza namiot. Thor siedział na krześle kawałek dalej i wpatrywał się w swoje buty.
- Dobrze widzieć cię żywego. - Zagadnęłam. Drgnął, nie spodziewając się, że wstałam.
- Co robiłaś w tym lesie? - Zapytał, chyba tak jak ja chciał uniknąć krępującej ciszy.
- Błądziłam. - Odparłam zgodnie z prawdą. Wciąż nie mogłam uwierzyć, że udało mi się znaleźć wyjście z tego gąszczu. - Dziękuję. Większość pewnie zostawiłaby mnie tam na śmierć. - Uśmiechnęłam się słabo.
- Moim zdaniem nie zasłużyłaś na tak okrutny los.
- Zdaniem wielu zapewne zasłużyłam na coś o wiele gorszego. - Zdawałam sobie sprawę, że pomagając Lokiemu stałam się zdrajcą, a powrót na rodzimą planetę już nigdy nie będzie mi dany.- Pójdę już, nie jestem tutaj mile widziana. - Zrobiłam krok naprzód i zatrzymałam się próbując przeczekać zawroty głowy.
- Loki ma ogromne szczęście. - Powiedział Thor, jakby próbował mnie jeszcze zatrzymać.
- Dlaczego? - Zapytałam, odwracając się do niego jeszcze na chwilę.
- Jesteś mu niezwykle oddana, dzięki czemu udało ci się do niego dotrzeć. Wcześniej udało się to tylko naszej matce.
Bardzo chciałam z nim dłużej porozmawiać, ale usłyszałam zbliżające się kroki. Skierowałam się spowrotem w stronę tylnego wyjścia.
- Jest środek nocy. Naprawdę chcesz przechodzić teraz przez pole bitwy? - Thor patrzył na mnie ze szczerym uśmiechem.
- Zamierzasz mnie zatrzymać? - Odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Nie, ale chciałem cię ostrzec.
Uśmiechnęłam się do niego będąc już przy wyjściu z namiotu. Czułam, że gdybyśmy mieli okazję lepiej się poznać, z pewnością bym go polubiła.
W przeciwieństwie do Lokiego, Thor sprawiał, że od razu miało się do niego zaufanie.
Ktokolwiek zmierzał do namiotu był już naprawdę blisko. To była moja ostatnia szansa, żeby zniknąć niezauważenie. Korzystając z ciemności przeszłam na tył obozu i skierowałam w stronę pałacu.****
Przechodzenie przez pole bitwy faktycznie nie należało do najprzyjemniejszych. Musiałam bardzo uważać, gdzie stawiam kolejne kroki, nie chciałam przypadkiem nadepnąć na martwe ciało. Cisza jaka panowała dookoła zdawała się nienaturalna, jakby nawet natura zamarła w bezruchu. Księżyc dający zaledwie trochę światła potęgował tylko upiorny klimat.
Będąc już mniej więcej w połowie drogi, zauważyłam że tuż nad ziemią unosi się gęsta mgła. Sięgała tylko na taką wysokość, żeby ukryć zmasakrowane ciała. Do moich uszu dotarło ciche nucenie jakieś smutnej melodii. Zatrzymałam się i uniosłam głowę, dostrzegając wysoką postać kilkadziesiąt metrów dalej. Nie byłam pewna czy chcę podchodzić bliżej. Instynkt podpowiadał mi, że ktokolwiek kręci się nocą po polu bitwy nie ma dobrych zamiarów. Postać na chwilę zamarła i mimo panującej ciemności wiedziałam, że mi się przygląda. Czułam na sobie jej spojrzenie i nie było to przyjemne uczucie. Miałam wrażenie, jakby temperatura dookoła mnie nagle spadła o kilkanaście stopni. Potarłam ramiona dłońmi, czując przenikające zimno. Nie mogłam sobie przypomnieć czy to moje nogi powiodły mnie do tej postaci, czy może to ona w jakiś tajemniczy sposób znalazła się przy mnie.
- Kim jesteś? - Zapytałam cicho. Pomimo niewielkiej odległości wciąż nie mogłam dostrzec twarzy mojego rozmówcy. Uniemożliwiał mi to kaptur, który dokładnie ukrywał każdy szczegół. Widziałam jedynie długą czarną szatę zasłaniającą całe ciało.
- Jestem ostatnią nadzieją tych, którzy tutaj polegli. - Odparła tajemniczo. Jej głos był niczym lodowe ostrze, przeszywające serce i umysł. Zmarszczyłam brwi, próbując zrozumieć co miała na myśli. Kobieta pochyliła się nad ciałem martwego żołnierza i dwoma palcami zamknęła jego oczy. Następnie położyła otwartą dłoń na jego klatce piersiowej i wyszeptała coś w nieznanym mi języku.
- Szukasz ocalałych z bitwy? - Jeszcze raz spojrzałam na leżącego żołnierza, upewniając się, że jest martwy. Kobieta wyprostowała się i znów utkwiła we mnie wzrok.
- Nie. Szukam tych, którzy nie dostąpili zaszczytu świętowania w Walhalli. Zabieram ich duszę ze sobą, aby nie błądzili po tym świecie i zaznali spokoju. - Wyjaśniła spokojnie, splatając dłonie przed sobą. Szerokie rękawy jej szaty zaszeleściły cicho.
- Jesteś więc kapłanką? Dlaczego przyszłaś tutaj w nocy?
Kobieta zamyśliła się na chwilę, a następnie westchnęła, pochylając się nad kolejnym ciałem.
- Jestem Hela, bogini śmierci. Władczyni Niflhaim.*
Przełknęłam nerwowo ślinę. Coraz bardziej żałowałam, że nie zostałam jednak w obozie. Spojrzałam przed siebie w stronę zamkowych murów. Tak bardzo pragnęłam być teraz w środku.
- Nie będę dłużej przeszkadzać. - Powiedziałam, chcąc jak najszybciej się oddalić. Jednak kiedy tylko zrobiłam krok w przód, poczułam jak lodowata dłoń zaciska się na moim nadgarstku. Spojrzenie w tym momencie w dół, okazało się ogromnym błędem. Kościste palce, oplatające mój nadgarstek pokryte były czarną, pomarszczoną skórą. Wyglądało to tak jakby jej ciało gniło, zapach, który dotarł do moich nozdrzy jedynie potwierdzał tę hipotezę. Momentalnie zrobiło mi się niedobrze.
- Czego ode mnie chcesz? - Trochę spanikowana próbowałam uwolnić rękę z jej uścisku.
- Dziecko, które nosisz zostało poczęte wbrew wszelkim prawom. Musi umrzeć zanim zdoła otworzyć oczy.
- Co to ma znaczyć? Grozisz mi? - Instynktownie położyłam rękę na brzuchu. Chociaż gdyby ta kobieta chciała mnie zabić nie zdołałabym jej powstrzymać.
- Ostrzegam. Loki igra z siłami, których nie pojmuje. To dziecko musi umrzeć. - Powiedziała, kładąc szczególny nacisk na ostatnie zdanie. Następnie rozpłynęła się w czarnej mgle.****
Dotarłam pod mury wciąż wzburzona tym co się wydarzyło. Zauważyłam, że jedną ręką wciąż trzymam się za brzuch. Zamierzałam chronić to dziecko za wszelką cenę.
Zanim zdążyłam się zastanowić jak właściwie dostanę się do środka, oślepiło mnie niesamowicie jasne światło. Osłoniłam dłonią oczy i spod przymrużonych powiek dostrzegłam łuczników celujących w moją stronę.
- Nie strzelać! - Zawołałam, podnosząc ręce do góry.
- Amy?! - Usłyszałam z góry znajomy głos Drauga. Część świateł przygasła dzięki czemu mogłam przestać mrużyć oczy i łatwiej było mi cokolwiek zobaczyć. Na murach zapanowało poruszenie, a chwilę później ciężka brama otworzyła się.
- Na Odyna! Co ty tutaj robisz, dziewczyno? Mogliśmy cię zastrzelić. - Powiedział, zamykając mnie w serdecznym uścisku.
- Nie pomyślałam o tym. - Przyznałam, kiedy mnie puścił.
- Wyglądasz jakbyś śmierć spotkała. Chodź do środka. - Powiedział, kładąc mi dłoń na ramieniu i prowadząc przez bramę. Weszliśmy do niewielkiego pomieszczenia. Wszędzie dookoła leżało mnóstwo różnej broni. Musiał to być jakiś magazyn. Nie przeszkadzało mi to, cieszyłam się, że w końcu mogę się ogrzać. Draug odwrócił się do młodego żołnierza stojącego w drzwiach.
- Co tak patrzysz? Biegnij powiadomić króla! - Krzyknął Draug, a chłopak czym prędzej się oddalił. - Nowi rekruci. - Mruknął pod nosem bardziej do siebie niż do mnie.
- Nie musiałeś być taki surowy. - Zauważyłam, pocierając ramiona. Miałam wrażenie, jakby ta lodowata mgła przykleiła się do mojej skóry.
- Inaczej nigdy się nie nauczą. - Odparł. - Jesteś przemarznięta, trzymaj. - Podał mi manierkę z jakimś napojem. Kiedy tylko zbliżyłam ją do ust poczułam silny zapach alkoholu.
- Chcesz mnie zabić? - Zapytałam, oddając mu manierkę.
- To Asgardzki miód! Najlepszy na zimne noce!
Uśmiechnęłam się słysząc jego oburzenie na moją reakcję. Spojrzałam na otwierające się drzwi, a Draug momentalnie spoważniał.
- Amy, co ty tutaj robisz? - Loki przyjrzał mi się uważnie. Domyślałam się, że po tym wszystkim co przeszłam nie wyglądałam najlepiej. - Ktoś was zaatakował w drodze?
- Nie, ja postanowiłam zawrócić i spotkałam Fenrira. - Wyjaśniłam co jednak nie uspokoiło Lokiego.
- Coś ci zrobił? - Zobaczyłam jak zaciska pięści. Moje ostatnie spotkanie z wilkiem prawie skończyło się dla mnie tragicznie.
- Próbował, ale udało mi się uciec. Nie zauważyłam jednak klifu i spadłam. To jednak nieważne, ja... - Chciałam jak najszybciej powiedzieć mu o tej niepokojącej kobiecie, którą spotkałam niedaleko murów, ale znowu mi przerwano.
- Nieważne? Właśnie powiedziałaś, że spadłaś z klifu! - Rozumiałam jego zdenerwowanie natomiast to naprawdę tylko brzmiało tak strasznie. Niestety Loki nie chciał mnie słuchać. - Idź do swojej komnaty i zaczekaj tam. - Nakazał, nie dopuszczając mnie do słowa. - Zawołaj do niej jakiegoś wolnego uzdrowiciela. - Zwrócił się do Drauga.
- Loki ja... - Znów próbowałam coś powiedzieć i znów zostałam uciszona to było takie frustrujące.
- Amy mam setki rannych żołnierzy czekających na pomoc. Generałów czekających na rozkazy i wielką armię pod murami. Chociaż raz zrób o co proszę i nie dyskutuj.
- Jak chcesz! - Fuknęłam, starając się panować nad złością, co niezbyt mi wyszło. Zgodnie z jego prośbą udałam się jednak do swojej komnaty.
CZYTASZ
Naznaczona Przez Boga Kłamstw
FanfictionTo miało być zlecenie jak każde inne. Amy nie spodziewała się, że w kilka dni jej życie całkowicie się zmieni.