Rozdział 43

100 10 2
                                    

Zachód słońca zbliżał się nieubłaganie. Co chwilę zerkałam z okna komnaty na ludzi ochoczo zmierzających w stronę areny. Oni szykowali się na niezapomniane widowisko, podczas gdy ja umierałam ze strachu o ukochanego.
- Mówiłam już, że to zły pomysł? - Zapytałam, odwracając się do Lokiego.
- Nawet nie zliczę jak wiele razy. - Nie wydawał się tak przejęty, albo znakomicie to ukrywał. Zrobiłam kilka kroków w jego stronę, zauważając że ma już na sobie swoją zbroję.
- Dobrze, a więc powtórzę to jeszcze raz. - Ujełam jego twarz w dłonie. - To fatalny pomysł.
- Bywałem już w o wiele gorszych tarapatach. - W to akurat nie wątpiłam, ale też nie czułam się spokojniejsza. - Jeżeli nie chcesz na to patrzeć zrozumiem. Możesz zostać tutaj, wrócę po ciebie, kiedy pojedynek się skończy.
- Niepewność byłaby jeszcze gorsza. - Pomimo świadomości, że musi już iść, oplotłam rękami jego szyję, chcąc zatrzymać go przy sobie jak najdłużej. - Ja poprostu nie chcę nie chce, żeby coś ci się stało. - Wyszeptałam, odchylając głowę, żeby spojrzeć mu w oczy. Przez to co powiedziała Wdowa teraz na każdym kroku analizowałam swoje uczucia, a głos szepczący mi do ucha, że to wszystko to tylko wielkie kłamstwo stał się jeszcze głośniejszy. Nie chciałam w to wierzyć, zwłaszcza widząc te iskierki miłości w jego oczach. Stanęłam na palcach, pokonując te nieznośne kilka centymetrów dzielących nasze usta. Potrzebowałam chociaż chwili zapomnienia, czegoś co odpędzi natrętne myśli.

****

Dotarłam na trybuny bardzo późno, przez co większość miejsc była już zajęta. Rozejrzałam się niepewnie, szukając miejsca jak najbliżej areny. Sama nie byłam pewna dlaczego, ale czułam, że nie chcę się zbytnio oddalać.
- Zdajesz się zagubiona. - Zaczepił mnie Njord. - Chodź, czeka na ciebie miejsce w loży dla specjalnych gości. - Uśmiechnął się przyjaźnie, ręką wskazując mi kierunek. Był niezwykle uprzejmy biorąc pod uwagę to jak się wcześniej zachowałam. Zrobiło mi się trochę głupio, ale poszłam bez słowa we wskazanym kierunku. Widząc Avengers do głowy przyszła mi myśl, że zaproszenie mnie tutaj było częścią jakiegoś podstępu. Szybko zganiłam się jednak w myślach za popadanie w paranoję. Usiadłam w pewnej odległości nie chcąc przeszkadzać im w rozmowie. Miałam nadzieję, że nie będą zwracać na mnie uwagi.

Arena była ogromna i z zewnątrz przypominała nieco Rzymskie koloseum. Dach był tylko nad niewielką częścią trybun przeznaczoną jak to ujął Njord dla specjalnych gości. W tej części drewniane ławki zostały również wyściełane przyjemnym materiałem. Z przodu znajdował się niewielki stół zastawiony tacami pełnymi owoców i dzbanami z winem. Ostatnie promienie słońca wciąż odbijały się od jasnego piasku. Rozbrzmiał gong i rozmowy na trybunach ucichły.
- Żeby wszystko było jasne. - Zagrzmiał głos Njorda. - Chciałbym przypomnieć zasady dzisiejszego pojedynku. Nie jest to walka na śmierć i życie. Zabicie przeciwnika będzie jednoznaczne z morderstwem. Pojedynek zakończy się, kiedy jeden z was podda się lub nie będzie zdolny kontynuować walki. Użycie jakichkolwiek mocy lub magi jest niedozwolone. Ma to być uczciwa walka tylko z użyciem mieczy. - W tym momencie jego spojrzenie na dłużej zatrzymało się na Lokim. - Możecie zaczynać, kiedy usłyszycie sygnał. - Njord wrócił na swoje miejsce, to do niego należała decyzja o przyznaniu zwycięstwa. Całą uwagę skupił więc na obserwacji pojedynku. Kolejny raz rozbrzmiał gong. Thor I Loki jednocześnie sięgnęli po broń. Żaden jednak nie spieszył się by zaatakować jako pierwszy. Przypomniało mi się jak kiedyś podczas treningu w Asgardzie jeden z żołnierzy mówił, że lepiej sprowokować przeciwnika, żeby to on zaatakował. Pozwalało to ocenić szybkość rywala. Po kilku minutach Thor zdecydował zaatakować jako pierwszy. Cios nie był jednak zbyt dokładny i Loki bez trudu zdołał się odsunąć, a miecz przeciął powietrze. Gromowładny wyraźnie był faworytem publiczności, która głośno skandowała jego imię. Po dłuższej obserwacji zauważyłam, że Loki cały czas unika lub odpiera ataki, jednak sam niemal wcale nie atakuje. Tak jakby na coś czekał. Wciągnęłam gwałtownie powietrze widząc jak ostrze dosięga jego ramienia. Grymas bólu na twarzy Lokiego świadczył, że ostrze ominęło zbroję. Instynktownie poderwałam się z miejsca, ale Njord mnie powstrzymał.
- To jeszcze nie koniec walki. - Oznajmił spokojnie, wskazując mi moje miejsce.
- On jest ranny. - Zaprotestowałam, niewiele myśląc. Doskonale wiedziałam, że nie ma to żadnego znaczenia.
- Może w każdej chwili przerwać pojedynek. Skoro tego nie zrobił oznacza, że może walczyć dalej.
Niechętnie usiadłam na miejscu. Coraz bardziej się denerwowałam. Szczęk metalu chyba już na zawsze zostanie w mojej głowie.
- Naprawdę się o niego martwisz, hm? - Nawet nie zauważyłam, kiedy Wdowa przysiadła się obok mnie. Nie miałam pojęcia czy wywnioskowała to z mojej wcześniej reakcji czy z nerwowego obgryzania paznokci. Niechętnie odwróciłam się w jej stronę, bardzo nie chciałam przegapić jakiegoś ważnego momentu.
- Jak widać. - Próbowałam ją zbyć, żeby dała mi spokój. Nie zraziło jej to jednak i kontynuowała rozmowę.
- Bardzo się wcześniej zdenerwowałaś, a my chcieliśmy tylko ci pomóc. - Zrobiła krótką pauzę, czekając aż coś powiem. Ja jednak chciałam jak najszybciej zakończyć rozmowę. - Ziemia to też twój dom. Pomóż nam go odzyskać.
- Nie mam po co tam wracać. Moim domem jest teraz Asgard. - Sama byłam zaskoczona tym ile pewności siebie było w moim głosie. Widząc, że kobieta chce jeszcze coś dodać uprzedziłam ją kończąc temat. - Nie mogę wam pomóc, przykro mi.
Odwróciłam się akurat w momencie, kiedy Thor wytrącił Lokiemu broń z ręki. Oboje byli już wyraźnie zmęczeni, ale żaden nie dawał za wygraną. Loki uchylił się przed kolejnym atakiem, dzięki czemu udało mu się odzyskać utracony miecz. Wykorzystał kilka sekund, gdy Thor był odwrócony do niego plecami i wykonał cięcie trafiając tuż pod kolanem. Gromowładny zatoczył się, a krew trysnęła z jego nogi znacząc czerwienią jasny piasek. Thor uniósł miecz, blokując kolejny atak, jednak siła ciosu zdołała powalić go na ziemię. Upadł na plecy, ciężko dysząc. Miałam wrażenie, że wszyscy na trybunach wstrzymali oddech. Loki wyraźnie mówił coś do brata, przykładając ostrze do jego gardła. Nie mogłam jednak usłyszeć co powiedział. Najwyraźniej jednak zbyt wcześnie ucieszył się ze zwycięstwa, co Thor bezbłędnie wykorzystał. Korzystając z metalowych osłon na przedramionach odepchnął miecz od szyi. Równocześnie kopnięciem podciął Lokiemu nogi, przez co ten z hukiem znalazł się na piasku. Minęło kilka sekund zanim zdołał się otrząsnąć, co pozwoliło Thorowi podnieść upuszczony kawałek dalej miecz. Nawet z daleka widziałam, że rana na jego nodze paskudnie krwawiła. Miałam ochotę wbiec tam i natychmiast przerwać pojedynek. Loki zdążył już wstać i był wyraźnie w lepszej kondycji niż jego brat. Wydało mi się to trochę dziwne, Thor był ranny ale nie na tyle poważnie, aby z każdą chwilą tracić siły. Wola zwycięstwa okazała się jednak silniejsza niż rany i zmęczenie. Gromowładny zebrał całą siłę jaka mu pozostała i zdobył się na ostateczny atak. Skupienie na jego twarzy wskazywało, że wykorzystuje ostatnią szansę. Nie pozwolił sobie na najmniejszy błąd, żeby po kilkunastu morderczych minutach znaleźć lukę w obronie Lokiego. Słyszałam głośne wiwaty widowni, kiedy Thor sprawnie przechwycił broń przeciwnika. Skrzyżował ostrza przy szyi Lokiego, nie dając mu możliwości obrony czy ucieczki.
- To koniec, bracie. - Powiedział, czekając aż Njord oficjalnie zakończy pojedynek. Loki zaśmiał się, unosząc ręce do góry.
- Racja, wygrałeś.
Nie byłam pewna czy ktokolwiek usłyszał słowa Njorda, kiedy ogłaszał zwycięstwo Thora. Owacje były tak głośne, że przez chwilę nie słyszałam własnych myśli. Gromowładny w końcu odrzucił broń, wytarł pot spływający mu z czoła i oparł się plecami o drewnianą barierkę. Nie mogłam się dłużej powstrzymać, zerwałam się z miejsca i pobiegłam w stronę areny. Nagle spostrzegłam jak Loki podnosi jeden z mieczy leżących na piasku. Nie rozumiałam co on wyprawia, przecież pojedynek się już zakończył. Zatrzymałam się w pół kroku widząc jak z całą siłą wbija ostrze w brzuch Thora. Przez chwilę słyszałam tylko bicie własnego serca. Radosne okrzyki zamieniły się w okrzyki zdumienia i przerażenia. Kątem oka dostrzegłam mijającego mnie Njorda i żołnierzy wbiegających na arenę. Zrobiło się niesamowite zamieszanie, poczułam tylko czyjąś obecność za sobą, ale zanim zdążyłam się odwrócić ktoś mnie objął i wszystko zniknęło. Doskonale pamiętałam to uczucie ciągnięcia we wszystkie strony i wrażenie, że zaraz spadnę w czarną otchłań. Na szczęście szybko znów poczułam grunt pod stopami. Obejrzałam się dostrzegając Lokiego.
- Coś ty zrobił?! - Wykrzyknęłam zdenerwowana, powstrzymując mdłości. Nienawidziłam teleportacji, zwłaszcza z zaskoczenia.
- Nie mam teraz czasu na wyjaśnienia. Heimdallu Bifrost! - Zawołał, a ja zorientowałam się, że jesteśmy w takim samym okrągłym pomieszczeniu jakie mają chyba wszystkie światy z wyjątkiem Ziemi. Zanim zdążyłam cokolwiek więcej zrobić Loki pociągnął mnie za sobą. Domyślałam się jedynie, że wracamy do Asgardu.

Naznaczona Przez Boga KłamstwOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz