Rozdział 52

88 7 2
                                    

Avengers

Wszyscy zebrali się w namiocie, aby omówić pierwszy dzień bitwy. Byli zmęczeni, ale niezwykle usatysfakcjonowani rezultatem. Wprawdzie nie udało im się sforsować muru, byli jednak blisko. Problemem stali się łucznicy i substancja, którą nasączone były groty. Kapitan Ameryka położył jedną z zabranych strzał na stole.
- Bruce, jak się czujesz? - Zapytał, wskazując na ranną nogę.
- Noga trochę dokucza, ale przeżyję. Natomiast jeżeli chodzi o Hulka, nie wiem czy możemy jutro na niego liczyć. - Podniósł strzałę ze stołu i uważnie jej się przyjrzał. - Ta substancja zdaje się niezwykle skuteczna.
- Potrzebujemy zatem czegoś, aby zniszczyć mur. - Odezwała się Sif. - Jakieś pomysły?
- Możemy spróbować taranem. - Odparł Njord. - Chociaż dotarcie nim pod mur będzie trudne.
- Już o mnie zapomnieliście? - Nikt nie wiedział skąd Fenrir wziął się w namiocie, ani od jak dawna przysłuchiwał się rozmowie.
- Kto cię tu wpuścił? - Zapytał chłodno Njord.
- Sam wszedłem, nikt nie miał odwagi mnie zatrzymać. - Mówiąc to podszedł do stołu. Spojrzał najpierw na leżącą tam strzałę, a następnie na plany.
- Tutaj udało wam się uszkodzić mur?- Zapytał wskazując zaznaczony na planie punkt.
- Tak. Znasz lepsze miejsce? - Odparł Thor, zakładając ręce na siebie.
- Wasz plan jest dobry, zakładając że nie zamierzacie stamtąd dostać się do zamku. - Fenrir westchnął, kiedy po jego słowach zapadła pełna wyczekiwania cisza. - Czyli jednak. - Mruknął, kręcąc głową. - Po zniszczeniu muru zbiegnie się tam mnóstwo żołnierzy. W dodatku aby przedrzeć się do sali tronowej będziecie musieli pokonać strażników po drodze przez co zmarnujecie mnóstwo czasu.
- Co więc proponujesz i skąd pewność, że Loki będzie akurat w sali tronowej?- Zapytał Hogun, czuł podstęp w tej bezinteresownej chęci pomocy ze strony wilka.
- A gdzie miałby być? Doskonale wie, że po niego przyjdziecie i będzie na to gotowy. - Fenrir odczekał chwilę upewniając się, że nie ma więcej pytań po czym kontynuował. - Po tym jak zniszczę mur kilkoro z was uda się kilkadziesiąt metrów na wschód. Znajdziecie w ziemi wejście do niewielkiego kanału. Biegnie on pod całym miastem i kończy się w moim dawnym więzieniu. Dalej musicie radzić sobie sami.
- A co ty z tego będziesz miał? - Zapytała Sif. - Jakoś nie wierzę, że robisz to wszystko z dobrego serca.
- Pewność, że nie będziecie wchodzić mi w drogę. - Fenrir jęknął, a jego ciało przeszył dreszcz. Cofnął się kilka kroków i zacisnął dłonie w pięści, jakby z czymś walczył.
- Nie mam więcej czasu. Zrobicie jak chcecie. - Zgięty wpół wyszedł z namiotu. Zbyt długo pozostawał ostatnio w ciele człowieka. Potrzebował tego jednak, aby realizować swój własny plan.

Amy

Nie mogłam uwierzyć, że zostałam odesłana do komnaty niczym niesforne dziecko. W złości kopnęłam w zamknięte drzwi, wydając z siebie zduszony okrzyk. W skutek tego zajrzał do mnie strażnik stojący na zewnątrz.
- Wszystko w porządku, pani?
- Tak... Nie. Czy on kazał wam mnie pilnować? - Zapytałam, na co strażnik wyraźnie się zmieszał nie wiedząc co powiedzieć. - Tylko nie kłam. - Naciskałam.
- To dla twojego bezpieczeństwa, pani.
- Jasne. - Zamknęłam drzwi. Nie mogłam wyżywać się na tym strażniku, on tylko wykonuje swoje obowiązki.
Dlaczego Loki nie chciał mnie wysłuchać? Podeszłam do okna chcąc sprawdzić, czy ta dziwna kobieta nadal tam jest. Niestety z mojej komnaty nie było widać pola bitwy. Czy to możliwe, że rozmawiałam z samą boginią śmierci?
Kiedy odwracałam się zrezygnowana, moje spojrzenie zatrzymało się na odbiciu w lustrze. Wyglądałam koszmarnie. Włosy miałam potargane i posklejane od wody w rzece. Suknia była cała brudna z błota i piasku. Wszystko co miałam na sobie nadawało się już jedynie do kosza. Na twarzy miałam pełno pomniejszych zadrapań. Poszłam do łazienki i zaczęłam zrzucać z siebie brudne ubrania. Nie zamierzałam spać, ale kąpiel dobrze mi zrobi. Poczułam odprężenie, kiedy tylko zanurzyłam się w gorącej wodzie. Przyjrzałam się ręce za którą złapała mnie ta dziwna kobieta, nie było jednak żadnego śladu. Cały czas czułam dotyk jej zimnej, pomarszczonej skóry. Musiałam przestać ciągle o tym rozmyślać. Kilkukrotnie, dokładnie się wyszorowałam chcąc zmyć z siebie cały brud.
Po wyjściu okazało się, że ktoś zostawił mi w komnacie tacę z jedzeniem. Miska gorącego gulaszu z dużą ilością warzyw wyglądała niesamowicie apetycznie. Pochłonęłam wszystko, przypominając sobie jaka głodna byłam. Do rana zostało jeszcze conajmniej kilka godzin i po porządnym posiłku miałam ogromną ochotę na sen. Postanowiłam położyć się, obiecując sobie że to tylko na kilka minut. Moje oczy zamknęły się niemal natychmiast.

Naznaczona Przez Boga KłamstwOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz