Barton czuł jak jego ręce się trzęsą, kiedy unosił topór nad głowę. Ostrze zaczęło powoli opadać, jednak nie po to żeby zabić. Celował w kajdany na nadgarstkach Thora. W tym samym momencie drzwi do sali tronowej otworzyły się z hukiem. Do środka wpadły cztery konie, każdy na grzbiecie niosąc dwóch wojowników.
- Loki! - Wrzasnęła wściekle Sif, zeskakując z rumaka i dobywając miecza. Żołnierze będący na sali natychmiast otoczyli tron. Wiedziała, że jej nie przepuszczą. - Dopadnę cię, choćbym miała zabić ich wszystkich!
- Sif! Nie teraz, nie mamy szans! - Zawołał Fandral, uwalniając Avengersów z kajdan. Hogun i Volstag podbiegli do Thora.
Sif jednak nie posłuchała, pragnęła zemsty za wszystko co zrobił Loki. Zaatakowała jednego z żołnierzy, nie zwracała uwagi na ich przewagę liczebną. Zmusiła mężczyznę do cofnięcia się, kiedy unikał ciosów. Udało jej się dzięki temu przedostać na schody prowadzące do tronu. Odbiła kilka ciosów, wyjęła sztylet i cisnęła nim w stronę tronu. Wbił się w oparcie, tam gdzie jeszcze chwilę wcześniej znajdowała się głowa Lokiego. Teraz była tam jedynie chmura zielonego dymu.
- Sif! Wycofaj się! - Zawołał Hogun, widząc jak jeden z żołnierzy kopnięciem pozbawił ją miecza. Podbiegł żeby osłonić ją przed kolejnym atakiem. Wojowniczka jednak znów nie posłuchała, podniosła swój miecz i rozejrzała się po sali. Nigdzie jednak nie mogła dostrzec Lokiego.
- Wyłaź tchórzu! Pokaż się!
- Jestem tuż za tobą. - Pojawił się za jej plecami wbijając sztylet w jej bok. Sif zgięła się wpół z bólu. Złapał ją za szyję i cisnął o najbliższą kolumnę z taką siłą, że pojawiło się na niej kilka pęknięć. W jego drugiej ręce pojawił się kolejny sztylet.
- Hawkeye! - Zawołała Wdowa widząc co się dzieje. Łucznik powalił żołnierza z którym walczył i rzucił jej topór. Natasha pospieszyła Sif z pomocą. Drzewcem topora wytrąciła Lokiemu broń z ręki.
- Uciekaj stąd! - Nakazała wojowniczce, znajdując się między walczącymi. Tym razem Sif posłuchała. Loki korzystając z nieuwagi Wdowy wyrwał jej topór i odrzucił na ziemię.
- Teraz ty masz kłopoty.
- Radziłam sobie z większymi. - Cofnęła się, opierając plecami o kolumnę. Musiała działać szybko, oceniła odległość jaka dzieliła ją od broni. Uniknęła ciosu sztyletem i pobiegła w stronę leżącego topora. Już prawie dosięgnęła broni, kiedy Loki złapał ją za włosy i pociągnął do tyłu.
- Natasha! - Usłyszała wołanie Bartona i dopiero wtedy zorientowała się że na sali została tylko ona, Clint i Hogun. Udało jej się wyswobodzić, jednak na jej drodze do drzwi wciąż stał Loki. Odskoczyła unikając ciosu sztyletem. Widziała jak Hawkeye łapie topór i biegnie w ich stronę. To była ich jedyna szansa, Loki skupiony na walce z nią nie zwracał uwagi na to co dzieje się dookoła, kiedy nagle ciszę rozdarł czyjś krzyk...Amy
Większość nocy obserwowałam strażników patrolujących więzienie, kiedy się zmieniali to był dla mnie sygnał, że nastał świt. Nie miałam żadnej okazji do ucieczki. Wściekła podeszłam do bariery i z całej siły uderzyłam w nią pięścią. Syknęłam z bólu czując charakterystyczny prąd przechodzący od dłoni aż do ramienia i pieczenie w miejscu gdzie skóra zetknęła się z przeszkodą. Mimo to uderzyłam ponownie i jeszcze raz, nie miałam nadziei na przebicie się na zewnątrz, chciałam tylko wyładować złość.
- Przestań natychmiast! Zrobisz sobie krzywdę. - Upomniał mnie jeden ze strażników, czym podsunął mi pewien pomysł. Jeżeli coś mi się stanie będzie musiał zabrać mnie do uzdrowiciela, wtedy mogę się wymknąć. Uderzyłam jeszcze kilka razy, ignorując uwagi mężczyzny, po czym osunęłam się na ziemię symulując utratę przytomności. Słyszałam jak przeklnął, a następnie wszedł do celi.
- Wstawaj! - Potrząsnął mną wyjątkowo brutalnie, mimo to nie zareagowałam.
- Co się dzieje? - Zainteresował się drugi strażnik. - Wezwać medyka?
- Sam ją zaniosę, to niedaleko. - Poczułam jak podnosi mnie z ziemi, narzekając pod nosem. Udawałam tak długo, aż znaleźliśmy się poza więzieniem. Kiedy tylko uznałam, że jesteśmy dosyć daleko, zacisnęłam dłoń w pięść i uderzyłam mężczyznę prosto między oczy. Puścił mnie, oszołomiony nagłym atakiem.
- Wybacz, to nic osobistego. - Powiedziałam i kopnęłam go jeszcze w kolano. Musiałam mieć pewność, że nie będzie mnie ścigał. Ile sił w nogach pobiegłam do sali tronowej, mając nadzieję, że jeszcze nie jest za późno. Z daleka słyszałam krzyki i odgłosy walki. Co tam się dzieje? W pewnym momencie zostałam niemal stratowana przez konia, w ostatniej chwili przylgnęłam plecami do ściany.
Zwierzę pędziło zbyt szybko, jakby ktoś je spłoszył, nie udało mi się dostrzec jeźdźca. Pobiegłam dalej, drzwi okazały się otwarte. Zobaczyłam leżących na ziemi żołnierzy i kilka niewielkich plam krwi na podłodze. Nigdzie nie było jednak śladu Thora, na sali zostało tylko kilka osób. Dopiero po chwili dotarła do mnie powaga sytuacji. Dostrzegłam mężczyznę z toporem w rękach zmieżającego w stronę Lokiego.
- Uważaj! - Krzyknęłam od drzwi, biegnąc w jego stronę. Nie usłyszał mnie, zajęty walką. Miałam wrażenie, że wszystko działo się w zwolnionym tempie. Mężczyzna poprawił chwyt na toporze szykując się do zadania ciosu.
- Loki! - Zawołałam ile sił w płucach. Zwróciłam tym na siebie jego uwagę, jednak on wciąż nie zdawał sobie sprawy z zagrożenia. W ułamku sekundy podjęłam decyzję. Pokonałam ostatnie kilka metrów i rzuciłam się Lokiemu na szyję, osłaniając go własnym ciałem. Poczułam zimnie ostrze zagłębiające się w moje plecy i falę bólu przetaczającą się przez całe ciało. O dziwo trwało to tylko kilka sekund, później czułam już tylko zimno i spływającą krew. Nie mogłam złapać tchu, a każdy kolejny wdech był ogromnym wysiłkiem.
- Amy? - Loki ostrożnie położył mnie na ziemi, całe ręce miał we krwi. - Dlaczego to zrobiłaś?
- Bo cię kocham, głuptasie. - Ten jeden raz mogłam go tak nazwać nie obawiając się konsekwencji. Moje powieki były tak ciężkie, że oczy same mi się zamykały. Poczułam ciepło i mrowienie na plecach, domyśliłam się, że Loki próbuje uleczyć mnie magią. Ostatkiem sił złapałam go za rękę i pokręciłam głową. Rany były zbyt poważne, żeby mógł mi pomóc.
- Zaraz przyjdą uzdrowiciele. - Nie wiedziałam kogo próbuje pocieszyć. Miałam wrażenie, że dostrzegłam łzy w kącikach jego oczu, chociaż byłam już bardzo słaba i mogło mi się wydawać.
- Jest mi tak zimno...
Słyszałam jeszcze jakieś głosy, ale nie mogłam niczego zrozumieć. Wszystko się ze sobą zlewało. Zamknęłam oczy nie mając siły dłużej walczyć.Hawkeye stał wpatrując się w topór, który wciąż trzymał w rękach. Nie mógł pojąć dlaczego dziewczyna rzuciła się prosto pod ostrze. Kiedy ją zauważył było już za późno.
- Clint, musimy iść! - Słyszał wołanie Natashy, jednak nie potrafił ruszyć się z miejsca. Obserwował medyków zabierających bezwładne ciało dziewczyny. Była taka blada, jakby już nie żyła. Sądząc po ilości krwi jaką straciła, to było możliwe. Odrzucił topór na podłogę, co przyciągnęło uwagę Lokiego. Zaczął wycofywać się w stronę wyjścia i gdy był już niemal przy drzwiach te zamknęły się z hukiem, odcinając mu drogę ucieczki.
Hawkeye nie miał nawet czasu pomyśleć o wróceniu po broń. Nagle z ogromną siłą uderzył plecami w zamknięte drzwi. Osunął się z jękiem na podłogę. Spróbował wstać, jednak silne kopnięcie w brzuch natychmiast go powstrzymało. Odczekał chwilę, a gdy kolejny cios nie nadszedł, spróbował powoli wstać. Uniósł ręce do góry na znak poddania się. Wiedział, że w tym momencie nikt po niego nie wróci, a sam nie pokona Lokiego. Przez chwilę myślał, że najgorsze co go teraz czeka to śmierć lub powrót do więzienia. Nasłuchiwał więc zbliżających się kroków strażników, ale z zewnątrz nie dochodził żaden dźwięk. Nagle Loki złapał za sztylet i przebijając lewą dłoń Bartona, przygwoździł ją do drzwi. Nie spodziewał się ataku, kiedy dał wyraźny sygnał, że nie zamierza walczyć. Krzyknął z bólu i spróbował wyjąć ostrze, jednak zbyt mocno tkwiło ono w drzwiach. Hawkeye zacisnął zęby, kiedy Loki dodatkowo poruszył ostrzem.
- Powiedz mi agencie Barton. Czy w Tarczy uczyli was jak przetrwać tortury?
- Nie widziałem jej. - Nie był pewien przed kim próbuje się usprawiedliwiać. Ta dziewczyna nie była celem. Nie wiedział nawet skąd się wzięła.
- To bez znaczenia. Doskonale wiem, że po ciebie wrócą. Przygotuję dla nich specjalne powitanie. - Mówiąc to Loki wyszarpnął sztylet, powodując kolejną falę bólu. - Przez ten czas będziesz miał okazję przekonać się czym jest prawdziwe cierpienie.
W tym momencie drzwi do sali otworzyły się, wpuszczając do środka żołnierzy. Loki nie czekał już, aż ci zabiorą Hawkeyea. Wyszedł, chcąc jak najszybciej dowiedzieć się w jakim stanie jest Amy.
CZYTASZ
Naznaczona Przez Boga Kłamstw
FanfictionTo miało być zlecenie jak każde inne. Amy nie spodziewała się, że w kilka dni jej życie całkowicie się zmieni.