Rozdział 49

76 10 6
                                    

Ocknęłam się, kaszląc i wypluwając resztki wody, która dostała się do moich płuc. Nie byłam pewna jak długo leżałam na piasku, jednak sądząc po tym, że moje ubrania wciąż były wilgotne minęła tylko jedna noc. Musiałam wstać, chociaż bolał mnie dosłownie każdy mięsień. Powoli podniosłam się na nogi i obejrzałam całe ciało w poszukiwaniu ran. O dziwo nie znalazłam ani jednej, nawet te okropne skaleczenia na dłoniach zniknęły. Nie miałam czasu zastanawiać się jak to możliwe. Musiałam jak najszybciej odnaleźć drogę do pałacu. Byłoby mi o wiele łatwiej, gdybym miała chociaż najmniejsze pojęcie gdzie się teraz znajduję. Nie mając lepszego pomysłu postanowiłam pójść wzdłuż rzeki, prędzej czy później trafię na jakiś ludzi, którzy powiedzą mi dokąd powinnam się udać. Przeklinałam w myślach, że wszystkie moje rzeczy zostały w torbie przyczepionej do siodła. Pragnienie i głód coraz bardziej dawały mi się we znaki. Nie byłam jednak tak zdesperowana, żeby spróbować pić wodę z rzeki.
Poruszałam się bardzo powoli, co każde kilka metrów potrzebowałam krótkiej przerwy. Podniosłam nawet dłuższy kij na którym się podpierałam, co nieznacznie ułatwiało mi wędrówkę. Cały czas powtarzałam sobie w głowie, że nie mogę się poddać. Dawałam sobie złudną nadzieję, że jeżeli wytrzymam jeszcze trochę to na horyzoncie zobaczę zarys pałacu.
Nagle coś niewiele większego od spadającego z drzewa liścia przemknęło przed moimi oczami. Przystanęłam chcąc sprawdzić co to było. Miałam wrażenie, że mieniło się ciepłym żółtym światłem. Do moich uszu dotarł dźwięk, coś jak dzwonienie malutkiego dzwonka, tak ciche, że łatwo ginęło wśród innych dźwięków lasu.
- Zgubiłaś się? - Nie miałam pojęcia kto zadał to pytanie. Rozejrzałam się dookoła, ale znów dostrzegłam tylko żółtą kulkę światła.
- Kto to powiedział? - Zaczynałam sądzić, że wcześniej uderzyłam się w głowę i teraz mam omamy.
Do moich uszu dobiegł cichutki śmiech.
- To przecież ja. Nie widzisz mnie? Jestem tutaj.
Wszystko wskazywało na to, że głos dochodzi z tej niewielkiej kulki światła.
- Kim jesteś? - Zapytałam niepewnie. Podeszłam bliżej, chcąc lepiej przyjrzeć się tajemniczej postaci. Dopiero wtedy zauważyłam, że w kuli światła znajduje się niesamowicie mała kobieta o cieniutkich błoniastych skrzydłach. Kształtem przypominały skrzydła motyla.
- Driadą oczywiście. - Oświadczyła radośnie, robiąc fikołka w powietrzu.- Jestem jedną z strażniczek tego lasu i opiekunką mieszkających tutaj stworzeń. - Zrobiła pauzę i podleciała bliżej, przyglądając mi się zaciekawiona. - A ty? Jesteś jakimś rodzajem gnoma?
- Gnomem?! - Wykrzyknęłam oburzona, na chwilę zapominając o całym zmęczeniu. - Jestem człowiekiem.
- Oh... To interesujące. Co robisz w tej części lasu? Zgubiłaś się?
- W zasadzie to tak. - Przytaknęłam, nie widząc powodu żeby kłamać. - Może mogłabyś wskazać mi drogę do pałacu? - Miałam ogromną nadzieję, że ta istota będzie mogła mi pomóc.
- Dlaczego chcesz tam wracać? To miejsce spłynie dzisiaj krwią. - Dostrzegłam grymas obrzydzenia na jej twarzy, kiedy o tym mówiła.
- Muszę... Został tam ktoś o kogo bardzo się martwię. Poza tym nie mam dokąd pójść. - Wyjaśniłam, a twarz driady natychmiast rozjaśnił uśmiech.
- Możesz zostać z nami! - Obwieściła radośnie, a światło dookoła niej błysnęło. - Moje siostry i ja chętnie cię ugościmy. Mamy pyszny nektar i pokażemy ci nasz taniec w koronach drzew. - Mówiła z ogromnym podekscytowaniem i aż zrobiła piruet w powietrzu. - Nie składamy takiej propozycji byle komu. - Ostrzegła już znacznie poważniej.
- To bardzo miłe z waszej strony. Niestety ja naprawdę muszę wracać. - Widziałam jak jej wargi tworzą wąską linię i jak zakłada ręce na siebie. Uraziłam ją tą odmową. - Naprawdę bardzo mi przykro.
- No cóż, skoro tak bardzo chcesz wracać to proszę. Musisz nadal kierować się wzdłuż rzeki, a kiedy dotrzesz do podnóża góry odwróć się tak, aby słońce mieć po prawej a górę po lewej stronie. - Pomimo że nadal była nadąsana udzieliła mi wskazówek jak mogę wrócić do pałacu.
- Dziękuję. - Byłam jej naprawdę niesamowicie wdzięczna. Bez jej pomocy zapewne nigdy nie znalazłabym drogi powrotnej.
Driada nic już nie powiedziała tylko zniknęła w koronach drzew, a ja z nową energią ruszyłam dalej.

Naznaczona Przez Boga KłamstwOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz