Przesiadywałam w ogrodach, korzystając z pięknej pogody. To miejsce chyba najbardziej przypadło mi do gustu. Panował tutaj taki spokój o jaki ciężko było gdziekolwiek w zamku. Wzięłam nawet ze sobą książkę, którą poleciła mi Keira. Żadnej z nas nie przyszło jednak do głowy, że nie znam tutejszego języka.
Pomimo niezaprzeczalnego piękna tej krainy, czułam że dzieje się tutaj coś złego. Często wracałam w myślach do zachowania Keiry, kiedy przyszła mnie opatrzyć. Była tak przerażona, czułam jej strach. Niestety nie udało mi się od niej niczego dowiedzieć. Bardzo chciałam jej pomóc, ale jeżeli nie będzie że mną rozmawiać to nie mam takiej możliwości.
- Nad czym tak rozmyślasz?
- Fenrir? Co tutaj robisz? - Byłam zaskoczona jego obecnością. Tym bardziej w ludzkiej formie.
- Zobaczyłem je i od razu pomyślałem o tobie. - Mówiąc to wyciągnął bukiet polnych kwiatów, które chował za plecami.
- Dziękuję, są śliczne. - Ten drobny gest wywołał uśmiech na mojej twarzy.
- Miło mi że trafiłem w twój gust. - Jego uśmiech był tak czarujący. Jak ktoś taki mógłby być niebezpieczny?
- Cieszę się że cię widzę, ale nie powinieneś tu przychodzić. Loki nie chce żebyśmy się spotykali.
- Nie dowie się. Jest zbyt zajęty władzą i wojnami żeby dostrzec co tak naprawdę traci.
- Co masz na myśli?
- Ciebie, moja piękna. W mieście jest dziś targ. Zechcesz mi towarzyszyć? - Wyciągnął do mnie dłoń, zachęcając żebym z nim poszła. Wahałam się, jeżeli Loki się dowie, będzie wściekły. Jednak tak bardzo pragnęłam z nim teraz pójść. Złapałam go za rękę podnosząc się z ławki.
- Mówiłeś że możesz przemienić się bardzo rzadko. Jak to możliwe że znów jesteś człowiekiem? - Zagadnęłam w drodze do miasta.
- To prawda. Bardzo trudno jest utrzymać energię ogromnego wilka w tak małym ciele. Dla ciebie jednak jestem gotów na wiele.
Odnosiłam wrażenie że Fenrir oczekuje czegoś więcej od tej znajomości. Po raz pierwszy w życiu moje serce było rozdarte. Fenrir był taki ciepły, zdawał się doskonale mnie rozumieć. Szybko go polubiłam. Z drugiej strony cały czas miałam w głowie wspomnienie pocałunku z Lokim. Często przyłapywałam się na tym że odtwarzam w głowie ten moment. Gdzieś w głębi serca chciałam to powtórzyć. Westchnęłam, próbując zrozumieć własne uczucia. Nawet nie zauważyłam kiedy dotarliśmy na targ. Było tutaj tak gwarno i kolorowo. Dostrzegłam ulicznego grajka, wygrywającego wesołą melodie. Wokół niego zgromadziło się kilkoro dzieci, które bawiły się w rytm muzyki. Zewsząd kupcy oferowali przeróżne towary. Od kolorowych materiałów i ubrań przez piękną biżuterię aż po świeże owoce.
Podeszłam do straganu z biżuterią. Sprzedawca natychmiast się mną zainteresował. Podniósł jedną z bransoletek i poprosił żebym podała mu dłoń. Delikatnie zapiął łańcuszek na mojej ręce. Gdy przyglądałam się ozdobie w blasku słońca, cudownie mieniła się różnymi kolorami.
- Podoba ci się? - Usłyszałam tuż przy uchu.
- Tak jest śliczna. A ty co sądzisz?
- Moim zdaniem jest godna ręki księżniczki. - Dostrzegłam jak wyciąga z kieszeni spodni kilka złotych monet i podaje sprzedawcy. - Teraz jest twoja.
- Oh, ale ja nie mogę tego przyjąć. - Zrobiło mi się głupio. Ta bransoletka wyglądała na drogą. Nie mogłam przyjąć takiego prezentu.
- Za późno. Już zapłaciłem. - Uśmiechnął się do mnie. Złapał mnie za rękę i pociągnął dalej między kolejne stragany.
- Naprawdę powinniśmy to oddać. - Nalegałam, jednocześnie mocno ściskałam jego dłoń, żeby nie zgubić się w tłumie.
- Jeszcze raz to usłyszę i się obrażę.
Wyszliśmy na duży plac, po środku którego stała ogromna fontanna. Usiedliśmy na jej brzegu, odpoczywając od tłumu. Zanurzyłam rękę w przyjemnie chłodnej wodzie. Było bardzo ciepło i pomimo zwiewnej jasnej sukienki którą miałam na sobie, czułam że się zgrzałam. Znów zauważyłam grajka, tym razem zachęcał ludzi do zabawy i tańca.
- Chcesz zatańczyć? - Propozycja Fenrira trochę mnie zaskoczyła.
- Wolę posłuchać. Totalnie nie umiem tańczyć.
- Całkowicie rozumiem. Ja też nie.
Siedzieliśmy jeszcze przez chwilę obserwując bawiących się ludzi i słuchając kolejnych skocznych utworów. Repertuar i energia tego grajka zdawały się nieskończone. Miło spędzony czas upływał bardzo szybko. Uznałam że pora wracać, zanim moje zniknięcie znów wyda się podejrzane.
Pożegnałam się z Fenrirem przy wejściu do pałacowych ogrodów. Nauczona wcześniejszym doświadczeniem, zdjęłam bransoletkę i ukryłam zaraz po powrocie do komnaty. Miałam zaledwie kilka chwil dla siebie zanim do komnaty wpadła Keira.
- Wybacz pani, że przychodzę tak późno. Mam nadzieję że mnie nie potrzebowałaś.
Jej wygląd świadczył o tym że nie odpoczywała przez cały ten czas. Włosy miała potargane, na twarzy rumieńce. Jej sukienka w kilku miejscach była wyplamiona.
- W porządku, Keiro. Nic się nie stało.
Uśmiechnęłam się do niej. Bardzo chciałam żeby poczuła się swobodnie w moim towarzystwie.
- Właściwie to przychodzę z pytaniem. Czy zechcesz zjeść dziś kolację z królem?
Przyszło mi do głowy, że skoro Loki chce abym mu towarzyszyła to powinien sam mnie zaprosić. Wiedziałam jednak jak Keire stresuje wszystko co z nim związane. Nie chciałam dokładać jej zmartwień.
- Oczywiście...
- Cudownie! - Wykrzyknęła, klaszcząc kilka razy w dłonie. Nie dała mi nawet dokończyć zdania. Ucieszyła się co najmniej tak jakby to ona dostała zaproszenie. - Wrócę pomóc ci się przygotować.
Zniknęła za drzwiami tak nagle jak się w nich pojawiła. Uznałam że mam wystarczająco dużo czasu aby wykąpać się przed kolacją. Nie widziałam się z Lokim kilka dni i z jakiegoś powodu, zaczęłam się bardzo stresować perspektywą wspólnie spędzonego wieczoru. Uświadomiłam sobie że nie znam tutejszych zwyczajów. Nie mam pojęcia jak powinnam się zachowywać. Będziemy sami, czy może będzie więcej osób? Leżałam w wannie tak długo aż woda zrobiła się zupełnie zimna. Nie minęło dużo czasu od wyjścia z kąpieli a do komnaty znów wpadła Keira.
- Już czas się szykować, moja pani. - Skierowała się prosto do szafy i zaczęła przeglądać jej zawartość.
- Keiro do kolacji jeszcze dużo czasu. - Jej entuzjazm sprawiał mi radość.
Odłożyła kilka sukienek na łóżko i podeszła do toaletki.
- Siadaj, pomogę ci się uczesać. - Nie protestowałam. Zajęłam miejsce a Keira od razu zabrała się za rozczesywanie moich włosów. Wpatrywałam się w swoje odbicie. Przypomniało mi się moje stare zdjęcie z rodzicami. Byłam bardzo podobna do matki, miałam takie same włosy w odcieniu czekolady mlecznej i delikatne rysy twarzy. Jedynie szare oczy miałam po tacie.
- Masz jakieś życzenia? Jak cię uczesać?
- Zdam się na ciebie. - Wiedziałam że ma już pomysł. Nie chciałam odbierać jej radości.
- Masz piękne włosy. Wystarczyłoby je tylko delikatnie pofalować.
Przymknęłam oczy, czułam się jak w profesjonalnym salonie fryzjerskim. Słuchałam jak Keira nuci jakąś melodie. Wydała mi się znajoma, już kiedyś słyszałam jak nuciła dokładnie to samo.
- Co to za piosenka? - Zagadnęłam.
- To piosenka opowiadająca historię Baldura. Moja matka często nuciła ją mnie i moim czterem siostrom. Ma niestety smutne zakończenie więc nucę tylko pierwszą zwrotkę.
Uśmiechnęła się do mnie w lustrze, oceniając efekt swojej pracy.
- No ale nie czas na to. Pora wybrać sukienkę.
Wskazała na cztery suknie leżące na łóżku. Dwie od razu odrzuciłam moim zdaniem były zbyt odważne. Przyjrzałam się tym, które pozostały. Obie były bardzo piękne.
- Keiro, nie wiem czy to konieczne. Przecież to tylko kolacja. Nie idę na randkę. Wystarczy coś prostego.
- Musisz pięknie wyglądać. Spędzisz ten wieczór w towarzystwie króla. Z tego co słyszałam będziecie tylko we dwoje. Kto wie co się może zdarzyć?
Puściła mi oczko i roześmiała się.
- Zapędziłaś się, moja panno. - Szturchnęłam ją przyjacielsko również się śmiejąc.
- Nie powiesz mi że ci się nie podoba.
- Keiro!
Chichotałyśmy obie jak nastolatki, kiedy zakładałam pierwszą suknię. Przyciągnęła moje spojrzenie od razu po wyjęciu jej z szafy. Zakładana na szyję, w ślicznym beżowym odcieniu. Kwiaty w górnej części, wspaniale podkreślały suknie. Z przodu zwiewne szarfy luźno opadały na nogi. Podeszłam do lustra i obróciłam się kilka razy. Podjęłam decyzję bez mierzenia kolejnej kreacji.
- Zostaje, jest idealna. - Zdecydowałam.
- Jesteś pewna?Może przymierzysz jeszcze inną?
- Jestem pewna.
Jeszcze kilka razy obróciłam się przy lustrze. Upewniając się że suknia leży tak jak powinna.
Wróciłyśmy do toaletki, żeby Keira mogła zrobić mi delikatny makijaż. Poszłoby nam zdecydowanie szybciej, gdyby nie ciągłe wybuchy śmiechu przez insynuacje mojej makijażystki. Na koniec poprawiła jeszcze fryzurę, efekt naprawdę mi zaimponował. Skończyłyśmy idealnie na czas, rozległo się pukanie do drzwi. Keira natychmiast spoważniała i poszła otworzyć. Zobaczyłam Lokiego i znów zaczęłam się stresować.
- Pięknie wyglądasz. Gotowa?
Podał mi ramię, a ja przyjęłam je przytakując. Dopiero gdy wychodziliśmy poczułam że boli mnie brzuch. Nie byłam pewna czy to od śmiechu czy może z nerwów.
- Wybacz że nie miałem dla ciebie czasu. Mam nadzieję że niczego ci nie brakowało.
- Nie, Keira bardzo mi pomaga.
- Cały dzień spędziłyście razem?
Zawahałam się nad odpowiedzią. Nie mogłam przecież wspomnieć o Fenrirze.
- Nie do końca. Usłyszałam rano w ogrodzie, że do miasta przyjechał targ. Poszłam więc pooglądać i trochę mi to zajęło.
Loki spojrzał na mnie badawczo. Nie byłam pewna czy mi uwierzył, ale nic nie powiedział. Dotarliśmy do jadalni.
Kiedy tylko przekroczyliśmy próg od razu uderzył mnie przyjemny zapach.
Usiedliśmy przy stole, a kelnerzy nosili kolejne półmiski z jedzeniem. Poruszali się jak cienie, w ciągu kilku minut stół się zapełnił. Zaczęłam jeść, nie widząc co powiedzieć. Miałam tyle pytań, a jednocześnie bałam się je zadać. Zastanawiałam się, co dzieje się teraz na Ziemi? Czy Loki zabił Avengersów? Dlaczego tak naprawdę mnie tu sprowadził?
- Cieszę się że posłuchałaś mojej prośby i nie kontaktujesz się z Fenrirem.
Spięłam się słysząc o czym mówi. Czy domyślał się że nie byłam na targu sama?
- Skąd się znacie? - Zmieniłam temat.
- Mamy wspólną przeszłość.
Liczyłam na trochę więcej szczegółów.
- Mówiłeś że jest niebezpieczny, dlaczego?
- Jest w przeważającej części zwierzęciem. Nie zawsze panuje nad swoimi instynktami.
Zrobiłam łyk wina. Musiałam pamiętać, że bez moich zdolności mogę się upić. A tego nie chciałam. Postanowiłam zadać jedno z dręczących mnie pytań.
- Dlaczego mnie tutaj zabrałeś?
- Już ci tłumaczyłem. Nie możesz tam wrócić zanim ta nędzna rasa nie zrozumie, że tak jest dla nich lepiej. -
Nie mogłam uwierzyć w to co właśnie usłyszałam. Przecież byłam taka sama jak inni ludzie. Wstałam od stołu, powstrzymując łzy.
- Wybacz, o panie. - Ukłoniłam się teatralnie. - Przedstawiciel nędznej rasy stracił apetyt.
- Amy, zaczekaj!
Wyszłam, chcąc znaleźć się jak najdalej od niego. Jak mógł powiedzieć coś takiego? Nie zdawał sobie sprawy że mnie tym zrani? A może doskonale wiedział. To co usłyszałam kilka razy chodząc po pałacu, miałoby wtedy sens. Byłam dla niego tylko zabawką. Nie liczył się z moimi uczuciami. Wpadłam do swojej komnaty zatrzaskując za sobą drzwi. Zdarłam z siebie suknie nie zwracając uwagi na to że mogę ją zniszczyć. Przypominała mi że założyłam ją dla niego. Poszukałam w szafie moich ziemskich ubrań. Pamiętałam że Keira je wyprała. Naciągnęłam na siebie koszulkę i luźne spodnie. Rzuciłam się na łóżko, czując że dłużej nie powstrzymam łez.
CZYTASZ
Naznaczona Przez Boga Kłamstw
FanfictionTo miało być zlecenie jak każde inne. Amy nie spodziewała się, że w kilka dni jej życie całkowicie się zmieni.