Rozdział 60

91 7 1
                                    

Spędzałam z Lokim każdą wolną chwilę. Przeciągnęłam się właśnie, wzdychając ciężko, kiedy przegrywałam kolejną partię szachów. O ile którąkolwiek z rozgrywek można było tak nazwać. Najdłuższa trwała może piętnaście minut.
- Oszukujesz! - Zawołałam, zakładając ręce na siebie i udając obrażoną, co tylko rozbawiło Lokiego.
- Owszem na twoją korzyść. - Powiedział przez śmiech. - Mogłaś wygrać w trzech ostatnich ruchach.
Niechętnie spojrzałam na plansze, próbując dostrzec o czym mówił.
- Szach mat, skarbie. Który to już raz?
- Nienawidzę tej gry! - Zaczęłam chować figury do pudełka.
- Sama chciałaś grać. - Odparł Loki, patrzą jak z impetem zatrzaskuje wieko pudełka. - Co z moją nagrodą? Wygrałem tyle razy, że chyba coś mi się należy.
Przewróciłam oczami, wstając z miejsca.
- Dostaniesz, kiedy stąd wyjdziesz. - Powiedziałam, uśmiechając się zalotnie. Już chciałam wychodzić, ale Loki zablokował mi drogę, opierając dłoń o ścianę na wysokości mojej głowy.
- Zapamiętam to. - Mruknął tuż przy moim uchu, sprawiając że natychmiast zrobiło mi się gorąco. Od dłuższego czasu nie mieliśmy czasu tylko dla siebie i napięcie między nami było niemal namacalne. Przygryzłam wargę, zwalczając pokusę pocałowania go. Odwróciłam głowę, uciekając przed jego intensywnym spojrzeniem.
- Niektórych części ciała lepiej nie gryźć. - Położył dłoń na moim policzku i kciukiem obrysował moje usta.
- Fuj! Jesteś obrzydliwy! - Odepchnęłam go, zniesmaczona takim komentarzem z jego strony.
- Miałem na myśli, że przegryzłaś sobie wargę. - Powiedział, pokazując krople krwi, która została na jego palcu. - A o czym ty pomyślałaś?
Poczułam jak momentalnie robię się czerwona.
- Nieważne. - Odparłam szybko chcąc natychmiast opuścić cele. Strażnik przyjrzał mi się uważnie, kiedy go mijałam. Miałam tylko nadzieję, że nie przysłuchiwał się naszej rozmowie.

*****

Wstałam wcześnie rano pełna energii. Postanowiłam wykorzystać pałacową kuchnie i sama przygotować śniadanie. Kucharz nie był zbyt zadowolony z tego pomysłu i cały czas powtarzał, że wtrącam się w jego prace. Nie wyrzucił mnie jednak, a ja starałam się nie wchodzić mu w drogę. Kilkadziesiąt minut później miałam dwa talerze gorących, pachnących naleśników z musem owocowym. Już zamierzałam opuścić kuchnie, ale nagle kucharz wyrósł przede mną jak spod ziemi.
- A dokąd to się panienka wybiera? - Uniósł jedną brew i patrzył na mnie z góry.
- Ja... - Nie wiedziałam co mam mu powiedzieć, ani dlaczego właściwie mam się przed nim tłumaczyć.
- Nic! - Krzyknął nagle tak głośno, że aż odstawiłam talerze na blat. - Powtarzam nic, nie może opuścić tej kuchni bez mojej aprobaty. - Uważnie przyjrzał się przygotowanym przeze mnie talerzom.
- Przecież nie zamierzam nikogo otruć. - Próbowałam się bronić. Mężczyzna, jednak nadal pozostawał podejrzliwy.
- No dobrze. - Powiedział w końcu po kilku sekundach milczenia. - Niech panienka to zabierze i już nie przeszkadza.
Poczułam ogromną ulgę mogąc w końcu opuścić kuchnie. Ten kucharz wyraźnie nie lubił obcych.
Po drodze spotkałam jeszcze Thora, posłałam mu promienny uśmiech, nie mając wolnej ręki aby pomachać.
- Dokąd tak pędzisz z tymi smakołykami? - Zagadnął, kiedy go mijałam.
- A jak myślisz? - Zręcznie odsunęłam talerz, kiedy próbował podkraść jeden placek.
- Jesteś dla niego za dobra. Loki nie zasłużył na takie traktowanie.
- Zapamiętam! - Zawołałam, odchodząc. Bardzo lubiłam pogawędki z Thorem, nie chciałam jednak żeby śniadanie wystygło.

*****

Wchodząc do celi nie miałam pojęcia co się zaraz wydarzy. Kiedy wychodziłam ostatnim razem wszystko było w porządku. Loki patrzył na mnie tak, że z jakiegoś powodu zaczęłam czuć się winna chociaż nie zrobiłam nic złego. Postanowiłam jednak zignorować to uczucie.
- Nie wróciłaś do mnie ostatniej nocy.
Zazwyczaj nie miałam nic przeciwko temu, że naruszał moją przestrzeń osobistą, jednak nie w sytuacji, kiedy mówił do mnie takim tonem, jakbym była jego własnością.
- Nie mówiłam, że wrócę. - Wyminęłam go i odstawiłam talerze na niewielki stolik. - Jestem o coś podejrzana? - Zapytałam, kiedy złapał mnie za przedramię i odwrócił w swoją stronę.
- Gdzie byłaś ostatniej nocy?
- W swojej komnacie. W łóżku. Sama. - Odparłam, kładąc nacisk na ostatnie słowo. Wyszarpnęłam rękę z jego uścisku, cały czas patrząc mu w oczy. Nie miałam pojęcia skąd takie pytania.
- Słyszałem, że dużo czasu spędzasz z Thorem. A teraz jeszcze to. - Wskazał na stojące na stole talerze. Nie zaprzeczałam, faktycznie często rozmawiałam z Thorem, ale nie widziałam w tym żadnego problemu.
- Zrobiłam dla nas śniadanie, co w tym złego? - Próbowałam zrozumieć ten nagły wybuch zazdrości i co ma z tym wspólnego przygotowane przeze mnie jedzenie, ale nie doszłam do żadnych sensownych wniosków.
- Nie jestem fanem midgardzkiego jedzenia, za to Thor bardzo za nim przepada. Nie pomyliło ci się czasem?
- Chciałam być zwyczajnie miła! - Krzyknęłam, nie rozumiejąc jak może mnie o cokolwiek oskarżać. Po tym wszystkim co dla niego zrobiłam. - Nie znam tutejszej kuchni tak dobrze, żeby cokolwiek ugotować, dlatego przygotowałam coś co znam.
Usiadłam przy stole nie zamierzając rezygnować z posiłku, chociaż całkiem straciłam apetyt. - Skoro nie potrafisz tego docenić to możesz siedzieć tutaj głodny!
Loki usiadł naprzeciw mnie i przez chwilę przyglądał się talerzowi.
- Zaskoczę cię! Nawet nie jest trujące! - Powiedziałam, wpychając sobie stanowczo zbyt duży kęs do ust, przy czym ubrudziłam sobie nos.
- Z pewnością. - Odparł Loki powstrzymując śmiech. - Dowiedzieliśmy się też, że nie potrafisz jeść jak człowiek. - Wyciągnął rękę, żeby wytrzeć moją twarz. Obiecałam sobie, że tym razem tak łatwo mu nie odpuszczę. Czułam jednak jak uśmiech sam ciśnie mi się na usta, Thor miał trochę racji byłam za dobra, ale nie potrafiłam inaczej.
- Przepraszam.
Prawie się zakrztusiłam słysząc to z jego ust.
- Powtórz bo chyba naprawdę coś mi zaszkodziło i mam halucynacje. - Uszczypnęłam się w przedramię, próbując upewnić, że to nie sen.
- Bardzo śmieszne.
-

Naznaczona Przez Boga KłamstwOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz