Rozdział 42

99 12 2
                                    

Njord jako ostatni wpadł do sali obrad. Zatrzasnął drzwi i stanął przodem do zebranych Avengers. Tak wściekły nie był od dawna. Przez to, że zataili przed nim część prawdy wyszedł na głupca, który nawet nie wie komu udzielił schronienia. Do tego pomysł z pojedynkiem wydawał mu się niewyobrażalnie głupi.
- Co to miało do cholery znaczyć?! Zrobiliście ze mnie naiwnego głupca! Zaufałem ci Thor! - Wskazał palcem na Gromowładnego. - Dałem wam schronienie i co mi z tego przyszło?!
- Wybacz, niektóre fakty nie wydały nam się w tamtym momencie istotne.- Kapitan Ameryka próbował załagodzić sytuację.
- Ryzykowanie życia moich ludzi nie wydało wam się istotne?! - Wściekłe spojrzenie Njorda zatrzymywało się na każdym po kolei. - Co to za potwór, o którym mówił Loki?
- Mamy wszystko pod kontrolą. Nikt nie ucierpi przez naszą obecność. Masz moje słowo - Zapewnienia Rogersa nie były jednak wystarczające dla króla Wanaheim.
- Wy wszyscy. - Wskazał palcem na każdego z wyjątkiem Thora. - Do odwołania zostaniecie w swoich komnatach pod kontrolą strażników.
- Njord daj spokój. - Wtrącił się Thor. -Przez wzgląd na łączącą nasze rody przyjaźń, zaufaj moim przyjaciołom.
- To teraz jesteśmy tu więźniami?! - Wykrzyknął Stark, wstając z miejsca. - Trzeba było zabić Lokiego, kiedy była okazja.
- Tony nie pomagasz. - Upomniał go Kapitan Ameryka. - Jeżeli taka jest wola Njorda to oczywiście się zastosujemy.
- Świetnie! Siedźmy dalej z założonymi rękami bo to wychodzi nam najlepiej!
- Przestańcie obaj! - Wrzasnęła Wdowa. - Zachowujecie się jak dwa nastroszone koguty!
- Loki chce nas skłócić. - Odezwał się nagle Bruce. - Tak jak było podczas ataku na Ziemię. - Wszyscy odwrócili się w jego kierunku. - Bo przecież tak właśnie działa, siejąc chaos.
- Tańczymy jak nam zagra, nawet o tym nie wiedząc. - Dokończyła Natasha. - Thor zaskoczył go propozycją pojedynku. Powinniśmy to wykorzystać.
- Loki nie będzie walczył uczciwie. - Wszyscy jednogłośnie przytaknęli słowom Thora.
- Spróbuje cię zabić. - Njord podrapał się po brodzie, intensywnie szukając jakiegoś rozwiązania.
- Nie sądzę. Taka wieść szybko dotarłaby do Asgardu i straciłby szacunek mieszkańców.
- Mimo wszystko uważaj. Moi ludzie będą gotowi, obawiam się, że tylko opóźniamy nieuniknione.
- Jesteś pewien, że dasz radę? - Zapytał Kapitan Ameryka. - Wciąż nie wróciłeś do pełni sił.
- Obawiam się, że nie mam wyboru.
- To ja zapytam inaczej - Natasha posłała Tonemu ostrzegawcze spojrzenie, ten jednak zupełnie ją zignorował. - Co jesteś gotów zrobić, jeżeli sprawy przybiorą gorszy obrót?
- Co mam ci powiedzieć? - Zapytał Thor, chociaż doskonale wiedział jakiej odpowiedzi się od niego oczekuje.
- Że jesteś gotowy na wszystko. - Naciskał Stark. Njord widząc jak napięta staje się atmosfera postanowił interweniować.
- Chciałbym jeszcze porozmawiać z tą dziewczyną, może nie jest tak oddana Lokiemu jak mu się wydaje.
- Jeżeli uda się ją przekonać, informacje które posiada mogą okazać się bezcenne. - Zauważył Kapitan Ameryka.
- Uważałbym z tym. - Odezwał się Bruce. - Wcześniej na sali wydawała się wpatrzona w niego jak w obrazek. To może się obrócić przeciwko nam.
- Zaryzykujemy. - Zdecydował Njord. - Poproszę strażnika, aby ją do nas przyprowadził.

     ****

Późnym popołudniem obudziło mnie pukanie do drzwi. Ciemne zasłony w oknach sprawiały, że w komnacie panował mrok. Surowy wystrój tego zamku zdecydowanie mi nie odpowiadał. 
- Chwileczkę! - Zawołałam zaspanym głosem, rozglądając się za jakimś okryciem. W końcu narzuciłam na siebie szlafrok, który znalazłam przewieszony przez oparcie krzesła. Podeszłam do drzwi, omijając rozciągniętą na podłodze skórę jakiegoś zwierzęcia. Pomimo lodowatej posadzki, postawienie stopy na tym dywanie nie wydawało się kuszące.
- Król Njord chce cię widzieć, pani. - Oznajmił strażnik stojący za drzwiami.
- Mnie? - Zapytałam, szczerze zaskoczona. Przetarłam oczy, próbując odpędzić oznaki niewyspania. Co mógł ode mnie chcieć tutejszy król?
- Natychmiast, pani. - Strażnik odwrócił się, ale nie odszedł. Zamknęłam więc drzwi, zabrałam najprostszą suknię i poszłam do łazienki się przebrać. Przemyłam twarz zimną wodą i spojrzałam do lustra, dostrzegłam ciemne cienie malujące się pod moimi oczami. Pomyśleć, że uzdrowiciel kazał mi ograniczyć stres i odpoczywać. Westchnęłam, związując włosy w kok, żeby nie tracić czasu na ich rozczesywanie. Wróciłam do żołnierza czekającego na korytarzu. W milczeniu poprowadził mnie korytarzami spowitymi w półmroku. Poczułam dreszcze na plecach. Czarne, puste ściany co jakiś czas rozświetlane pochodniami sprawiały, że czułam się jak w średniowiecznej twierdzy. Powoli przestawało mnie dziwić to jak ponurzy są ludzie tutaj. Gdybym spędziła większość życia w takim mroku też byłabym ponura. Nagle strażnik zatrzymał się i otworzył drzwi wykonane z ciemnego drewna. Gestem nakazał mi wejść, w środku o dziwo zastałam nie tylko Njorda, ale też wszystkich Avengers. Przełknęłam nerwowo ślinę, a drzwi zamknęły się z cichym skrzypnięciem.
- Usiądź moje dziecko. - Król wskazał mi jedno z wolnych krzeseł przy długim stole. Nie było tu wiele więcej mebli, zaledwie wygaszony kominek i kilka obrazów zawieszonych na ścianie przedstawiających jakieś bitwy. - Nie obawiaj się, chcemy tylko z tobą porozmawiać. - Jego słowa wyraźnie miały mnie uspokoić co jednak się nie stało. Czułam jak z nerwów pocą mi się dłonie i nerwowo rozglądałam się dookoła.
- O co chodzi? - Wykrzesałam resztki pewności siebie, żeby mój głos nie drżał przy mówieniu.
- Sądzimy, że potrzebujesz pomocy, ale boisz się o nią poprosić. Dlatego chcieliśmy porozmawiać z tobą bez obecności Lokiego. - Njord mówił spokojnie, jednak jego spojrzenie było bardzo przenikliwe.
- Próbowałaś mi pomóc, pozwól, że teraz to ja pomogę tobie. - Wtrącił Thor wyraźnie przejęty. Zastanawiałam się jak przekazać im, że jestem z Lokim szczęśliwa, w taki sposób aby uwierzyli, że nie kłamię. Nabrałam powietrza głęboko do płuc zanim zaczęłam mówić.
- Wiem, że to wyda wam się dziwne, ale ja go kocham i jestem z nim szczęśliwa. Jeżeli liczyliście na moją pomoc to przykro mi, ale muszę was rozczarować. - Uniosłam głowę, dostrzegając ich zaskoczone spojrzenia.
- Miłość? - Prychnął Stark ledwo powstrzymując śmiech. - Wybacz dziewczyno, ale tacy jak on nie są zdolni do miłości.
Nie skomentowałam tego, ale uśmiechnęłam się pod nosem widząc jak Wdowa szturcha go łokciem w bok.
- Jesteś pewna że to co czujesz to nie zwykły strach? - Zwróciła się do mnie. Przekrzywiłam pytająco głowę, zaciekawiona co usłyszę o swoich uczuciach od kogoś kto mnie nie zna.
- Odebrał ci rodzinę, dom, wszystko co miałaś. Zmusił do rzeczy, których nie chciałaś robić, manipulował tobą tak długo, że może zaczęłaś sobie wmawiać różne rzeczy, żeby przetrwać.
Pokręciłam tylko przecząco głową, słuchając tego wszystkiego. Jednom z rzeczy jakiej nauczyłam się będąc wilkołakiem to rozpoznawanie i kontrolowanie emocji. Nikt mi nie wmówi, że to co czuję to zwykły strach.
- Strach? - Zapytałam z niedowierzaniem. - Miałam więcej odwagi, żeby mu się przeciwstawić niż wy. Najpotężniejsi bohaterowie na Ziemi poddali się bez walki. Oddaliście wolność planety za życie jednej osoby. Loki miał rację, mówiąc że życie niektórych osób jest dla was ważniejsze niż milionów innych.
Sama byłam zaskoczona tym nagłym wybuchem złości. Przez kilka sekund miałam ochotę rozszarpać Wdowę za to co powiedziała. Nie miałam przecież powodu, żeby odczuwać aż tak silny gniew. Wzięłam kilka głębokich oddechów, próbując zapanować nad złością. Niewiele to jednak pomogło, czułam jak krew buzuje w moich żyłach. Przesunęłam palcami po drewnianym stole, zaciskając dłonie w pięści. Zobaczyłam głębokie zadrapania w blacie. Przyjżałam się swoim dłoniom, miałam wrażenie, że przez chwilę widzę pazury, żeby zaraz znów dostrzec zwyczajne palce. Potrząsnęłam głową nie wiedząc co się dzieje. Zerwałam się z miejsca i ruszyłam do drzwi pomimo protestów innych.
- Zaczekaj, nie skończyliśmy rozmawiać!
Pobiegłam do swojej komnaty nie mogąc uwierzyć w to co się właśnie wydarzyło. Nie wiedziałam czy ktoś oprócz mnie zauważył ślady na stole, ale nie chciałam tam wracać. Do zachodu słońca zostało niewiele czasu co jeszcze bardziej mnie przerażało.

W tym samym czasie.

Szef straży Wanaheim rzadko miewał gości w swoim domu. Tego popołudnia również nie spodziewał się żadnej wizyty, dlatego widok zielonej mgły, a następnie pojawiającej się postaci mocno go zaskoczył.
- Nie przypominam sobie, żebym cię zapraszał. - Mruknął niezadowolony. Loki zawsze zjawiał się w interesach i Valarad wiedział już, że jak zawsze dobrze zarobi.
- Twoja gościnność jest urzekająca. - Słysząc ten komentarz, Valarad tylko podniósł wzrok z nad miski z zupą, był głodny i zmęczony nie miał więc ochoty na uprzejmości.
- Zupy? - Zapytał sarkastycznie, wycierając brodę rękawem. Loki skrzywił się spoglądając na potrawę w garnku.
- Nie jestem głodny. - Odparł, siadając naprzeciw. - Chociaż moja prośba faktycznie ma związek z jedzeniem.
- Przesunął po stole niewielki flakonik przezroczystego płynu. - Jako szef straży masz dostęp do wszystkich pomieszczeń w zamku. - Kontynuował. - Kilka kropli tego musi znaleźć się w dzisiejszym jedzeniu Thora.
- Nie jestem kucharzem ani płatnym mordercą. - Valarad odchylił się na krześle i odsunął od siebie nieznaną substancję.
- To nie trucizna. - Wyjaśnił Loki, ale mina rozmówcy świadczyła o tym, że raczej mu nie uwierzył. - Chcę tylko wyrównać trochę szanse podczas pojedynku.
- To się nie uda. Njord nie jest głupcem zorientuje się, że coś jest nie tak.
- Nie pouczaj mnie tylko słuchaj. - Loki nerwowo spojrzał za okno. Do zachodu słońca pozostało niewiele czasu. Nie chciał też ryzykować, że ktoś zauwaźy jego nieobecność.
- Kiedy skończysz tutaj jak najszybciej zanieś rozkazy moim generałom. Czekają na ciebie. - Mówiąc to podał Valaradowi zapieczętowany list. Ten wziął go z westchnieniem, nie zamierzał dyskutować z Lokim. Jego zadaniem było wykonywanie rozkazów, a nie zastanawianie się nad ich sensem.
- Wiesz, że nawet trochę żałuję, że nie będzie mi dane zobaczyć tego pojedynku? - Wstał z uśmiechem, chowając list do kieszeni. Jeszcze raz przyjrzał się tajemniczej miksturze. Wolał nie znać jej składu ani dokładnego działania.
- Zawiedź mnie, a twoje beztroskie życie zamieni się w prawdziwe piekło. - Usłyszał jeszcze stojąc już przy drzwiach. Niemal zawsze słyszał podobne ostrzeżenie. Nigdy nie zawiódł Lokiego i tym razem również nie mogło być inaczej. Nie chciał na własnej skórze przekonać się na ile te groźby były prawdziwe.

Hej, na początek chciałam podziękować za tak pozytywny odbiór poprzedniego rozdziału. Każda gwiazdka czy komentarz jest ogromnym wsparciem i motywuje do dalszej pracy. Niestety wena bywa bardzo kapryśna stąd opóźnienie w publikacji tego rozdziału, wiem jest strasznie przegadany, ale było to konieczne. W następnym akcja nieco przyspieszy.

Naznaczona Przez Boga KłamstwOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz