Leżałam wtulając się w poduszkę i płakałam. Nie wiem jak długo. Nie miałam już sił udawać, że jestem silna, że to wszystko co robi mnie nie rani. Musiało minąć kilka godzin, zanim udało mi się uspokoić. W zamku panowała całkowita cisza, ja jednak nie chciałam spać. W mojej głowie było zbyt wiele myśli. Wyszłam na balkon, zimne nocne powietrze, przyjemnie orzeźwiało. Zapragnęłam się stąd wyrwać. Wrócić do normalnego życia, nigdy nie poznać Lokiego. Wychyliłam się przez balustradę. Było zbyt wysoko, żeby bezpiecznie zejść. Bez mojej siły i regeneracji za bardzo bałam się że spadnę. Zabrałam z szafki nocnej medalion i wyszłam na korytarz. Doskonale znałam już drogę do ogrodów. Bardzo szybko po wyjściu zatrzymał mnie jeden ze strażników.
- Co tu robisz, pani? - Uśmiechnął się do mnie przyjaźnie.
- Potrzebuję się przewietrzyć. Nie mogę spać.
- Pójść z tobą? Okolica nie jest bezpieczna w nocy.
- Nie trzeba. Chciałam pobyć sama, ale miło że pytasz. - Znalazłam w sobie resztę pozytywnej energii, żeby się uśmiechnąć.
- Dobrze, ale obiecaj mi jedno. Zameldujesz się u mnie w drodze powrotnej.
- Obiecuję. - Odpowiedziałam i poszłam w swoją stronę. Byłam już w ogrodach, ale tym razem nawet to miejsce nie dawało mi ukojenia. Zobaczyłam bramę przy której kilka godzin temu pożegnałam się z Fenrirem. Bez namysłu pchnęłam ciężkie drzwi i wydostałam się na zewnątrz. Poczułam się wolna, wciągnęłam rześkie powietrze do płuc i spojrzałam w gwiazdy. Poszłam dalej, aż dotarłam na skraj lasu. Wyglądał teraz na tyle groźnie, że nie chciałam wchodzić między drzewa. Nie wiedziałam jakie stworzenia tam mieszkają, a mimo wszystko nie chciałam umierać.
- Szkoda że cię tu nie ma. - Powiedziałam smutno, obracając w palcach medalion. Usiadłam pod jednym z drzew i patrzyłam na pałac w oddali. Było tak cicho i spokojnie. Jakby wszystko co żyło pogrążyło się w głębokim śnie. Nagle coś zaszeleściło w głębi lasu. Zerwałam się na nogi i zaczęłam wpatrywać się w ciemność. Zobaczyłam sylwetkę w dziwnym kształcie. Zbliżała się do mnie, już chciałam uciekać, ale rozpoznałam charakterystyczne ślepia.
- Fenrir! - Zawołałam radośnie, rzucając się na szyję ogromnego wilka. Przytuliłam się do jego gęstego futra. Pozwolił mi na tę chwilę radości po czym cofnął się o krok i szturchnął pytająco nosem.
- Znowu mnie ratujesz. Jesteś jak wilczy anioł stróż. - Powiedziałam patrząc w te błyszczące w ciemności oczy. Przekrzywił łeb, czekając aż opowiem ci się stało. Wyglądał jak przerośnięte szczenię.
- Loki... - Westchnęłam. - Powiedział coś co bardzo mnie zabolało. Obawiam się że plotki które słyszałam są prawdą... Jestem dla niego tylko zabawką... Boję się pomyśleć co zrobi kiedy się mną znudzi...
Zobaczyłam iskierki złości w jego oczach. Prychnął oburzony i pokręcił łbem.
- Ta pogarda w jego głosie, kiedy mówił o ludziach... Musiała dotyczyć też mnie...
Poczułam mokry język na moim policzku. Uśmiechnęłam się, wycierając twarz.
- Mogę z tobą zostać? Nie chcę wracać do pałacu.
Fenrir przez chwilę zastanawiał się nad tym co powiedziałam. Był wyraźnie zaskoczony moją prośbą. Po chwili jednak położył się żebym mogła wejść na jego grzbiet. Znów wtuliłam się w jego futro. Szedł powoli uważając na gałęzie i co jakiś czas upewniając się że nie spadłam. Nie zwracał uwagi na wszystkie niepokojące dźwięki dochodzące z każdej strony, a ja na jego grzbiecie czułam się niezwykle bezpieczna. Po kilku minutach, zaczęłam zasypiać kołysana jego spokojnymi ruchami.Obudziłam się całkowicie obolała. Leżałam w jamie, ale nigdzie nie było Fenrira. Chciałam wstać i się rozejrzeć. Wtedy zauważyłam ciężki łańcuch zapięty na mojej kostce. Drugi koniec przytwierdzony był do ściany. Nie rozumiałam co się dzieje, nie pamiętałam jak się tu znalazłam. Ostatnim moim wspomnieniem było zasypianie na grzbiecie wilka. Zaczęłam szarpać za łańcuch licząc że wyrwę go z kamiennej ściany, a kiedy to nie podziałało zaczęłam krzyczeć.
Miałam nadzieję że ktoś mnie usłyszy, że ktoś będzie przechodził w pobliżu.
- Nie wysilaj się, nikt cię nie usłyszy. - Usłyszałam głos Fenrira.
- Co masz na myśli? Skąd wiesz? - Zapytałam spanikowana.
- To moja ziemia. Nikt tu nie przyjdzie, bo każdy się boi. - Wyjaśnił spokojnie. Nic nie zostało z tego uroczego młodego mężczyzny, którego poznałam.
- Dlaczego to robisz? Sądziłam że się przyjaźnimy.
W odpowiedzi parsknął śmiechem i popatrzył na mnie z politowaniem.
- Ja nie mam przyjaciół. Jestem tylko bestią, którą każdy chce wykorzystać do swoich celów.
- Dlaczego więc mnie tu zabrałeś? Czego ode mnie chcesz?
- Pamiętasz, kiedy się poznaliśmy. Zapytałaś o moje rany. Wiesz skąd się wzięły? - Nie odpowiadałam, czując że i tak mi powie. - Kiedy się urodziłem, byłem mały i uroczy. Mieszkałem w pałacu i wszyscy mnie rozpieszczali. Każdy się zachwycał, byłem żywą maskotką. Jednak z czasem zacząłem rosnąć i rosnąć. W ich oczach przestałem być uroczy, a stałem się potworem. Podstępem zakuli mnie w magiczne łańcuchy i uwięzili pod zamkiem. Setki lat w ciemnościach i na łańcuchu. Na początku wyłem z bólu i rozpaczy. Zostałem zdradzony przez wszystkich. Później rozpacz przerodziła się w gniew. Czekałem tylko na odpowiednią okazję. Nadeszła, zupełnie nieoczekiwanie. Mój ojciec przyszedł do mego więzienia. Po setkach lat, przypomniał sobie o swoim dziecku. Zaproponował mi układ. Wolność w zamian za pomoc w podbiciu Midgardu. Zgodziłem się, ale w głowie miałem już własny plan. Kiedy przyprowadził ciebie, a ja wyczułem że zaczęło mu na tobie zależeć. Miałem już wszystko żeby się zemścić. Sądziłem że trudniej będzie się do ciebie zbliżyć, ale ten głupiec sam popychał cię w moje ramiona. Postaram się żeby cierpiał, tak jak ja cierpiałem przez setki lat. Znajdzie twoje ciało, jeszcze ciepłe, ale nie zdoła ci pomóc. A kiedy zobaczę jego rozpacz, rozszarpię go i zniszczę cały ten świat zbudowany na kłamstwie i śmierci.Wysłuchałam jego opowieści z ciekawością i rosnącym przerażeniem. Jak mogłam się tak bardzo pomylić? Z tej opowieści wynikało również że Loki był ojcem Fenrira. Nie miałam teraz jednak czasu się nad tym zastanawiać. Musiałam spróbować odwieść go od tego pomysłu.
- Fenrirze... Ja nie mogę sobie wyobrazić twojego cierpienia. Nie wiem jak to jest być uwięzionym tak długi czas, ale domyślam się, że to prawdziwy koszmar. Jednak zastanów się nad tym co chcesz zrobić... Jesteś teraz wolny. Możesz odejść, znaleźć kogoś komu zaufasz... Zemsta nie jest rozwiązaniem...
- Pragnę już jedynie zemsty.
Po tych słowach, zmienił się w wilka i wyszedł z jaskini. Obawiałam się, że przekonanie go będzie niemożliwe. Jego żal był zbyt duży. Tak bardzo żałowałam teraz, że nie posłuchałam ostrzeżenia Lokiego. Obawiałam się że nawet jeżeli mnie znajdą, nie dadzą rady Fenrirowi. On był zdesperowany, był gotowy sam zginąć żeby ukoić swój żal. Nie chciałam tracić siły na szarpanie się, które i tak nie miało sensu. Usiadłam więc opierając się o zimne skały i czekałam.****
W tym czasie w pałacu.
Keira jak co dzień rano przyszła do komnaty Amy. Była mocno zaskoczona, widząc rzuconą na podłogę suknię. Łóżko było zaścielone tak jakby kobieta nie spała w swojej komnacie. Zastukała do drzwi łazienki, a kiedy odpowiedziała jej cisza ostrożnie zajrzała do środka. Pomieszczenie było jednak puste. Pomyślała że Amy spędziła noc w komnacie Lokiego, ale co jej suknia robiła tutaj.
- Strażnik! - Zawołała, zaniepokojona.
- Co się dzieje? - Zapytał mężczyzna, wchodząc do komnaty.
- Widziałeś, żeby midgardka gdzieś wychodziła?
- Spotkałem ją w nocy. - Powiedział, przypominając sobie rozmowę z dziewczyną. - Powiedziała że potrzebuje świeżego powietrza. Miała się do mnie zgłosić gdy wróci, ale nie przyszła.
- Nie zaniepokoiło cię to? Przecież coś mogło jej się stać. - Keira nie mogła pojąć, dlaczego strażnik nikogo nie zawiadomił.
- Uznałem że była zmęczona i zapomniała, albo nie mogła mnie znaleźć.
Służka pokręciła głową z niedowierzaniem.
- Wołaj króla. Natychmiast! - Krzyknęła, widząc jak strażnik nadal stoi w miejscu. Gdy wybiegł zaczęła rozglądać się po komnacie, szukając czegoś co mogłoby pomóc odnaleźć Amy. Nic jednak nie znalazła, wyglądało to tak jakby wyszła i zamierzała zaraz wrócić. Nie mogła sobie darować, że jeszcze tu nie zajrzała przed pójściem do domu. W końcu i tak do późna pomagała w zamkowej kuchni. Wiedziała że jeżeli Amy szybko się nie znajdzie, to ten strażnik straci pracę, o ile nie głowę. Drzwi do komnaty ponownie się otworzyły. Keira widząc Lokiego natychmiast się skłoniła.
- Gdzie jest Amy? Kiedy ostatni raz ją widziałaś?
- Nie wiem, panie. Przyniosłam rano śniadanie, ale jej nie zastałam. Ostatnio widziałam ją jak pomagałam jej przygotować się na spotkanie z tobą, królu. Strażnik mówił, że widział jak wychodziła w nocy.
- Czyżby? - Loki przeniósł gniewne spojrzenie na mężczyznę.
- Powiedziała że wychodzi tylko na chwilę. Byłem pewien że wróciła, panie.
- A sprawdziłeś to? - Strażnik nerwowo pokręcił głową, patrząc w podłogę.
- Przeszukać teren wokół pałacu.
Strażnik natychmiast się oddalił, nie chcąc bardziej prowokować Lokiego.
- Zabrała coś ze sobą? - Zwrócił się do Keiry.
- Nie, panie. Jedynie się przebrała. - Odpowiedziała, wskazując leżącą na podłodze suknie.
- A medalion z głową wilka, widziałaś go gdzieś?
Keira natychmiast podbiegła do toaletki i przeszukała szkatułkę na biżuterię.
- Nie ma, panie. Amy nie chciała się z nim rozstawać.
- Już ja wiem dlaczego. - Loki wyszedł z komnaty, wiedząc że dziewczyna go okłamała. Podejrzewał że mimo jego ostrzeżeń nadal widuje się z Fenrirem. Kiedy tylko wspomniał o tym przy kolacji bardzo się zdenerwowała. Musiała znów pójść do niego i tym razem coś ją zatrzymało. Miał tylko nadzieję że uda się ją znaleźć zanim coś jej się stanie.
CZYTASZ
Naznaczona Przez Boga Kłamstw
FanfictionTo miało być zlecenie jak każde inne. Amy nie spodziewała się, że w kilka dni jej życie całkowicie się zmieni.