Rozdział 59

87 6 4
                                    

Minęło kolejnych kilka dni, które spędziłam głównie na przygotowaniach do ślubu. Trudno, jednak było cieszyć się tym czasem, skoro w głowie miałam jedynie ostatnią rozmowę z Thorem. Cały wolny czas jaki mi pozostał spędzałam w bibliotece, szukając jakiegoś rozwiązania. Ktoś przed Erevanem musiał już wcześniej użyć tego sposobu. Potrzebowałam chociaż cienia nadziei, że tamta śmierć to tylko zbieg okoliczności. Nawet nie zauważyłam, kiedy za oknami zrobiło się ciemno. Bibliotekarz znalazł mnie otoczoną stosami ksiąg.
- Wybacz, pani, ale muszę powoli zamykać bibliotekę.
Podskoczyłam, przestraszona nagłym pojawieniem się starszego mężczyzny tuż przy moim stoliku.
- To już jest tak późno? - Zapytałam, przecierając zmęczone oczy.
- Nie, ale mam jeszcze coś do załatwienia. Czyżbyś poszukiwała inspiracji do napisania swojej przysięgi małżeńskiej?  - Wskazał na otaczające mnie książki.
- Przysięgi... Nie... - Zastanawiałam się, dlaczego dowiaduje się o tym całkowicie przypadkiem. Mimo wszystko uznałam, że tym martwić się będę później. - W zasadzie to szukam czegoś o możliwości oddania drugiej osobie części swojego życia. Słyszał pan może o tym?
- To bardzo piękny gest o wyjątkowo mrocznej historii. - Bibliotekarz poprawił okulary i sięgnął po jedną z grubych ksiąg na regale obok. Przewracał kolejne pożółkłe strony, pełne różnych rycin. Byłam pod wrażeniem tego, że niektóre poruszały się niczym żywe. - W całej historii dziewięciu światów użyto go zaledwie dwa razy. Po raz pierwszy przez czarownika z Wanaheim. Do stworzenia tego niesamowitego zaklęcia zszedł on aż do Niflheim i zawarł pakt z boginią śmierci.
- Co zawierał ten pakt? - Zapytałam. Na wspomnienie bogini śmierci, ciarki przebiegły mi po plecach.
- Tego nie wiem. Krążą jednak plotki, że jest to ukryta klątwa. Ma ona być karą dla tych, którzy chcieliby oszukać śmierć.
- Klątwa... - Powtórzyłam bezwiednie.
Bibliotekarz zamknął księgę i odłożył spowrotem na miejsce. Podziękowałam mu za pomoc i wyszłam, pamiętając że przecież mężczyzna gdzieś się spieszył.

*****

Jedna dobra rzecz zdarzyła się tego wieczoru, która natychmiast poprawiła mi humor. Thor nareszcie zgodził się, żebym mogła zobaczyć Lokiego. Kiedy mi o tym mówił, musiałam naprawdę hamować swoją ogromną radość. Miałam wrażenie, że czekałam na to całe wieki. Pomimo późnej pory zdecydowałam, że nie będę czekać nawet kilku godzin dłużej. Popędziłam tylko do swojej komnaty, aby się przebrać. Keira była mocno zaskoczona moimi przygotowaniami do wyjścia.
- Wybierasz się gdzieś, pani?
- Owszem! - Odparłam radośnie, obracając się przy lustrze. Czerwona, rozkloszowana sukienka zawirowała.
- Wydajesz się szczęśliwa. - Widziałam ulgę malującą się na jej twarzy. Ostatnie dni chodziłam raczej przygnębiona. Keira martwiła się o mnie, a od kiedy wiedziała o ciąży jej troska o moje zdrowie jeszcze się podwoiła.
- Jestem! I nie pozwolę, żeby cokolwiek zepsuło mi ten wieczór. - Poprawiłam jeszcze delikatny makijaż i byłam gotowa do wyjścia.

*****

Nie mogłam uwierzyć, że w końcu nadszedł moment na który tak czekałam. Nigdy nie naciskałam na Thora, żeby szybciej podjął decyzję. Wiedziałam, że sytuacja była wyjątkowo trudna. Rada była gotowa ustąpić i pozwolić gromowładnemu powrócić na tron, ten jednak konsekwentnie odmawiał. Jednocześnie wyraźnie obawiał się pozostawić Lokiemu władzę. Nikt nie chciał aby ostatnie wydarzenia powtórzyły się za jakiś czas. Pomysł ślubu nie wszystkich przekonywał i wydawał się ryzykowny.
Westchnęłam, poprawiając włosy i ruszyłam w stronę więzienia. Nie byłam tam od mojej nieudanej próby uwolnienia Thora i niechętnie wracałam do podziemi zamku. Nie miałam pojęcia czego się spodziewać, ale mimo wszystko w głębi serca cieszyłam się, że znów zobaczę Lokiego. Minęłam kilka pustych cel, aż w końcu moje serce zabiło szybciej na widok ukochanego. Siedział na podłodze wpatrując się w przeciwległą ścianę.
- Hej. - Powiedziałam cicho, próbując zwrócić na siebie jego uwagę.
- Odejdź. Nie chcę żebyś mnie takiego oglądała. - Nawet na mnie nie spojrzał. Jego słowa zabolały, ale nie zamierzałam się tak łatwo poddać. Poprosiłam strażnika, aby wpuścił mnie do celi. Po upewnieniu się, że nie mam przy sobie nic niebezpiecznego, mężczyzna otworzył barierę i wpuścił mnie do środka. Loki wciąż unikał mojego spojrzenia, uparcie wpatrując się w ścianę. Usiadłam obok niego w milczeniu, dając mu czas, którego potrzebował. Wiedziałam, że nie pogodził się z porażką i pewnie nigdy tego nie zrobi.
- Dlaczego wciąż tu jesteś? - W pierwszej chwili nie zrozumiałam pytania. - Nie chce, żebyś zgadzała się na ślub z litości.
- Z litości? Kocham cię i nic tego nie zmieni.
Loki w końcu na mnie spojrzał. Dostrzegłam jak kąciki jego ust delikatnie się uniosły. Objął mnie ramieniem, przyciągając do swojego boku. Wtulilam się w niego w końcu czując odrobinę spokoju i bezpieczeństwa. Dostrzegłam kajdany na jego nadgarstkach. Przesunęłam dłonią po jego ręce, aż natknęłam się na zimny metal. - Ranią cię?
- Nie, dopóki nie próbuje używać magi. Thor nie ucieka się do tortur. Jest na to zbyt tchórzliwy.
- Powinieneś się cieszyć!- Skarciłam go. - Poza tym czasami łaska bywa oznaką siły. Może gdybyś to wiedział, to teraz byłbyś wolny. - Powiedziałam, zakładając ręce na piersi i odsuwając się nieznacznie. Sądziłam, że go tym rozzłoszczę, a wywołałam tylko uśmiech na jego twarzy.
- Pewnie masz rację. - Przyciągnął mnie spowrotem do siebie. - Przez chwilę znów poczułem się jakbym miał kilka lat, a matka przyłapała mnie na szykowaniu kolejnego psikusa.- Poczułam jak jego klatka piersiowa trzęsie się od śmiechu. - Użyłaś dokładnie tego samego tonu i miałaś ten sam wzrok.
Również się uśmiechnęłam, zadowolona, że udało mi się poprawić mu humor.
- Kocham cię. - Wyznałam, zerkając w górę na jego twarz. Miłość, którą widziałam w jego oczach wynagradzała mi wszystko. Poczułam jak Loki kciukiem gładzi mój policzek. Nie miało dla mnie żadnego znaczenia, że jesteśmy zamknięci w celi. Dopóki miałam go u swego boku mogłam spędzić tam nawet całą wieczność. Zrobiło mi się niesamowicie błogo, od dawna nie czułam się tak zrelaksowana.
- Pamiętaj, że musisz zaraz wracać do swojej komnaty. - Powiedział Loki, gładząc mnie po plecach. Musiał zauważyć jak zamykają mi się oczy.
- Nigdzie się nie wybieram. - Podniosłam się, rozglądając po pomieszczeniu. Podeszłam do niewielkiego łóżka zabierając koc i kilka poduszek.
- Rozumiem, że chcesz mnie za coś ukarać, ale i bez tego to łóżko jest wystarczająco niewygodne.
Odwróciłam się rozbawiona i rzuciłam w niego poduszką, którą Loki złapał i włożył sobie pod głowę.
- A zatem ucieszy cię fakt, że dzisiaj nie musisz na nim spać.
Zajęłam się układaniem wszystkiego, tak żeby stworzyć nam przytulny kącik. Posłanie nie mogło się równać z porządnym łóżkiem, ale efekt był dla mnie zadowalający.
- Ty masz poduszki, a ja mam ciebie. - Oznajmiłam, spowrotem wtulając się w Lokiego i przykrywając nas kocem. Po raz kolejny tego wieczoru usłyszałam jak się śmieje. To było niesamowite, ale od początku naszej znajomości nigdy nie słyszałam żeby robił to tak często. Fakt, że postanowiłam z nim zostać musiał naprawdę wiele dla niego znaczyć.

****


Po przebudzeniu przyszedł mi do głowy pewien plan. Chciałam wykorzystać fakt, że wciąż mogę cieszyć się nienaganną figurą. Niedługo założenie odważniejszej sukienki będzie dla mnie niemożliwe, dlatego zamierzałam cieszyć się tym póki mogłam. Żałowałam tylko, że w celi światła nigdy nie gasły całkowicie. Strażnicy cały czas mogli zobaczyć co dzieje się w środku, nie mogłam więc liczyć nawet na odrobinę prywatności. Jednak prędzej czy później Loki wyjdzie z tej celi i chciałam dać mu conajmniej kilka powodów do dłuższego zostania w naszej sypialni. Na razie musiałam wydostać się z jego objęć co wcale nie było takie łatwe. Poczułam jak Loki odgarnia moje włosy, a chwilę później słodkie pocałunki na szyi. Mruknęłam zadowolona, właśnie tak mogłabym się budzić każdego poranka. Przewróciłam się na plecy i podniosłam opierając na łokciach.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś? - Zapytał, kładąc dłoń na moim brzuchu. Nie byłam gotowa na poważne rozmowy zaraz po przebudzeniu.
- Nie wiem... Czekałam na odpowiedni moment i jakoś tak wyszło... Przepraszam.- Czułam się winna. Nie miałam prawa tego przed nim ukrywać, powinien wiedzieć. Zachowałam się jak nieodpowiedzialna nastolatka.
Loki pocałował mnie w czubek głowy, dając do zrozumienia, że się nie gniewa. Odetchnęłam z ulgą, ale skoro już rozmawialiśmy na poważne tematy postanowiłam powiedzieć co mnie dręczy.
- Wiem o czym rozmawiałeś z Erevanem w Alfhaim i wiem co chcesz dla mnie zrobić. - Przerwałam na chwilę nerwowo bawiąc się paskiem od sukienki. Loki cierpliwie czekał, aż będę gotowa kontynuować. - To bardzo piękne i naprawdę doceniam, ale nie sądzisz, że to zbyt niebezpieczne?
- Niebezpieczne? Skąd taki pomysł? - Wydawał się naprawdę zaskoczony tym co powiedziałam. Nie mogłam uwierzyć, że nie wiedział o ryzyku związanym z tym zaklęciem.
-

Przecież matka Lilian zginęła właśnie przez to. - Powiedziałam, siadając i opierając się o ścianę.
- Matka Lilian zmarła w wyniku komplikacji przy porodzie. Żadna magia nie miała z tym nic wspólnego.- Loki wyraźnie widział jak bardzo się martwię i próbował mnie uspokoić.
- To nie wszystko. - Zaprzeczyłam, opaltając ramionami kolana. - Spotkałam kobietę, która przedstawiła się jako bogini śmierci. Powiedziała, że dziecko, które noszę musi umrzeć zanim otworzy oczy.
- Hela... - Loki wyraźnie pobladł, kiedy  wspomniałam o bogini śmierci. - Nie ośmieliłaby się.
- Co masz na myśli? - Łudziłam się, że chociaż w takiej sytuacji będzie ze mną szczery i odpowie na moje pytania.
- Nic. Tak kobieta kłamała. Wykorzystała twoją niewiedzę, żeby cię oszukać i nastraszyć. - To że kłamał było w tamtym momencie, aż nazbyt oczywiste. Nigdy wcześniej i nigdy później nie słyszałam tak autentycznego strachu w jego głosie.
- Po co miałaby to robić? - Postanowiłam nadal drążyć temat.
- Nie wiem, ale nie obawiaj się. Nie pozwolę cię skrzywdzić.
Jego zapewnienia wcale mnie nie uspokoiły. Nie mogłam jednak nic zrobić. Tym razem nie było wroga, którego można pokonać. Nie było też rany do wyleczenia. Jedynie czas, który nieubłaganie odmierzał kolejne dni.

Hej, mam do was pytanie. Czy chcielibyście przeczytać alternatywne zakończenie opowiadania? Pojawiłoby się w momencie w którym zgodnie z historią zakończyłoby opowiadanie, jednak nie będzie to koniec. Jeżeli jesteście chętni to dajcie znać w komentarzach.

Naznaczona Przez Boga KłamstwOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz