Rozdział 15

206 12 0
                                    

Obudziłam się zupełnie nie pamiętając że nie jestem sama. Przeciągnęłam się i przewróciłam na bok. Dopiero wtedy przypomniałam sobie o obecności Lokiego. Wciąż spał, nie chciałam go budzić, dlatego starałam się nie ruszać. Leżałam więc, starając się uporządkować chaos panujący w mojej głowie. Pierwszy raz nie potrafiłam określić swoich uczuć wobec kogoś. Rozum miał swoją rację, Loki był porywczy i potrafił być bardzo brutalny o czym nie raz się przekonałam. Gardził ludźmi i wcale tego nie ukrywał. Pytanie tylko czy mną też? Z drugiej strony za każdym razem gdy go widziałam moje serce biło szybciej. Uratował mi życie już dwukrotnie. Ostatnio nawet narażając własne. Czegoś takiego nie robi się dla kogoś kto jest nam obojętny.
- Znowu to robisz. - Nawet nie zauważyłam, kiedy się obudził.
- Co takiego? - Nie rozumiałam, przecież nic teraz nie zrobiłam.
- Przyglądasz mi się.
- Nie chciałam cię budzić, dlatego starałam się nie ruszać. - Zaczęłam się usprawiedliwiać, czując że znów się czerwienię. Loki roześmiał się widząc moje zakłopotanie.
- Szkoda że w nocy nie byłaś tak wspaniałomyślna.
- Mogłeś wyjść kiedy zasnęłam.
- Nie odmawiam towarzystwa pięknej kobiecie. Zwłaszcza jak sama zaprasza mnie do łóżka. - Poczułam jak gładzi mnie po policzku. Moje ciało przebiegł przyjemny dreszcz. Coraz bardziej lubiłam jego dotyk.
- Nie przyzwyczajaj się. Traktuję cię co najwyżej jak przyjaciela. - Chcąc trochę zwiększyć dystans, przewróciłam się na plecy. To jednak nie pomogło, Loki znów się przysunął, patrząc na mnie z góry.
- Nie mam przyjaciół, wymyśl coś innego.
- Może właśnie to jest problem.
Cały czas zmniejszał dystans dzielący nasze usta. A ja nie potrafiłam się odsunąć. Patrzyłam tylko w te zielone tęczówki jak zahipnotyzowana.
- Przyjaciel? Czyli jak cię teraz pocałuję, to mnie odepchniesz?
- Co?
Złączył nasze usta zanim zdążyłam zareagować. Położyłam ręce na jego ramionach, chcąc go odsunąć, ale nie potrafiłam się na to zdobyć. Zapragnęłam więcej, wplotłam palce w jego włosy i oddałam pocałunek. Jeżeli miałam tego później żałować to trudno. Jego ręka przesunęła się po moim boku, wywołując kolejny dreszcz przyjemności. Wiedziałam w tym momencie, że serce wygrało z rozumem. Pragnęłam go i nie chciałam dłużej z tym walczyć. W tym momencie drzwi do komnaty otworzyły się. Odskoczyliśmy od siebie jak poparzeni. Keira stanęła jak osłupiała. W dłoniach ściskała tacę że śniadaniem. Całkowicie zapomniałam że przyjdzie. Roześmiałam się, jednak Lokiemu wcale nie było do śmiechu. W ułamku sekundy dopadł do dziewczyny, łapiąc ją za gardło i podnosząc do góry. Taca z brzękiem upadła na podłogę, wszystko co na niej stało się potłukło.
- Jak śmiesz wchodzić do komnaty bez pukania.
- Loki! - Krzyknęłam, widząc przerażenie dziewczyny. Zdecydowanie przesadzał, przecież nic się nie stało. - Puść ją, przecież nic takiego nie zrobiła. - Próbowałam go uspokoić, ale to nie działało. Keira powoli przestawała się szarpać, była cała sina.
- Loki, proszę przestań. - Byłam zdesperowana, nie wiedziałam jak pomóc przyjaciółce. W końcu puścił dziewczynę, rzucając ją na ziemię jak szmacianą lalkę.
- Posprzątaj i wynoś się.
Keira trzęsąc się zaczęła zbierać szkło z podłogi. Chciałam się schylić i jej pomóc, ale Loki mnie powstrzymał.
- To jest jej zadanie.
- A w czym ona jest gorsza ode mnie? - Zapytałam, odpychając go. Nie mogłam uwierzyć jak szybko, przyjemny poranek zmienił się w koszmar. I to z powodu takiej błahostki. Właśnie przez takie zachowania cały czas miałam wątpliwości. Pomimo niezadowolenia Lokiego, pomogłam Keirze posprzątać. Chciałam ją jakoś pocieszyć, ale bałam się że pogorszę tym sytuację dlatego milczałam. Poczekałam aż dziewczyna wyjdzie i odwróciłam się do Lokiego. Miałam ochotę mu przywalić.
- Co to miało znaczyć?! Prawie ją zabiłeś tylko dlatego, że zapomniała zapukać!
- Przesadzasz, nic jej się nie stało.
- Nic się nie stało? - Nie mogłam uwierzyć w to co słyszę. On naprawdę nie widział niczego złego w tym co zrobił. Westchnęłam zirytowana i podeszłam do szafy szukając czegoś żeby szybko się przebrać. Wyjęłam pierwszą lepszą sukienkę, którą wystarczyło naciągnąć przez głowę.
- Mądry król, szanuje wszystkich swoich poddanych. - Powiedziałam, znikając za drzwiami od łazienki. Przemyłam twarz, chłodną wodą i przebrałam się. Chciałam znaleźć Keirę i upewnić się że wszystko z nią w porządku. Wróciłam do komnaty i ignorując Lokiego, skierowałam się prosto do drzwi.
- Dokąd idziesz?
- Nie twoja sprawa. - Warknęłam i wyszłam trzaskając drzwiami. Zapytałam jednego ze strażników, dokąd poszła Keira. Tak jak podejrzewałam, skierowała się do kuchni, wyrzucić potłuczone naczynia. Udało mi się tam dotrzeć, pytając po drodze napotkanych osób, którędy powinnam iść. Pałac był zbyt duży, żebym zdążyła nauczyć się układu pomieszczeń. W kuchni panowało spore zamieszanie, każdy zajęty był swoją pracą. Rozejrzałam się, szukając charakterystycznego blond warkocza. Mam cię, pomyślałam, widząc Keirę siedzącą przy jednym z blatów. Podeszłam do niej, twarz miała ukrytą w dłoniach, a jej ciało całe się trzęsło. Płakała i wcale mnie to nie dziwiło. Podniosła wzrok, kiedy położyłam jej dłoń na ramieniu.
- Wybacz pani, zaraz przygotuję ci świeże śniadanie.
Serce mi pękało, widząc ją w takim stanie.
- Nie trzeba. - Objęłam ją, chcąc okazać jej moje wsparcie. - Nie popieram tego co zrobił Loki. Nie powinnaś się obwiniać. - Gładziłam ją po plecach, czekając aż się uspokoi. Kilka osób przerwało na chwilę pracę i przyglądało nam się. Nie obchodziło mnie to, czułam że właśnie tego Keira teraz potrzebuję.
- Może chcesz wziąć dzisiaj dzień wolny? - Zaproponowałam, powrót do domu pozwoliłby jej się zrelaksować.
- Nie trzeba, pani. Już mi lepiej. - Odpowiedziała, odsuwając się. - Jesteś dla mnie taka dobra. W Midgardzie wszyscy są tacy życzliwi?
- Niestety, żaden świat nie jest idealny.- Ucieszyłam się, widząc że przestała płakać. Na jej twarzy pojawił się nawet niewielki uśmiech. Zostawiłam ją, pozwalając wrócić jej do obowiązków. Moim zdaniem powinna skorzystać z dnia wolnego, ale nie mogłam jej zmusić. Wyszłam z kuchni, nie mając pomysłu co mogłabym teraz robić. Błądziłam więc przez jakiś czas po korytarzach. W końcu trafiłam na bibliotekę. Jedne z nielicznych miejsc, które wszędzie wyglądało tak samo. Uwielbiałam zapach książek. Nie starczyłoby mi życia, żeby przeczytać wszystko co się tutaj znajdowało.
- Interesuje cię jakiś konkretny tytuł? - Zaczepił mnie starszy mężczyzna, który zapewne był bibliotekarzem i opiekował się tym miejscem.
- Niestety, nie znam języka w którym napisane są te książki. - Na te słowa, poważną minę mężczyzny rozjaśnił uśmiech.
- Ah, więc to ty jesteś tą wybranką króla, o której wszyscy mówią.
- Wybranką? Takiego określenia bym nie użyła.
- A jednak, jesteś naszym promykiem nadziei w tych mrocznych czasach. - Mówił tak jakbym miała jakikolwiek wpływ na Lokiego. On mnie nie słuchał, dzisiejszy poranek był tego doskonałym przykładem.
- Opowie mi pan coś więcej o tym miejscu?
- Gdybyś mogła odwiedzić ten świat za panowania Odyna. Zakochałabyś się. - Widziałam uśmiech na jego twarzy. Musiał bardzo dobrze wspominać, przeszłość. - Ta kraina dosłownie rozkwitała pod jego rządami. Zaprowadził pokój w dziewięciu krainach i przez lata stał na jego straży. Wszyscy mieli nadzieję, że władzę po nim obejmie Thor. Niestety książę zrzekł się prawa do tronu, wybierając życie między śmiertelnikami. I tak Loki dostał to, czego pragnął od dawna. Władzę nad dziewięcioma krainami. Bardzo szybko zniszczył wszystko na co Odyn ciężko pracował przez lata. Loki nie szanuje życia i przelewa krew niewinnych dla własnych celów. Twój świat zresztą doskonale to obrazuje. Obawiam się, że Asgard zapłaci za to bardzo wysoką cenę.
- Uważasz że Loki nie jest dobrym królem, prawda?
- To ty tak powiedziałaś moja droga.
Uśmiechnął się do mnie, ale wiedziałam że to tylko pozory. Widać było że bardzo go martwi to co się dzieje.
- Obiecuję że ta rozmowa zostanie między nami. - Powiedziałam, opuszczając bibliotekę. To czego się dowiedziałam dało mi do myślenia. Tą krainą rządził strach. Nie rozumiałam tylko dlaczego powiedział, że jestem ich nadzieją. Przecież byłam tutaj tylko gościem. Niewiele mogłam zrobić. Wróciłam do swojej komnaty. Po tak emocjonującym poranku, miałam chwilę dla siebie. W jednej z szuflad znalazłam czyste kartki i ołówek. Wyszłam na balkon i usiadłam na podłodze. W dzień to miejsce nie wydawało się takie straszne jak ostatniej nocy. Przez chwilę podziwiałam widok, aż na balustradzie przysiadł niewielki ptak. Miał wyjątkowo barwne upierzenie, podobnie jak papugi na ziemi. Z tym że był znacznie mniejszy.
- Będziesz moim modelem? - Zagadnęłam do zwierzęcia. W odpowiedzi usłyszałam uroczy świergot. Zabrałam się za rysowanie, w szkole wzięłam kilka lekcji. Było to jednak kilka lat temu, nie wychodziło mi to tak dobrze jak oczekiwałam. Mój model okazał się też bardzo niecierpliwy i już po kilku minutach, odleciał w stronę lasu. Pomimo to kontynuowałam rysunek. Zajęło mi to kilka godzin, a i tak nie byłam do końca zadowolona z efektu. Za czasów szkolnych rysowałam zdecydowanie lepiej. W międzyczasie Keira przyniosła mi przekąski. Znów mnie przepraszała że nie dostałam śniadania. Tłumaczyłam jej, że nic się nie stało i tak nie miałam apetytu. Zaproponowałam żeby ze mną została, wykręciła się jednak obowiązkami i wyszła. Domyślałam się, że nie chce znów spotkać Lokiego.
- Amy? - Usłyszałam męski głos i otwierające się drzwi.
- Jestem tutaj. - Zawołałam, podnosząc się z podłogi i odkładając rysunek. Podeszłam do balustrady i wychyliłam się spoglądając w dół. Dobrze że nie cierpiałam na lęk wysokości. Poczułam zimne ręce na mojej talii. Loki przyciągnął mnie do siebie, jakby bał się że zaraz spadnę.
- Nie zamierzałam skoczyć - Powiedziałam, odwracając się do niego. Dlaczego, kiedy tylko go zobaczyłam moja złość rozpłynęła się, niczym lody w upalny dzień? Działał na mnie jak magnes, nie potrafiłam mu się oprzeć. Wspięłam się na palce chcąc go pocałować, jednak on odsunął się.
- Rano mówiłaś, że mogę liczyć tylko na przyjaźń.
Droczył się ze mną, nasze usta dzieliło tak niewiele, ale nie pozwalał mi pokonać tych kilku centymetrów. Poczułam jak muska ustami skórę na mojej szyi.
- Loki... - Jęknęłam, odchylając głowę do tyłu i poddając się pieszczocie.
- Wciąż jestem tylko przyjacielem. - Szepnął, przygryzając płatek mojego ucha. Zrobiło mi się gorąco, nie mogłam uwierzyć jak moje ciało na niego reaguje.
- Może zmieniłam zdanie? - Przyciągnął mnie bliżej, przez materiał ubrań poczułam jego twarde przyrodzenie.
- Mnie nie pytaj. - Całował mnie wzdłuż linii żuchwy, aż do kącika ust.
Westchnęłam, znów nie otrzymując upragnionego pocałunku. Poruszyłam biodrami, ocierając się o niego. Usłyszałam jak głośno wypuszcza powietrze z płuc.
- Nie rób tak.
- Ale że tak? - Zapytałam niewinnie, powtarzając ten sam ruch.
- Amy... - Wykorzystałam chwilę i namiętnie go pocałowałam. Oparł mnie o zimną szybę, co w połączeniu z moim rozgrzanym ciałem wywołało przyjemny dreszcz. Trwaliśmy tak złączeni pocałunkiem aż zabrakło nam tchu.
- Muszę iść. Mam zaraz ważną naradę. Te słowa zadziałały na mnie jak kubeł zimnej wody. Chciał teraz po prostu wyjść?
- Wrócisz na noc? - Zapytałam z nadzieją.
- Nie dzisiaj. Narada pewnie skończy się bardzo późno. - Pocałował mnie w policzek. - Dobranoc. - Powiedział i wyszedł. Nie mogłam uwierzyć że zwyczajnie mnie zostawił. Zebrałam kartkę z rysunkiem i ołówek. Odłożyłam wszystko do szuflady i poszłam wziąć zimny prysznic. Musiałam ochłonąć, zanim położę się spać.

Naznaczona Przez Boga KłamstwOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz