Rozdział 58

70 7 1
                                    

Wracałam do zamku w naprawdę podłym nastroju. Żałowałam, że dałam się namówić na odwiedzenie tych wiedźm. Miałam udać się prosto do Thora, wciąż unikał odpowiedzi na moje pytanie. Nie miałam pojęcia dlaczego tak bardzo z tym zwlekał. Zanim jednak udało mi się go znaleźć, zaczepił mnie jeden z uzdrowicieli.
- Wybacz pani, nie widziałaś gdzieś mojego asystenta?
- Niestety nie. Przykro mi. - Dostrzegłam zakłopotanie na twarzy mężczyzny. - Coś się stało?
- Posłałem go po leki dla tego nieszczęśnika. - Wskazał głową komnatę w której leżał łucznik. - A ten gdzieś przepadł.
- Może ja mogę jakoś pomóc? - Zaproponowałam. Uzdrowiciel zamyślił się na chwilę.
- Może mogłabyś z nim zostać na kilka minut.
- Jasne. - Przytaknęłam z uśmiechem i weszłam do komnaty. Uzdrowiciel podziękował mi i poszedł po potrzebne mu leki.
Poczułam narastający smutek po wejściu do komnaty. Pojawiał się za każdym razem wraz z poczuciem winy. Za każdym razem słowa Wdowy dźwięczały na nowo w mojej głowie. Usiadłam na krześle obok łóżka, próbując wytłumaczyć sobie, że nie mogłam nic zrobić.
Siedziałam tak dłuższą chwilę, wsłuchując się w odgłosy dobiegające z korytarza. Moją uwagę przyciągnął jednak nieznaczny szelest i ruch ręki na łóżku. Zernełam w stronę drzwi, mając nadzieję, że uzdrowiciel już wraca. Niestety nic na to nie wskazywało. Łucznik jęknął i spróbował otworzyć oczy. Nie miałam pojęcia co robić.
- Spokojnie jesteś bezpieczny. - Powiedziałam, widząc jak zamrugał kilka razy, chcąc przyzwyczaić się do światła.
- Gdzie ja jestem? - Miał zachrypnięty głos i mówił z wyraźnym trudem. Ledwo mogłam go zrozumieć.
- Jesteś w Asgardzie. - Bardzo się starałam, żeby zachował spokój, ale nie za bardzo mi to wychodziło.
- Nie... - Zaczął się szamotać, próbując wstać, co wyraźnie sprawiało mu ból.
- Nie powinieneś wstawać, zrobisz sobie krzywdę. - Położyłam mu rękę na ramieniu, próbując namówić go do spokojnego leżenia. Obawiałam się, że rany, które nie zdążyły się zagoić otworzą się ponownie.- Zaraz wróci uzdrowiciel, postaraj się nie ruszać.
- Moja głowa... - Opadł na poduszki, zasłaniając dłonią oczy. Podeszłam do okna i zaciągnęłam zasłony, tworząc w komnacie półmrok.
- Tak lepiej? - Zapytałam. Łucznik przytkanął tylko w odpowiedzi. Podeszłam do stołu i do jednego z kielichów nalałam wody. Pamiętałam jak bardzo chciało mi się pić, kiedy sama obudziłam się po kilku dniach.
- Proszę, wypij. - Podałam mu naczynie.
- Co się stało? Co z pozostałymi? - Zapytał w przerwie między kolejnymi łykami wody.
- Są bezpieczni. Kilka dni temu wrócili na Ziemię. Będziesz mógł do nich dołączyć jak tylko nabierzesz sił. - Łucznik wyraźnie się odprężył co mnie bardzo cieszyło. Odebrałam od niego pusty kielich a on opadł spowrotem na poduszki.
- Czyli wygraliśmy. - Powiedział bardziej do siebie niż do mnie. - Czegoś jednak nie rozumiem. Rzuciłaś się pod topór, żeby chronić Lokiego. Dlaczego teraz mi pomagasz?
- Czułam, że jestem wam to winna. - Odpowiedziałam, siadając spowrotem na krześle. - Po tym wszystkim co Loki wam zrobił... Wiem że to niewiele.
Naszą rozmowę przerwał uzdrowiciel, który właśnie wrócił do komnaty. Przekazałam mu wszystko co się wydarzyło od jego wyjścia i uznałam, że nie będę dłużej potrzebna.
Musiałam w końcu zobaczyć się z Thorem. Postanowiłam na początek sprawdzić sale tronową. Niestety po drodze znów zostałam zatrzymana tym razem przez Keirę. Czy oni się zmówili przeciwko mnie?
- Zaczekaj, pani! - Zawołała, próbując mnie dogonić.
- O co chodzi? - Zapytałam, odwracając się w jej stronę. Wyglądała na strasznie zabieganą.
- Krawcowa już czeka, żeby wziąć miarę do sukni ślubnej. Na pewno ci o tym mówiłam.
Sięgnęłam pamięcią wstecz, jednak nie mogłam sobie przypomnieć, żeby Keira chociaż o tym wspomniała.
- Czy to nie za wcześnie? Nie znamy nawet daty.
- Za wcześnie?! - Wykrzyknęła oburzona, opierając ręce na biodrach. - Takiej sukni nie szyje się w pięć minut! Im wcześniej tym lepiej, chodź już.
Zrezygnowałam więc ze swoich planów i posłusznie poszłam za Keirą.
Przymiarki wydawały mi się trwać całą wieczność. Krawcowa ani trochę się nie spieszyła, kiedy kazała mi stać w absolutnym bezruchu. Wystarczyło, że odrobinę drgnęłam, żeby kobieta uznała, że wiercę się gorzej niż dziecko. Znosiłam cierpliwie jej nieprzyjemne uwagi, mając nadzieję, że dzięki temu szybciej skończy swoją pracę. Czułam się jak lalka przestawiana, obracana i przebierana, kiedy krawcowa uznała, że chce najpierw zobaczyć jak leżą na mnie różne kreacje. Na koniec byłam całkowicie wykończona. Padłam na łóżko, spoglądając na grubą księgę o historii Asgardu, którą powinnam przeczytać, a nawet się za to nie zabrałam. Westchnęłam ciężko, kiedy rozległo się pukanie do drzwi.
- Wejść! - Zawołałam, niechętnie się podnosząc.
- Słyszałem, że chciałaś ze mną rozmawiać. - Powiedział Thor. Najwyraźniej znalazł mnie zanim ją znalazłam jego.
- Tak, chodzi o to pytanie, które zadałam podczas narady. Nie odpowiedziałeś mi.
W komnacie wciąż panował bałagan po przymiarkach. Zaczęłam więc nerwowo składać rzeczy.
- Musiałem się upewnić czy dobrze zrozumiałem zamiary Lokiego. Niestety nie myliłem się.
- Co masz na myśli? - Czułam, że to nie będą dobre informacje.
- Kiedy Loki powiedział ci o oddaniu części swojego życia, mówił dosłownie.
- Jak to dosłownie? Przecież to niemożliwe. - Odłożyłam trzymane rzeczy spowrotem tam skąd je wzięłam. Próbowałam jakoś poukładać sobie w głowie to co właśnie usłyszałam.
- Nie jestem pewien jak dokładnie to działa, ale teoretycznie jest to możliwe.
- Teoretycznie? - Coraz mniej z tego wszystkiego rozumiałam.
- Poznałaś już Erevana i Lilian?
Przytaknęłam tylko nie chcąc mu przerywać.
- A wiesz, że matka Lilian również pochodziła z Midgardu?
Ta wiadomość była dla mnie szokująca. Nie spodziewałam się takiej informacji po tym wszystkim czego doświadczyłam ze strony elfki.
- Jak to? - Wiedziałam, że matka Lilian zmarła przy porodzie drugiego dziecka i coraz mniej podobało mi się dokąd zmierzała ta rozmowa.
- Wy śmiertelnicy nie potraficie podróżować pomiędzy krainami, ale inni mieszkańcy robią to regularnie. Erevan w młodości uwielbiał odwiedzać Ziemię, ludzie niezwykle go fascynowali. Podczas jednej ze swoich podróży poznał tam kobietę. Wydała mu się wyjątkowa i z każdą kolejną wizytą byli sobą coraz bardziej zauroczeni.
- Jak to możliwe, że ona nic nie zauważyła? Elfy jednak różnią się wyglądem. - Trudno było mi uwierzyć, że kobieta była tak zauroczona, aby nie zadawać żadnych pytań. Thor wziął z misy na stole jabłko i zaczął bawić się nim w dłoniach.
- Miał swoje sposoby, aby to ukrywać przez dłuższy czas. Wyznał jej prawdę dopiero, kiedy został królem i mógł bezpiecznie zabrać ją do Alfhaim. Od tego momentu szukał sposobu na oszukanie śmierci i przedłużenie życia ukochanej.
- Wykorzystał ten sam sposób, którego teraz chce użyć Loki? - Usiadłam na pobliskim krześle i nerwowo przeczesałam dłonią włosy. Próba oszukania śmierci brzmiała ryzykownie.
- Dokładnie. Nie mamy pewności, że matka Lilian zmarła akurat przez to zaklęcie, ale wszystko na to wskazuje.
Powoli wszystko zaczynało mi się układać w głowie. Ostrzeżenie od tej kobiety na polu bitwy i jeszcze to co powiedziały wiedźmy nabierało sensu.
- W takim razie nie mogę się na to zgodzić. - Miałam nadzieję, że to rozwiąże sprawę, ale oczywiście nie mogło być aż tak łatwo.
- Obawiam się, że to niczego nie zmienia. Rozmawiałem z Erevanem i z tego co mi powiedział wynika, że wystarczy silna więź między dwoma osobami. On sam nigdy nie powiedział swojej żonie o tym co zrobił. Ślub przypieczętuje tylko zaklęcie.
Wypuściłam ciężko powietrze z płuc. Naiwnie sądziłam, że najgorsze chwile już za nami.
- Chcesz mi powiedzieć, że jeżeli dojdzie do ślubu to zginie niewinne dziecko lub ja, a jeżeli ślub się nie odbędzie to zginie Loki? Nie możesz kazać mi wybierać. - Czułam się przyparta do muru. Nie miałam dobrego wyboru, czułam że cokolwiek zrobię ktoś zginie.
Musiał być inny sposób. Doceniałam to co Loki chciał zrobić, ale ryzyko było zbyt duże.
- Tak jak mówiłem, nie wiemy co naprawdę spowodowało śmierć matki Lilian. Nie możemy jednak wykluczyć, że decyzja Erevana się do tego przyczyniła. Porozmawiam jeszcze z Lokim, jeżeli to cię uspokoi.
- Dziękuję. - Tak naprawdę wcale nie poczułam się spokojniejsza. Wolałabym sama porozmawiać z Lokim, ale nie chciałam naciskać w tej sprawie. Wiedziałam, że Thor go nie przekona. - Muszę to wszystko przemyśleć. - Bardzo potrzebowałam zostać teraz sama.

Naznaczona Przez Boga KłamstwOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz