Nie wiedziałam jak długo już jestem uwięziona. Nie docierało tutaj żadne światło z zewnątrz. Nie mogłam więc w żaden sposób sprawdzić ile czasu upłynęło. Zastanawiałam się czy w ogóle ktoś mnie szuka. Fenrir mógł się pomylić. Loki prawdopodobnie nie przejął się moim zniknięciem. W końcu nie byłam nikim ważnym. Musiałam odpędzić czarne myśli. Po raz kolejny zaczęłam szukać sposobu na wydostanie się. Łańcuch był krótki , nie dawał zbyt wielu możliwości poruszania się. Wzięłam kamień leżący w pobliżu i spróbowałam uszkodzić ścianę za sobą. Tak bardzo brakowało mi teraz mojej siły wilkołaka. Wtedy z łatwością bym się uwolniła. Usłyszałam kroki, odrzuciłam więc kamień, żeby nie wzbudzać podejrzeń. Od naszej ostatniej rozmowy Fenrir pozostawał wilkiem. Widziałam po nim zmęczenie, tak częste przybieranie ludzkiej formy, było dla niego trudne. Mimo wszystko znów się do tego zmusił. Po przemianie był cały spocony i blady, a ręce mu drżały. Przez chwilę sądziłam że zaraz zemdleje.
- Zbliżają się. - Powiedział, złapał mnie za rękę i zanim zdążyłam zareagować przejechał czymś ostrym wzdłuż jej wewnętrznej części. Zagryzłam zęby żeby nie syknąć z bólu.
- Co robisz? - Czułam jak z głębokiej rany zaczyna wypływać krew.
- Kiedy tutaj dotrą, zapewne będziesz już na granicy śmierci. Kilka godzin, tyle wystarczy żeby człowiek się wykrwawił.
Wyszedł znów zostawiając mnie samą. Przejrzałam się ranie, była na tyle głęboka, że aby zatrzymać krwawienie trzeba byłoby ją zaszyć. Nie miałam takiej możliwości. Musiałam jednak zrobić coś żeby chociaż spowolnić utratę krwi. Korzystając z tego że mam wolne ręce, zdjęłam z siebie koszulkę i zaczęłam targać ją na paski. Stworzyłam prowizoryczny bandaż, którym mocno owinęłam krwawiącą rękę. To musiało na razie wystarczyć. Starałam się za wiele nie ruszać, przez co szybko zrobiło mi się zimno. Potarłam ramiona próbując trochę się ogrzać.Czas mijał nieubłaganie. Prowizoryczny opatrunek który zrobiłam szybko przesiąknął krwią. Coraz bardziej doskwierało mi też zimno. Byłam coraz słabsza, wiedziałam jednak że nie wolno mi zasnąć. Starałam się odtworzyć w głowie melodię którą nuciła Keira. Usłyszałam jakieś krzyki na zewnątrz, chciałam wołać, ale nie miałam siły. Resztkami sił pozostawałam przytomna. Miałam wrażenie że moje powieki są z ołowiu. Zamknęłam oczy zaledwie na kilka sekund, tak mi się wydawało.
- Amy! - Usłyszałam znajomy głos i poczułam zimne dłonie na moich ramionach.
- Loki... To pułapka... - Mój głos był ledwie słyszalny. Poczułam jak zrywa prowizoryczny opatrunek, a po chwili mrowienie na całej ręce. Rana zasklepiła się w kilka sekund.
- Amy, nie możesz zasnąć.
- Zimno...
Poczułam jak ktoś okrywa mnie jakimś materiałem. Jeden z żołnierzy, zdjął swoją pelerynę i pomógł Lokiemu mnie w nią owinąć. Usłyszałam ciężkie kroki i domyśliłam się że Fenrir wraca. Kiedy tylko wszedł do jaskini rzucił się do ataku. Jednym machnięciem łapy powalił trzech żołnierzy. To jednak nie oni byli jego celem. Loki w ostatniej chwili uchylił się przed śmiercionośnymi szczękami. Rzucił sztyletem w kierunku wilka, ten jednak zdołał odskoczyć. Jeden z żołnierzy wykorzystując chwilę, podszedł do bestii wbijając jej halabardę w bok. Przeraźliwy skowyt, odbijał się echem od ścian jaskini przez dłuższą chwilę. Rozwścieczony Fenrir, przygniótł go łapą do ziemi i jednym kłapnięciem potężnych szczęk odgryzł mu głowę. Widok był okropny, odwróciłam głowę, czując jak robi mi się niedobrze. Zauważyłam kilku kolejnych żołnierzy, ciągnących olbrzymią siatkę. Dzięki temu że w jaskini było dosyć wąsko i wilk nie miał gdzie odskoczyć, zarzucenie sieci okazało się bardzo proste. Bestia szarpała się, próbując wydostać z pułapki. Sytuacja zdawała się w miarę opanowana.
- Skoro tak bardzo tęsknisz za swoim więzieniem, to do niego wrócisz. - Wysyczał, wściekle Loki.
Fenrir warknął w odpowiedzi. Następnie zrobił coś niesamowitego, wspiął się na tylne łapy, przednimi zachęcając o sufit i zrzucając kilka kamieni. Po czym przewrócił się na plecy, znajdując się na siatce. Wykorzystał chwilę zanim opadł kurz i uciekł. Poczułam jeszcze jak Loki podnosi mnie z ziemi i moje oczy w końcu się zamknęły.Ocknęłam się dopiero w pałacu. Czułam się zaskakująco dobrze, dokuczał mi tylko niewielki ból głowy i osłabienie. Spojrzałam na swoją rękę, po ranie zadanej przez Fenrira nie było już śladu. Zostały tylko przykre wspomnienia. Wciąż nie mogłam uwierzyć w to że chciał mnie zabić. Nie potrafiłam go tak całkowicie winić za to co się stało. Został bardzo skrzywdzony, musiał bać się komukolwiek zaufać. Spojrzałam w stronę okna i dostrzegłam że drzwi balkonowe są uchylone. Miałam wrażenie że widzę parę złotych wilczych ślepi wpatrujących się we mnie. Było ciemno, nie miałam więc pewności jednak za bardzo się bałam żeby to sprawdzić. W tym momencie drzwi do komnaty się otworzyły, wpuszczając światło z korytarza. Odetchnęłam z ulgą widząc Lokiego. Poczułam się bezpieczniej, w samotności miałam za wiele czasu na myślenie o tym co się stało.
- Jak się czujesz? - Zapytał, siadając na brzegu łóżka.
- Dobrze, tylko trochę boli mnie głowa.
Cały czas spoglądałam w stronę balkonu. Wciąż miałam w pamięci z jaką łatwością Fenrir mógł się tam dostać.
- Widzisz tam coś ciekawego?
- Nie, cały czas boję się że on wróci.- Wyznałam, poprawiając się na łóżku. Usiadłam plecami do okna.
- Nie przyjdzie. - Loki złapał mnie za rękę, chcąc mnie uspokoić. - Strażnicy częściej patrolują teren wokół zamku. Jesteś tutaj bezpieczna.
- Przepraszam... - Czułam się odpowiedzialna za to co się stało. Obraz tego żołnierza, którego życie zostało przerwane w tak brutalny sposób ciągle do mnie wracał. - Powinnam była cię posłuchać.
- Nie zadręczaj się tym. Pozwolę ci odpocząć. Jest późno. W razie czego, strażnicy są za drzwiami. Wystarczy zawołać.
Moje palce, same mocniej zacisnęły się na jego dłoni.
- Mógłbyś zostać? Nie chcę być sama.- Popatrzyłam na niego błagalnie.
- Dobrze, zaraz wracam.
Patrzyłam jak znika za drzwiami do łazienki. Siedziałam jeszcze przez chwilę, aż dostrzegłam medalion, który leżał na szafce nocnej. Podniosłam go drżącą dłonią i podeszłam do kominka. Przez chwilę wpatrywałam się w kryształki symbolizujące oczy, zanim rzuciłam ozdobę do ognia. Chciałam w jakiś sposób odciąć się od ostatnich wydarzeń. Przyglądałam się jak ogień trawi ozdobę, poczułam się dzięki temu odrobinę lepiej. Usłyszałam otwierające się drzwi. Loki wyszedł z łazienki. Miał na sobie tylko luźne spodnie. O jednym nie pomyślałam prosząc go żeby został. Będziemy musieli przecież spać w jednym łóżku. Przyłapałam się na tym że od jakiegoś czasu gapię się na niego. Poczułam jak się czerwienię i odwróciłam wzrok.
- Zmieniłaś zdanie? Mam wyjść?
- Nie, zostań. - Dlaczego tak bardzo mnie onieśmielał? Wróciłam do łóżka starając się zachowywać jakby nic się nie stało. Ułożyłam się na boku, po tym czasie spędzonym w jaskini, łóżko wydawało się jeszcze wygodniejsze.
- Dobranoc. - Powiedziałam, czując jak materac po drugiej stronie się ugina.
- Dobranoc.Pomimo że bardzo chciałam zasnąć, nie mogłam. W mojej głowie było zbyt wiele myśli, których nie potrafiłam odgonić. Przez jakąś godzinę przewracałam się więc z jednego boku na drugi. Co chwilę spoglądałam też w stronę balkonu, upewniając się że nie stoi tam ogromny czarny wilk. W końcu usiadłam, czując że moje wysiłki do niczego nie prowadzą. Loki westchnął i usiadł obok mnie.
- Co się dzieje?
- Nic, nie mogę zasnąć.
Poczułam jak mnie obejmuje i ciągnie z powrotem do łóżka. Nie puścił mnie jednak kiedy już leżeliśmy. Przyciągnął mnie tylko bliżej do siebie.
- Co robisz? - Byłam pewna że poczuję się nieswojo. Jednak tak się nie stało. Bliskość Lokiego zadziałała na mnie uspokajająco. Chwilę mi zajęło zanim przyzwyczaiłam się do tego jak zimne jest jego ciało.
- Może jak nie będziesz się wiercić co kilka sekund to w końcu zaśniesz. - Usłyszałam tuż przy uchu.
- Loki...
- Śpij już.
Uśmiechnęłam się i zamknęłam oczy. Poczułam że w końcu zasypiam. Bez strachu i bez natrętnych myśli.
CZYTASZ
Naznaczona Przez Boga Kłamstw
FanficTo miało być zlecenie jak każde inne. Amy nie spodziewała się, że w kilka dni jej życie całkowicie się zmieni.