Rozdział 5

356 18 0
                                    

Pomimo wyczerpania nie potrafiłam zasnąć. Myślami cały czas byłam przy moich przyjaciołach. Dopiero ich brak uświadomił mi, że to oni dawali mi siłę. Bez nich czułam się słaba i bezbronna. Miałam tylko nadzieję że dane mi będzie jeszcze kiedyś ich zobaczyć. Po kilku godzinach spędzonych na rozmyślaniu i przewracaniu z boku na bok w końcu udało mi się zasnąć.

Śniłam o moich pierwszych dniach z nową rodziną. Miałam wtedy zaledwie siedem lat, a pomimo tego co mnie spotkało nie załamałam się. Leo dawał mi wsparcie, którego bardzo potrzebowałam, ale jednocześnie wiele ode mnie wymagał. Podziwiałam go i od samego początku próbowałam naśladować. Nie mieliśmy wiele, ale byłam tutaj szczęśliwa. Już drugiego dnia mojego pobytu, upiekłyśmy z Corey ciasteczka czekoladowe. Kuchnia wyglądała później jak pole bitwy, ale najważniejsze że wszystkim smakowało.

Promienie słońca dostające się przez uchylone okno wyrwały mnie z tego beztroskiego świata. Powoli wracały do mnie wydarzenia poprzedniego dnia. Czekała mnie rozmowa z Lokim, na którą wcale nie miałam ochoty. Na samą myśl poczułam nieprzyjemny ucisk w klatce piersiowej. Zeszłam do salonu z nadzieją, że jednak go tam nie spotkam. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Dopiero w świetle dnia zdałam sobie sprawę jaki panował tam bałagan. Loki siedział w fotelu i kartkował jakąś książkę. Jego obecność była dla mnie sprawdzianem z kontrolowania emocji. Nie zamierzałam zaczynać rozmowy, zabrałam się więc za sprzątanie. Poustawiałam rozrzucone krzesła, zebrałam z podłogi łuski po nabojach i kawałki szkła z rozbitego okna. Czułam że obserwuje każdy mój ruch.
- Zamierzasz mnie ignorować? - Usłyszałam tuż za plecami. Odwróciłam się gwałtownie mierząc w niego ostrym kawałkiem szkła.
- Nie zbliżaj się do mnie.
- Trzeba czegoś więcej niż rozbitej szyby żeby mnie zabić. - Walczyłam sama ze sobą, żeby nie wbić mu tego w gardło. Nawet gdyby nie podziałało poczułabym się o wiele lepiej. Musiałam wyjść na zewnątrz żeby się uspokoić. Wiedziałam że kolejna walka mi nie pomoże. Wzięłam kilka głębokich oddechów. Po kilku minutach poczułam się zdecydowanie lepiej. Teraz najważniejsze było skupienie się na zadaniu.
- Ile mam czasu na przygotowanie? - Zapytałam wracając do środka.
- Całe trzy tygodnie. Ja mam jeszcze kilka rzeczy do zrobienia, a tobie będzie łatwiej podczas pełni.
Trzy tygodnie? Ostatnia iskierka nadziei na szybkie zobaczenie przyjaciół właśnie zgasła.
- Ty nic nie rozumiesz. Pełnia to najgorszy moment dla wilkołaka na przebywanie pośród ludzi. Ja naprawdę nie chcę nikogo skrzywdzić.
Spojrzałam na niego z nadzieją że znajdę w jego oczach chociaż cień zrozumienia. Niestety myliłam się.

 ****

Od tej rozmowy nie wracaliśmy do tematu. Zajęłam się przygotowaniami i prawie całe dnie spędzałam na obserwacji wieży avengers. Wiele razy do głowy przyszła mi myśl, żeby kogoś zaczepić i o wszystkim opowiedzieć. Jednak za każdym razem symbol na mojej ręce boleśnie o sobie przypominał. Nie chciałam sprawdzać co się stanie, kiedy spróbuję powiedzieć komuś prawdę. Robiłam zdjęcia i zapisywałam wszystko co wydawało mi się ważne. Cieszyła mnie możliwość przebywania poza domem. Potrzebowałam czasu żeby przyzwyczaić się do nowej sytuacji. Wracałam do domu późnymi wieczorami. Po kilku dniach przyzwyczaiłam się do obecności Lokiego. Starałam się go nie prowokować. Odniosłam również wrażenie, że bardzo ciekawią go moje zdolności. Zadawał o nie mnóstwo pytań. Starałam się wszystko jak najlepiej wyjaśnić. Od kiedy przestałam z nim walczyć, zrobił się milszy. Nie wykorzystał więcej tego symbolu na mojej ręce do zadawania mi bólu. Zapewnił też, że nikt nie torturuje już moich przyjaciół. Nie miałam żadnej pewności, że mówi prawdę, ale chciałam w to wierzyć. Tego dnia musiałam przerwać obserwację znacznie wcześniej. Rozpętała się okropna wichura. Zanim dotarłam do domu byłam cała przemoczona i zmarznięta. Pomimo że nie chorowałam, czułam że muszę szybko się rozgrzać. Gdy tylko weszłam do domu skierowałam się prosto do łazienki. Gorący prysznic był tym czego potrzebowałam. Kiedy tak stałam rozkoszując się przyjemnie ciepłą wodą, dotarła do mnie jedna rzecz. Nie mam przy sobie żadnych suchych ubrań. Jedynie szlafrok który zawsze wisiał obok prysznica. Przeklinając w myślach własną głupotę, owinęłam się szlafrokiem. Był wykonany z cienkiego materiału więc niewiele pomagał. Musiałam niepostrzeżenie dostać się do swojego pokoju. Ostrożnie uchyliłam drzwi i rozejrzałam się po salonie. Było całkowicie cicho i pusto. Nie wiedziałam czy Loki w ogóle jest w domu. Nie spotkałam go gdy wróciłam. Zaczęłam powoli i cicho iść w stronę schodów. Zatrzymałam się w połowie drogi słysząc kroki na piętrze. Stałam tak i nasłuchiwałam przez kilka sekund. Od pokoju dzieliło mnie zaledwie kilka kroków. Byłam tak zajęta oglądaniem się za siebie, że nie sprawdzałam dokąd idę. Gdy już w myślach świętowałam, że wszystko się udało wpadłam prosto na Lokiego. Zrobiłam krok w tył czując jak się czerwienię. CO ZA WSTYD.
- Przepraszam... Ja tylko... - Sama nie wiedziałam co właściwie chciałam powiedzieć.
- Akurat tym razem nie masz za co przepraszać. - Odpowiedział, mierząc mnie wzrokiem z góry na dół. Nie wiedząc jak wybrnąć z tej absurdalnej sytuacji, ominęłam go i zamknęłam się w pokoju. Wypuściłam z płuc powietrze, które wstrzymywałam. W głowie już szykowałam się na złośliwe komentarze jakie czekają mnie przez najbliższe kilka dni. Wiedziałam że nie mogę się tu ukrywać cały dzień. Przebrałam się więc w ciepły i wygodny dres. Wracając do salonu zabrałam jeszcze koc i książkę. Pomimo prysznica cały czas trzęsłam się z zimna. Usiadłam na kanapie starając się skupić na czytaniu. Musiałam zająć czymś myśli. Kiedy zobaczyłam Lokiego byłam już gotowa na pierwszy złośliwy komentarz, który jednak nie nastąpił. Zamiast tego podał mi kubek z gorącym napojem o korzennym zapachu.
- Pomoże ci się rozgrzać. - Powiedział, widząc moje pytające spojrzenie.
- Dziękuję. To bardzo miłe. 
Wzięłam pierwszy niepewny łyk i poczułam przyjemne ciepło rozchodzące się po moim ciele. Smak napoju od razu skojarzył mi się z piernikami.
- Jak to zrobiłeś? Jest naprawdę smaczne.
- To mieszanka Asgardzkich ziół. Moja matka często je przyrządzała.
Wyraźnie posmutniał na wspomnienie o matce. Nauczyłam się już rozpoznawać zapachy  charakterystyczne dla danej emocji.  Czekałam czy powie coś więcej, ale milczał. Postanowiłam to uszanować i nie dopytywać. Na kilka minut zapadła cisza. Zauważyłam inne działanie tych nieznanych dla mnie ziół. Napój pomógł mi się wyciszyć, rozluźnić spięte od dłuższego czasu mięśnie. Pierwszy raz od tych kilku dni czułam spokój.
- Gdzie są twoi rodzice? - Zaskoczył mnie tym pytaniem.
- Porzucili mnie gdy byłam dzieckiem. Nie chcieli marnować sobie życia na wychowanie mnie. Wyjechali na wakacje i nigdy nie wrócili. - Nie miałam problemu o tym mówić. Po tak wielu latach przywykłam do tej myśli. Często zastanawiałam się jak potoczyłoby się moje życie, gdybym miała zwyczajny dom i rodzinę.
- Musisz ich nienawidzić.
- Nie. - Zaprzeczyłam praktycznie od razu. Loki patrzył na mnie zaskoczony moją odpowiedzią. - Co by to dało? Nie zmieniłoby ich decyzji. Jedynie bardziej bym cierpiała. - Wyjaśniłam, biorąc kolejny łyk napoju.

Naznaczona Przez Boga KłamstwOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz