Rozdział 63

91 10 2
                                    

Obudziłam się późnym popołudniem i przeciągnęłam leniwie na łóżku. Korzystając z faktu, że Loki jeszcze spał postanowiłam pójść się wykąpać. Po nieprzespanej nocy czułam się jak wyrwana z innej rzeczywistości i miałam nadzieję, że ciepła woda pomoże mi pozbyć się tego uczucia. Wlałam do wody kilka kropli cytrusowego olejku i pozwoliłam sobie na całkowity relaks. W głowie wciąż przewijały mi się wspomnienia poprzedniego dnia. Wciąż nie docierało do mnie, że dopiero co wzięłam ślub i moje życie już nigdy nie będzie takie jak kiedyś. Westchnęłam i uznałam, że pora wracać do sypialni. Osuszyłam się i owinęłam ręcznikiem, stanęłam przed lustrem i zmyłam resztki makijażu z twarzy.
- Dzień dobry. - Powiedziałam po powrocie, widząc że Loki już nie śpi. Wzięłam jabłko z misy na stole i usiadłam na jednym z krzeseł. Kiedy ugryzłam owoc kilka kropel soku kapnęło mi na dekolt. Uwielbiałam tutejsze owoce za to jak są soczyste i pełne smaku, ale jedzenie ich czasem bywało problematyczne. Zgarnęłam sok palcem i oblizałam. Widząc, że Loki mnie obserwuje, prowokująco possałam palec nieco dłużej.
- Już zapomniałaś jak ostatnio skończyło się takie prowokowanie mnie? - Zapytał, siadając i opierając się o zagłówek łóżka. Jak mogłabym zapomnieć? Spokojnie dokończyłam jedzenie, całkowicie ignorując jego pytanie. Podeszłam do szafy i pochyliłam się, udając że szukam bielizny. Doskonale wiedziałam, że ręcznik którym byłam owinięta był zdecydowanie zbyt krótki, aby wszystko zakryć.
- Uważaj, żeby nie zgubić swojego ręcznika. - Usłyszałam, kiedy tylko się wyprostowałam. Powoli wróciłam i stanęłam na wprost Lokiego, opierając się o ramę łóżka.
- Ups. - Powiedziałam i pociągnęłam za krawędź ręcznika, który zsunął się z mojego ciała. Opierając się na dłoniach i kolanach weszłam na łóżko.
Powoli przysunęłam się bliżej, kiedy tylko znalazłam się w zasięgu jego rąk Loki przyciągnął mnie do siebie. Pocałowałam go, czując jak wplata dłoń w moje włosy. Poczułam przyjemne łaskotanie w podbrzuszu, kiedy jego ręka przesunęła się po moim boku, żeby chwilę później znaleźć się między moimi udami. Zacisnęłam palce na jego ramionach. Moje dłonie powędrowały w dół po jego ciele odgarniając przy okazji kołdrę, która przeszkadzała. Niespiesznie oderwałam się od jego ust, cały czas patrząc mu w oczy zaczęłam całować jego ciało. Loki założył ręce za głowę i przez chwilę obserwował co robię. Mruknął coś zadowolony, kiedy znaczyłam pocałunkami jego podbrzusze.
- Zrób coś imponującego. - Powiedział, kiedy spojrzałam na niego, uśmiechając się zadziornie. Zastanowiłam się przez chwilę zanim wpadłam na pewien pomysł.
- Potrafię tak. - Odparłam i zwinęłam język w trąbkę. Loki zaśmiał się, kręcąc głową. Położył dłoń na moim brzuchu i przesunął w górę na szyję. Drugą ręką objął mnie w tali przytrzymując przy sobie. Odchylił moją głowę do tyłu, łapiąc za włosy i zaczął całować po szyi. Zadrżałam, kiedy jego usta dotknęły mojej piersi. Wygięłam się mocniej, pragnąc więcej. Chwilę później leżałam już na łóżku wijąc się pod jego dotykiem. Krew w moich żyłach płonęła z pożądania.
- Teraz. - Zażądałam, zrywając z niego spodnie. Zastanawiałam się przez chwilę dlaczego wciąż miał je na sobie. Wypchnęłam biodra w jego stronę, czując jak jego dłoń przesuwa się w górę mojego uda.
- Nie spiesz się tak. - Mruknął, przygryzając płatek mojego ucha.
Jęknęłam przeciągle, kiedy jego palce wsunęły się do mojego wnętrza. Kurczowo zacisnęłam palce na prześcieradle, kiedy jego druga dłoń ściskała moje piersi. Podniosłam się, opierając na łokciach, jednak po chwili moje mięśnie zaczęły drżeć i opadłam z powrotem na łóżko. Loki pocałował mnie i wciągnął na siebie. Zamierzałam odwdzięczyć się za każdą pieszczotę. Odgarnęłam włosy, żeby mi nie przeszkadzały.
- Moja kolej. - Powiedziałam, łapiąc jego dłonie i kładąc na swoich biodrach. Pozwalałam, żeby mój ciepły oddech pieścił jego ciało przed każdym pocałunkiem. Obserwowałam jak jego klatka piersiowa coraz szybciej unosi się i opada, doskonale wiedział dokąd zmierzają moje usta. Loki wstrzymał na chwilę oddech, kiedy tylko moje wargi dotknęły jego członka. Odgarnął na bok moje włosy i na kilka minut całkowicie oddał mi kontrolę. Przesunęłam językiem z dołu do góry, a następnie wróciłam ustami w dół, aż mój nos dotknął jego brzucha.
- Amy... - Spojrzałam w jego zamglone przyjemnością oczy, nie przerywając pieszczoty.
- Hm? - Mruknęłam, dając sobie kilka sekund na głębszy oddech. Loki wykorzystał ten moment, żeby złapać mnie za szyję i wciągnąć na siebie. Przesunął dłonie na moje pośladki. Wyprostowałam się, opierając ręce na jego klatce piersiowej i poruszyłam zachęcająco biodrami. W końcu po kilku takich ruchach poczułam jak we mnie wchodzi. Jęknęłam cicho, nie przestając powoli unosić się na nogach i opadać z powrotem. Loki złapał moje podskakujące lekko piersi i przez chwilę się nimi bawił. Uśmiechnęłam się, wyginając nieco do tyłu i odrzucając włosy. Loki przesunął dłońmi w dół na moje biodra i już chciał przejąć kontrolę, ale tym razem nie zamierzałam mu na to pozwolić. Złapałam jego dłonie i przycisnęłam do łóżka.
- Dzisiaj ja tu żądze. - Powiedziałam, pochylając się, żeby go pocałować. Kiedy się wyprostowałam przyspieszyłam ruchy. Nie sądziłam, że pozwoli mi dominować do samego końca, ale kiedy zmęczona opadłam na łóżko obok niego czułam ogromną satysfakcję.
- Zmęczona? - Zapytał, gładząc mnie po policzku.
- Zawsze znajdę siłę na więcej. - Odparłam, przytulając się do jego boku.

*****

Znalazłam w końcu chwilę, żeby porozmawiać z Corey na osobności. Była jedyną osobą, która mogła mi pomóc zrozumieć co się ze mną dzieje i skąd te nagłe napady złości połączone z przebłyskami mocy. Nieważne jak bardzo próbowałam się przemienić z własnej woli, to nigdy nie było możliwe. Zeszłam do ogrodów, gdzie Corey już na mnie czekała. Przytuliłam ją na powitanie.
- Próbowałam cię wczoraj złapać, ale podobno byłaś bardzo zajęta. - Puściła mi oczko, szturchając przyjacielsko w ramię.
- Daj spokój.- Przewróciłam oczami, domyślając się o co jej chodzi. Natychmiast spoważniała, widząc że naprawdę coś mnie trapi.
- Co się dzieje? - Zapytała, zniżając głos niemal do szeptu i obejmując mnie ramieniem. Rozejrzałam się czy nikt nie słucha o czym rozmawiamy.
- Mam ostatnio problemy z panowaniem nad sobą. - Wyjaśniłam, jednak Corey spojrzała na mnie pytająco. - Od pobytu na Ziemi zdarzają mi się napady agresji.
Widziałam jak Corey zacisnęła usta i odwróciła wzrok.
- Może to przez stres. Wiele przeszłaś w ostatnim czasie. - Zabrzmiało to jak wymówka wymyślona na poczekaniu.
- Nie potrafisz kłamać. - Stwierdziłam, widząc jak nerwowo zaciska dłonie.
- Miałam nadzieję że nigdy się o tym nie dowiesz, ale chyba nie mam wyjścia. - Przysiadła na jednej z ławek, bawiąc się liściem z pobliskiego drzewa. - To przez Leo. - Wyznała. Usiadłam przy niej.
- Nie rozumiem. Co on ma z tym wspólnego?
- Więź między wilkołakami jest bardzo indywidualną sprawą. Jednak wasza była wyjątkowo silna, ponieważ to Leo cię wychował.
Przekrzywiłam głowę i zmarszczyłam brwi, wciąż nie rozumiejąc.
- Do czego zmierzasz?
Corey westchnęła i złapała moje dłonie.
- Trafiając do tego świata nie przestajesz być wilkołakiem w jakiś magiczny sposób. - Zaczęła wyjaśniać.- Nasze zdolności są bardzo ograniczone, nie możemy się przemienić a rany nie zagrażające życiu goją się wolniej. Sądzę, że to twoja silna więź z Leo sprawiła, że po trafieniu tutaj twoje zdolności w jakiś sposób się zablokowały.
Czułam, że to nie wszystko. Corey zerknęła na mnie niepewnie, mocniej łapiąc moje dłonie, jakby czegoś się obawiała.
- Dlaczego więc nagle wróciły? I dlaczego nie mam nad nimi kontroli?
Corey przełknęła nerwowo ślinę zanim odpowiedziała.

- Leo odszedł.
Minęło kilka sekund zanim dotarł do mnie sens tych słów. Poczułam jakby moje serce zrobiło się nagle potwornie ciężkie, a łzy napłynęły mi do oczu. Leo bardzo mnie skrzywdził i miałam mu za złe ostatnie decyzje, ale z pewnością nie zasłużył na śmierć.
- Hydra? Czy to przeze mnie go zabili?- W tamtym momencie wydawało mi się to jedynym logicznym wyjaśnieniem. Zabili go bo ich zdradził. Corey jednak pokręciła przecząco głową.
- Tak mi przykro kochana. - Corey przytuliła mnie do siebie. - Wiem co przechodzisz, czułam dokładnie to samo. - Przerwała na chwilę, jakby wahała się czy powinna mówić dalej. -  To nie ludzie Hydry zabili Leo, kiedy żegnałyśmy się w domu jego już nie było.
Odsunęłam się od niej, próbując połączyć fakty.
- Skoro to nie Hydra... - Widziałam jak Corey przytaknęła smutno głową. - Nie, nie mógł by... - W nerwach wstałam z ławki, czułam się oszukana. Chciałam jak najszybciej dowiedzieć się dlaczego to zrobił.
- Amy, nie rób nic głupiego. Zostaw to, masz tutaj wspaniałe życie. -Próbowała mnie przekonać, ale nie chciałam jej słuchać. Nie potrafiłam tak po prostu tego zostawić. Nawet jeżeli Leo mnie skrzywdził to nie dawało Lokiemu prawa, żeby go zabić, a później to przede mną ukrywać.
- Muszę iść. - Odwróciłam się i zaczęłam biec w stronę zamku. Czułam jak łzy płyną mi po policzkach. Mieszanka żalu i złości była fatalnym połączeniem w moim przypadku.
- Amy! - Słyszałam jak Corey mnie woła i próbuje zawrócić, ale nie zamierzałam się zatrzymać.


Naznaczona Przez Boga KłamstwOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz