Rozdział 55

85 10 2
                                    

Minęło kilka godzin od wydarzeń w więzieniu. Zdążyłam już trochę ochłonąć i wcale nie byłam dumna z mojej reakcji. Nigdy wcześniej nie chciałam tak bardzo zabić człowieka, nigdy nie pozwoliłam by emocje przejęły nade mną kontrolę. Czułam się przytłoczona, nieustanny stres jaki towarzyszył mi już od kilku tygodni stawał się ciężarem trudnym do udźwignięcia. Usiadłam na fotelu przed kominkiem, podciągając kolana pod brodę. Wpatrywałam się w płomienie, pozwalając łzom swobodnie płynąć po moich policzkach. Próbowałam przywołać jakiekolwiek szczęśliwe wspomnienie, ale mój umysł zasnuł mrok. Nie potrafiłam dostrzec nawet promyka  nadziei. Każde szczęśliwe wspomnienie wiązało się z Lokim, a ja nie wiedziałam czy jeszcze kiedykolwiek go zobaczę. Miałam wrażenie, że ktoś odebrał mi całą radość z życia. Spojrzałam na pusty fotel obok i dostrzegłam jego koszule przewieszoną przez oparcie. Bezwiednie sięgnęłam po nią ręką i przytuliłam mokry policzek do miękkiego materiału. Miałam nadzieję, że to pomoże mi się uspokoić, ale to nie mogło mi zastąpić bliskości Lokiego. Usłyszałam ciche skrzypnięcie otwieranych ostrożnie drzwi. Keira nieśmiało zajrzała do komnaty. Szybko otarłam łzy z policzków.
- Co tu robisz o tej porze? - Zapytałam, widziałam jej zaniepokojone spojrzenie.
- Zobaczyłam światło dochodzące z komnaty i chciałam się upewnić, że wszystko w porządku. - Podeszła bliżej i oparła się o drugi fotel.
- Nic mi nie jest. Nie mogłam zasnąć, to wszystko. - Zmusiłam się do niewielkiego uśmiechu. Keira westchnęła tylko z pewnością dostrzegając moje czerwone i spuchnięte od płaczu oczy.
- Przyniosę ci napar ziołowy. Powinien pomóc.
Przytaknęłam tylko bez słowa. Nie wiedziałam ile minęło czasu od wyjścia Keiry do jej powrotu. Cały ten czas spędziłam, wpatrując się w przygasający ogień. Nie chciałam, żeby zgasł całkowicie, ale nie miałam siły zrobić nic, aby temu zapobiec. Dopiero stuknięcie kubka o blat stolika wyrwało mnie z letargu.
- Wypij. - Nakazała Keira. Pierwszy raz jej ton głosu przybrał lekko rozkazującą barwę. Sięgnęłam po kubek cały czas nie wypuszczając koszuli Lokiego z dłoni. Wzięłam pierwszy łyk napoju, który w smaku przypominał melisę. Ciężko było mi cokolwiek przełknąć i niemal natychmiast miałam wrażenie, że zwymiotuje. Zmusiłam się jednak do picia dalej, słuchając jak Keira krząta się po komnacie. W pewnym momencie przygasiła światła i wróciła do mnie.
- Musisz odpocząć. - Powiedziała, zabierając ostrożnie kubek z moich rąk. Mówiła cicho, ale jednocześnie stanowczo.
- Posiedzę jeszcze chwilę, ale dziękuję.
- Król kazał mi się tobą opiekować. - Powiedziała, opierając ręce na biodrach. - Nie wyjdę stąd dopóki nie zaśniesz.
- Ja... - Próbowałam zaprotestować, ale Keira uniosła dłoń do góry natychmiast mi przerywając. Wskazała palcem na łóżko, a ja nie czułam się wystarczająco silna, aby się z nią kłócić. Podniosłam się i powoli i skierowałam w stronę łóżka. W głębi serca byłam jej wdzięczna, że nie pozwoliła mi dalej zatracać się w smutku.

****

Udało mi się zasnąć zaledwie na kilka godzin. Obudziłam się, kiedy tylko pierwsze promienie słońca zawitały do mojej komnaty. Wcale nie czułam się też lepiej. Nie chciałam jednak zadręczać się ponurymi myślami. Postanowiłam wyjść pospacerować po pałacowych ogrodach.
Wciągnęłam do płuc rześkie ranne powietrze i wsłuchałam się w śpiew ptaków. Idąc musnęłam palcami liście pobliskiego krzewu, którego kwiaty miały chyba wszystkie odcienie fioletu. Niewielki brązowo czarny ptak przysiadł na ścieżce niedaleko miejsca w którym stałam. Przyglądałam mu się przez chwilę jak przeskakuje z miejsca na miejsce, szukając czegoś pomiędzy drobnymi kamykami. Nagle zaświergolił donośnie i odleciał spłoszony w stronę lasu.
- Zawsze wstajesz o świcie? - Odwróciłam się rozpoznając głos Thora.
- Dużo się wydarzyło i nie spałam zbyt dobrze. A ty? - Zapytałam, starając się zabrzmieć swobodnie.
- Noc minęła zanim zdążyłem chociaż pomyśleć o spaniu. - Widziałam, że również jest zmęczony całą tą sytuacją. Prawdopodobnie znacznie bardziej niż ja. Wszyscy oczekiwali od niego podjęcia bardzo trudnych decyzji. - Masz coś przeciwko żebym ci potowarzyszł? - Wskazał kierunek w którym wcześniej szłam. Pokręciłam przecząco głową i utkwiłam spojrzenie w ziemi. Czułam że powinnam coś powiedzieć, chciałam jakoś wyjaśnić swoje wczorajsze zachowanie. Problem był taki, że sama nie wiedziałam dlaczego tak postąpiłam.
- Przepraszam za wczoraj.... - Wydukałam, zerkając na niego niepewnie, jednak Thor machnął tylko lekceważąco ręką.
- Mówisz o tym incydencie z Tonym? - Zapytał, nie dając mi czasu na odpowiedź. - Natasha wszystko mi opowiedziała. Nie musisz się martwić to tylko niegroźne zadrapanie.
Ulżyło mi nieco, kiedy to usłyszałam. Nie byłabym zadowolona, gdybym spełniła swój wczorajszy zamiar. Tak naprawdę nigdy nie chciałam nikogo zabić.
- Nie o Tonego chciałaś mnie jednak zapytać, prawda? - Spojrzał na mnie z ukosa. Doskonale wiedział, co przez cały ten czas chodziło mi po głowie. Westchnęłam zrezygnowana, nie było sensu dalej udawać.
- Chce tylko wiedzieć czy on żyje, to mi wystarczy.
- Oczywiście, że tak. - Thor klepnął mnie w plecy, co zapewne miało być przyjacielskie, a jednak niemal zwaliło mnie z nóg. - Nie dam mu tak łatwo umrzeć. Za kilka dni dojdzie do siebie.
Słysząc to poczułam się jakby ktoś zdjął ze mnie ogromny ciężar. Poczułam jak znów wraca mi chęć do życia. To oczywiście nie rozwiązywało naszych problemów, ale dawało nadzieję.
- Mogę się z nim zobaczyć? - Zapytałam czując przypływ optymizmu. Ten szybko jednak zniknął, kiedy usłyszałam odpowiedź.
- Na razie nie. Nie chcemy kolejnych problemów. - Pomimo że mogłam spodziewać się takiej odpowiedzi, poczułam smutek. Ta drobna iskierka nadziei w moim sercu została natychmiast zgaszona zanim zdążyłam się nią nacieszyć. - Jest jednak coś o czym chciałbym z tobą porozmawiać. - Thor musiał zauważyć gasnącą nadzieję w moich oczach i chyba chciał odwrócić moją uwagę. Spojrzałam na niego zaciekawiona.
- Co takiego? - Ponagliłam, kiedy cisza zaczęła się przeciągać.
- Zaproponowałaś wczoraj oryginalne rozwiązanie.
- Mówisz o małżeństwie? - Upewniłam się i aż stanęłam w miejscu. Byłam pewna, że ten pomysł był zbyt niedorzeczny aby naprawdę ktoś wziął to pod uwagę.
- Naprawdę byłabyś na to gotowa?
Z

amrugałam kilka razy nie mogąc uwierzyć w to co usłyszałam. Czy byłam na to gotowa? Gdyby zadał mi to pytanie kilka tygodni temu z pewnością miałabym wątpliwości. W tym momencie, jednak zrobiłabym wszystko, żeby nie stracić Lokiego.
- Oczywiście, że tak. - Starałam się chociaż trochę okiełznać mój entuzjazm, chociaż nie było to proste. Szybko zauważyłam, że Thor pozostaje sceptyczny.
- Czy ktoś ci kiedyś wyjaśnił jak dokładnie wygląda małżeństwo w Asgardzie? Z czym wiąże się taka decyzja? - Jego pytania odrobinę zbiły mnie z tropu. Nigdy nie myślałam o tym z tej perspektywy.
- W zasadzie to nie. - Przyznałam. Obawiałam się, że teraz będzie próbował mnie zniechęcić. - Bardzo się pomyliłam sądząc, że jest podobnie jak na Ziemi?
- Największa różnica polega na tym, że w Asgardzie stworzona między wami więź będzie nierozerwalna. Wasze losy zostaną splecione przez potężną magię. Kiedy już powiesz tak nie będzie odwrotu.
- Rozumiem. - Przytaknęłam, nic co powiedział nie zasiało nawet ziarna wątpliwości w moim sercu. - Nie rozmawialibyśmy, gdybyś nie popierał tego pomysłu. Czy to znaczy, że nie masz nic przeciwko?
Thor zatrzymał się i usiadł na pobliskiej ławce. Spacerowaliśmy już naprawdę długo, słońce od dłuższego czasu świeciło w pełni.
-  Ziemia byłaby bezpieczna, a Asgard miałby króla. Mnie to rozwiązanie całkowicie przekonuje. - Uśmiechnął się, spoglądając na mnie i widząc radość malującą się na mojej twarzy. - Nie ciesz się zbyt wcześnie. Pozostali Avengers razem z Njordem uważają, że powinnaś wrócić na Ziemię i odpowiedzieć za swoje czyny. Mogę cię poprzeć, ale przekonanie ich zostawiam w twoich rękach.
Postanowiłam nie tracić pozytywnej energii. Wiedziałam, że czeka mnie trudne zadanie, ale czułam że mogę to zrobić.
- A co z tobą? Nie myślałeś żeby zostać? W takich okolicznościach z pewnością mógłbyś objąć władze. - Musiałam o to zapytać. Po tym wszystkim co zrobił Loki, Thor wykazywał się niezwykłą wyrozumiałością. W moich oczach zasługiwał na szczęście. Widziałam jak przetarł twarz dłońmi zanim odpowiedział.
- Jako młodzieniec marzyłem o dniu w którym obejmę władzę. Teraz jednak, kiedy spędziłem kilka godzin wśród doradców czuję się zmęczony. Wiem też, że Loki doskonale odnalazł się w roli króla, mieszkańcy są szczęśliwi, a Asgard ma się dobrze. Zostanę tak długo jak będzie to konieczne, ale chcę wrócić do życia na Ziemi.
Nastała chwila ciszy, doskonale rozumiałam Thora. Zaznał innego życia na Ziemi, tak jak ja zaznałam go w Asgardzie.
- Zostawię cię już. Decyzja musi zostać podjęta do wieczora, masz więc niewiele czasu.
Zdębiałam, patrząc jak Thor wstaje i odchodzi w stronę zamku. Oznaczało to, że miałam zaledwie kilka godzin na przekonanie wszystkich Avengers, a nie miałam nawet planu jak się za to zabrać.

Naznaczona Przez Boga KłamstwOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz