Rozdział 9

223 16 0
                                    

Obudziłam się skulona na podłodze, z głową opartą na kolanach Lokiego. Czułam jak gładzi mnie po włosach, pozwoliłam sobie jeszcze chwilę tak zostać.
-  Przepraszam, nawet nie wiem kiedy zasnęłam. - Powiedziałam siadając. Od razu spojrzałam na śpiącego na kanapie Matta. Miałam wrażenie że mu się poprawia. Gorączka spadła a większość zadrapań się zagoiła.
- Potrzebowałaś tego. Muszę iść, nie zawiedź mnie dzisiaj.
Dopiero jego słowa uświadomiły mi że to dzisiaj. Tej nocy jest pełnia, poczułam nieprzyjemny skurcz w żołądku. Bałam się tej nocy tak samo mocno jak pierwszej po przemianie. Dotarło też do mnie że po dzisiejszym dniu się rozstaniemy i prawdopodobnie więcej go nie zobaczę. Uświadomiłam sobie że pomimo tego wszystkiego będzie mi go brakować. Gdzieś w głębi serca wcale nie chciałam żeby odchodził. Właśnie miałam mu powiedzieć że będę za nim tęsknić, ale uprzedził mnie zamykając mi usta pocałunkiem.  Pomimo świadomości że powinnam to jak najszybciej przerwać, nie potrafiłam. Miałam wrażenie że wszystko działo się w zwolnionym tempie. Loki przerwał pocałunek chwilę po tym jak z mojego gardła wydobył się jęk rozkoszy. Nie zrozumiałam nawet co do mnie powiedział zanim wyszedł. Stałam tak dłuższą chwilę próbując wrócić do rzeczywistości.

 ****

Przez cały dzień czas płynął mi nienaturalnie szybko. Czym bliżej, do zachodu słońca, tym bardziej się denerwowałam. Pocieszało mnie jedynie że z każdą godziną Matt czuł się coraz lepiej. Odzyskał przytomność i nawet dopisywało mu poczucie humoru. Nie mogłam mu powiedzieć co planuję dlatego o zachodzie słońca wymigałam się kolejnym zleceniem. Kiedy dotarłam na miejsce wyraźnie czułam działanie pełni, moje zmysły były wstanie wychwycić wszystko. Wieczór był taki spokojny, nic nie zapowiadało nadchodzących wydarzeń. Musiałam jakoś przyciągnąć uwagę Avengers. Podniosłam spory kamień leżący na ziemi i rzuciłam nim w najbliższe okno. Skrzywiłam się momentalnie słysząc dosyć głośny alarm. To powinno ich przyciągnąć, nie zamierzałam ryzykować walki ze wszystkimi naraz, dlatego jak najszybciej oddaliłam się na drugą stronę budynku i weszłam do środka, nie zwracając na siebie uwagi. Odnalazłam pomieszczenie z wybitą szybą, z ukrycia obserwowałam, jak o czymś rozmawiają. Po chwili zaczęli się rozchodzić, wracając do przerwanych wcześniej zajęć, cicho poszłam za jednym z nich. Zobaczyłam kołczan, ze strzałami na jego plecach. Skoro już tu byłam, to czemu, by się trochę nie zabawić. Podkradłam się do niego i pazurem odcięłam kołczan na jego plecach. Odwrócił się, jednak zdążyłam się schować. W korytarzu, było dosyć ciemno, co potrafiłam doskonale wykorzystać.
- Kto tu jest? - Zapytał, rozglądając się niespokojnie. Przekradłam się, tak że znów znajdowałam się za nim. Klepnęłam go w ramię, znów się odwrócił, tym razem się nie chowałam. Pomachałam mu jedną ręką, w drugiej wciąż trzymałam jego kołczan, ze strzałami.
- Co jest? Kim ty jesteś? - Wykorzystałam jego zaskoczenie, przeskoczyłam nad nim i powaliłam mocnym ciosem w potylice. Jeden załatwiony, przynajmniej chwilowo. Usłyszałam kroki, ktoś szedł w moją stronę, wyrzuciłam kołczan i schowałam się, za najbliższym zakrętem. Nasłuchiwałam przez chwilę, ktokolwiek tu był, teraz się zatrzymał. Wyjrzałam, żeby sprawdzić, co się dzieje. Zobaczyłam kobietę pochylającą się nad nieprzytomnym mężczyzną.
- Jarvis, co tu się stało? - Zastanowiło mnie do kogo mówiła, skoro w korytarzu nie było nikogo więcej.
- W budynku, jest intruz. - Rozległ się jakiś głos, mimo że nikogo nie widziałam. Kobieta wstała, uważnie się rozglądając. Wyciągnęła broń i zaczęła iść w moim kierunku. Chciałam się wycofać, ale za sobą również usłyszałam kroki zbliżających się osób. To by było na tyle z ukrywania się.
- Nie ruszaj się. - Zobaczyłam wyciągniętą w moim kierunku broń. Zacisnęłam ręce w pięści, żeby nie zobaczyła pazurów. Cały czas powoli szła w moją stronę, jeżeli chciałam uciec, to była moja ostatnia szansa. Odczekałam jeszcze chwilę i skoczyłam w jej stronę. Usłyszałam strzał, momentalnie, rzuciłam się na ziemię, unikając kuli. Przetoczyłam się kawałek, słysząc kolejny strzał, spróbowałam podciąć jej nogi, tym razem ona odskoczyła. Zerwałam się do biegu, dotarłam do klatki schodowej, w tym samym momencie, w którym otworzyły się drzwi windy, ze środka wyszedł mężczyzna.
- Daj spokój, nie masz szans. - Powiedział, po stroju, doszłam do wniosku, że to Kapitan Ameryka. Wątpiłam żebym dała mu radę w walce, przeskoczyłam nad poręczą i wylądowałam kilka pięter niżej. Pobiegłam dalej i znalazłam się chyba w salonie.
- Nie męczy cię to ciągłe bieganie? - No świetnie, kolejny. Czy oni są wszędzie? Zmierzyłam go badawczym spojrzeniem. Był normalnie ubrany, nawet nie uzbrojony. - Mam prośbę, następnym razem nie rzucaj kamieniami w okna, tylko użyj drzwi.
Byłam w pułapce, otoczyli mnie z każdej strony. Instynktownie złapałam za medalion, prosząc Fenrira o pomoc.
- Stark co ty wyprawiasz?
- Spokojnie, Kapitanie wszystko pod kontrolą. Rozmawiamy sobie, nie ma powodu do niepokoju.
- Chyba jednak są. - Poczułam, że ktoś przykłada mi broń do pleców. - Ona jest bardziej niebezpieczna, niż ci się wydaje.
- Natasha, odłóż broń. To tylko, zwykła dziewczyna.
- Wiedziałam, że skądś ją znam i miałam rację, niecały miesiąc temu włamała się do Tarczy i ukradła, berło Lokiego. Została złapana, ale udało jej się uciec. Muszę ją zabrać.
W tym momencie poczułam jak cały budynek się trzęsie. Kilka sekund później ogromny wilk wpadł do pomieszczenia. Był tak duży że musiał stać na ugiętych łapach żeby się zmieścić. Osłonił mnie własnym ciałem, warcząc i kłapiąc zębami. Z jego pyska kapała świeża krew.
- Fenrir? To niemożliwe. - Usłyszałam zaskoczony głos Thora. Szybko jednak otrząsnął się z pierwszego szoku i zaatakował, uderzając mjolnirem w pysk bestii. Fenrir cofnął łeb zahaczając nim o sufit. Chwilę później złapał młot w szczęki i ścisnął tak jakby chciał zniszczyć broń, nie był jednak w stanie. Stałam w miejscu bojąc się nawet poruszyć, nie chciałam żeby jego gniew skupił się na mnie. Nie mogłam mieć żadnej pewności czy mnie nie zaatakuje. Widziałam jak przednią łapą przewraca Thora i bez problemu przytrzymuje go na ziemi. Kiedy zaczął pochylać się w jego stronę byłam pewna że zaraz go pożre.
- Urosłem w siłę, synu Odyna. Każda kropla krwi daje mi jej więcej.
W tej postaci jego głos był bardzo zdeformowany. Podziwiałam że w ogóle może mówić.
- Fenrir, wystarczy. - Odwróciłam się i zobaczyłam Lokiego. Odetchnęłam z ulgą. Wilk warknął ostatni raz i wyszedł na zewnątrz.
- Sir, sądzę że powinien pan to zobaczyć. - Odezwała się sztuczna inteligencja. Na ekranie telewizora wyświetliło się nagranie z kamer ulicznych. Zobaczyłam idących ulicą żołnierzy, całe mnóstwo żołnierzy. Jednak nie takich zwykłych, ci byli ubrani w zbroje i żółte peleryny.
- Loki? - Thor podniósł się z podłogi. - Co ty wyprawiasz? Jakim cudem żyjesz?
Wszyscy wyglądali na równie zaskoczonych. Nagle zrobiło się bardzo tłoczno, wszędzie byli żołnierze.
- Znów dałeś się oszukać.
Kapitan Ameryka rzucił tarczą w Lokiego, ta jednak odbiła się od magicznego pola i spadła na ziemię. W tym momencie miałam okazję się przekonać jak potężną moc miało berło, które kiedyś wykradłam. Loki przyłożył jego koniec do środka tarczy, na której pojawiło się mnóstwo świecących linii. Chwilę później tarcza rozpadła się drobne kawałki.
- Na kolana, a może daruję wam życie.
- Nie licz na to. - Odpowiedź Starka nie spodobała się Lokiemu. Machnął ręką w stronę żołnierzy, którzy przyprowadzili szamoczącą się kobietę.
- Pepper!
- Mam na zewnątrz bardzo głodnego wilka. Chyba już wiem czym go dzisiaj nakarmię. - Złapał ją za szyję i zaczął
siłą ciągnąć w stronę okna. Widziałam jak próbuje walczyć, ale nie miała szans.
- Ty draniu! Zostaw ją!
Z przerażeniem obserwowałam to co się działo. Wiedziałam że Loki potrafi być okrutny, ale nie sądziłam że do tego stopnia.
- To od was zależy jej los. Wiecie co robić.
Wszyscy zamarli, przez kilka sekund słychać było tylko szlochanie przerażonej kobiety. Patrzyłam jak się poddają. Najwięksi bohaterowie, jeden po drugim padali na kolana przed wrogiem. Kajdany zakładane im przez żołnierzy, utwierdziły mnie w przekonaniu, że dla nich walka już się skończyła.

Naznaczona Przez Boga KłamstwOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz