Rozdział 16

194 12 0
                                    

Ziemia

Sif zgodziła się na tę misję w Midgardzie tylko z jednego powodu. Potrzebowała kogoś kto pomoże jej w przywróceniu na tron prawowitego króla. W Asgardzie miała już grupę przeciwników Lokiego. Wciąż jednak było ich zbyt mało, aby mogli cokolwiek zdziałać. Wtedy w jej głowie zrodził się plan. Postanowiła dostać się do Midgardu i uwolnić przyjaciół Thora, o których tyle słyszała. Zgłosiła się do oddziału, który miał pomóc tłumić liczne bunty. Nie sądziła, że zwykli śmiertelnicy będą tak odważni. Nabrała do nich nawet trochę szacunku, kiedy widziała jak dzień po dniu próbują odzyskać należną im wolność. Niepostrzeżenie odłączyła się od oddziału. Zamierzała udać się prosto do więzienia, gdzie trzymali tych słynnych Avengersów. Bez cienia emocji mijała to do czego jako wojownik już dawno przywykła. Kobiety opłakujące swoich mężów i synów. Zapalały świece w miejscu, gdzie widziały ich po raz ostatni. Minęła żołnierzy, brutalnie bijących młodego człowieka za obraźliwy napis, który zostawił na ścianie budynku. Mijała też takich, którzy już się poddali. W ich oczach widać było tylko strach, o to co będzie następnego dnia. Właśnie w takich chwilach jej nienawiść do Lokiego rosła najbardziej. Jaką krzywdę mu wyrządzili? Żyli sobie spokojnie, przez setki lat, nawet nie zdając sobie sprawy z jego istnienia. Westchnęła wchodząc do więzienia. Budynek był tak samo ponury i zniszczony jak wszystko inne. Światła na suficie mrugały, przyprawiając o ból głowy. Nie wspominając o tym że wiele z nich w ogóle nie działało.
- Co tu robisz, Sif? - Zatrzymał ją jeden ze strażników. Nie znała go, ale to w niczym nie przeszkadzało.
- Muszę porozmawiać z więźniami. - Odparła oschle.
- Z nimi? - Wskazał na cele za sobą? - A niby o czym?
- Rozkaz z góry. Chcesz to kwestionować? - Machnęła mu przed nosem, kawałkiem papieru z podrobioną królewską pieczęcią. Słabe oświetlenie i brak zainteresowania ze strony żołnierza sprawiło jednak, że przepuścił ją bez większych problemów.
- Proszę bardzo, są twoi. O ile któryś jeszcze dycha. - Podał jej pęk kluczy i odszedł, śmiejąc się głośno. Co za prostak, pomyślała Sif.
Weszła do pierwszej z brzegu celi. Zobaczyła dwóch mężczyzn, siedzących na podłodze. Oboje wyglądali koszmarnie, ci dranie urządzili sobie z nich worki treningowe. W końcu Loki jedynie zabronił ich zabić. Dopóki żyli, ich stan go nie interesował.
- Czego chcesz? - Zapytał blondyn siedzący po lewej. Jego strój był bardzo charakterystyczny, nawet jak na Midgardzkie standardy. Obcisły granatowy kostium z gwiazdą na piersi. Nie przyszła tu jednak oceniać mody, miała mało czasu.
- Posłuchajcie uważnie, bo powiem tylko raz. - Rozejrzała się, chcąc mieć pewność że nikt ich nie podsłuchuje. - Jestem przyjaciółką Thora. Pomogę wam stąd uciec, jeżeli wy pomożecie mi pozbyć się Lokiego.
- Proponujesz polowanie na Jelenia? - Tym razem odezwał się brunet, jego strój wyglądał zwyczajniej, tylko spod koszulki widać było światło nieznanego pochodzenia.
- Proponuję wam wolność i zemstę za wszystko co was spotkało. Bądźcie gotowi, wrócę po was za trzy dni. Zgoda?
- Skąd pewność że możemy ci ufać? - Zapytał podejrzliwie blondyn.
- Zaufanie albo śmierć. - Powiedziała i opuściła celę. Słyszała kroki strażnika, zapewne wracał odebrać klucze. Oddała mu je bez słowa i wyszła.

Amy

Obudziłam się pełna energii. Keira również zdawała się dziś w lepszym nastroju. Na jej twarz wrócił dobrze mi znany uśmiech. Jedynym śladem jaki pozostał, były siniaki na jej szyi.
- Jak dziś spałaś, moja pani? - Zapytała, odstawiając na stół tacę ze śniadaniem.

- Znakomicie, mam mnóstwo energii. - Zanim usiadłam do stołu, pomogłam jej odsunąć ciężkie zasłony. - Czy w mojej szafie znajdzie się jakiś wygodny strój? Chciałabym pójść poćwiczyć.
- Myślę że coś znajdę. - Zabrałam się za jedzenie, a Keira przeszukiwała szafę. Cieszyłam się, że nie muszę sama tego robić. Nie mogłam pojąć do czego mi aż tyle ubrań. Po kilku minutach, Keira zaprezentowała mi prostą białą koszulę i brązowe skórzane spodnie.
- Doskonale. - Klasnęłam ucieszona w dłonie. Nareszcie coś co nie jest sukienką. Odebrałam rzeczy z jej rąk i poszłam do łazienki. Przebrałam się od razu czując się bardziej jak w domu. Widziałam kilka razy żołnierzy ćwiczących na dziedzińcu. Chciałam nauczyć się władać jakąkolwiek bronią. Nie miałam tutaj swoich zdolności przez co czułam się strasznie słaba. Stanęłam na schodach i przez chwilę obserwowałam. Takich widoków nie miałam na co dzień na Ziemi, jedynie w telewizji. Moja obserwacja wzbudziła zainteresowanie mężczyzny, który prowadził trening.
- Przerwa! - Zarządził, zmierzając w moim kierunku. Był ode mnie o wiele wyższy. Ciemne włosy miał przycięte niemal do zera.
- Znasz się na walce, pani?
- Tylko za pomocą kłów i pazurów. - Odparłam, czym wywołałam donośny śmiech mężczyzny. Pewnie uznał to za żart.
- Tego tutaj nie mamy, ale... - Zmierzył mnie uważnym spojrzeniem - Według mnie byłabyś doskonałym łucznikiem.
- Naprawdę? - Szczerze mnie zaskoczył, nigdy nie byłam dobra w rzutach do celu.
- Chcesz spróbować? - Zaproponował, na co chętnie się zgodziłam. Poprowadził mnie kawałek dalej na spore pole, pełne tarcz i manekinów.
- Draug! - Wrzasnął, aż podskoczyłam. - Masz nową podopieczną. Zajmij się nią.
Draug mimo groźnie brzmiącego imienia, wyglądał przyjaźniej niż jego kolega. Wyciągnął do mnie rękę i uścisnął serdecznie. Niemal miażdżąc moje palce. Boże! Ile on ma siły? Przemknęło mi przez głowę.
- Trafiłaś w doskonałe ręce moja droga. Powiedz strzelałaś kiedyś z czegokolwiek?
- A gra w rzutki się liczy?
Zaśmiał się, podchodząc do stołu z bronią. Podał mi najprostszy łuk, jaki tam leżał i kołczan ze strzałami.
- Zanim zaczniesz, pokażę ci jak powinna wyglądać twoja postawa, przed strzałem.
Uważnie obserwowałam każdy jego ruch i starałam się jak najwięcej zapamiętać. Wszystko trwało zaledwie kilka sekund, usłyszałam świst i strzała wbiła się w sam środek tarczy. Wypuścił jeszcze kilka kolejnych strzał, tym razem trochę wolniej.
- Teraz twoja kolej.
Ustawiłam się, starając powtórzyć każdy jego ruch. Naciągnęłam cięciwę, zdawało mi się że bardzo mocno, jednak pierwsza strzała nie doleciała nawet do tarczy. Westchnęłam, niezadowolona z efektu.
- Nie przejmuj się. Poćwiczysz trochę i już nigdy nie chybisz.
Uśmiechnęłam się do niego i zmotywowana sięgnęłam do kołczanu. Tym razem Draug pomógł mi się odpowiednio ustawić.
- Wyprostuj się, ręka która trzyma łuk nieco wyżej. - Poprawiłam się, ale jego zdaniem niewystarczająco. Stanął za mną i łapiąc za moje ręce, pomógł mi odpowiednio mocno naciągnąć cięciwę.
- Nie mruż oczu, a teraz wypuść strzałę. - Z jego pomocą udało mi się trafić w tarczę. Strzała wbiła się bliżej zewnętrznej obręczy niż środka. Ucieszyło mnie jednak, że w ogóle dosięgnęła celu.
- Dziękuję, jesteś świetnym nauczycielem.
- Zawsze do usług. - Odpowiedział, kłaniając się teatralnie. - Poćwicz trochę sama, a ja zobaczę jak idzie pozostałym.
Oddalił się, a mnie pochłonęły ćwiczenia. Z początku wiele strzał, lądowało obok celu, albo w ogóle go nie sięgało. Jednak nie poddawałam się, chciałam chociaż raz trafić blisko środka. Draug zaglądał do mnie co jakiś czas, zawsze z dobrą radą. Moje ćwiczenia zostały jednak przerwane, przez jednego z żołnierzy, któremu nie podobała się moja obecność. Od kilkunastu minut do moich uszu docierały nieprzyjemne komentarze na temat mojego pochodzenia.
-Królewska nałożnica, powinna raczej ćwiczyć coś innego. - Usłyszałam szyderczy głos za sobą. - Nie chcemy w końcu, żeby król był niezadowolony.
-Masz jakieś doświadczenie, którym chciałbyś się podzielić? - Zapytałam, odwracając się do żołnierza który mnie zaczepił. Skrzywiłam się, słysząc jak jego towarzysze zarechotali obrzydliwie. Nie rozumiałam po co tutaj przyszli, każdy z nich na plecach nosił spory topór. Pole łucznicze, raczej nie było ich miejscem ćwiczeń.

- Jaka wyszczekana. Nauczyłbym cię respektu, gdybym tylko mógł.
O

dłożyłam łuk i kołczan na stół. Miałam ochotę mu odpowiedzieć, ale nie chciałam kłopotów. Postanowiłam zakończyć ćwiczenia na dziś i wrócić do zamku.
- Nie skończyłem z tobą. - Pchnął mnie z całej siły, nie udało mi się utrzymać równowagi i upadłam. Tego już było za wiele, chciałam wstać i odpłacić się temu bezczelnemu typowi, ale zobaczyłam Lokiego idącego w naszą stronę. Nie miałam pojęcia ile widział i słyszał z całego tego zajścia, ale był wściekły. Czułam że nie skończy się to dobrze. Pomógł mi wstać, upewniając się że nic mi się nie stało.
- Co tu się dzieje? - Zapytał żołnierza, który mnie popchnął.
- Wybacz panie, to moja wina. Biedaczka potknęła się podczas ćwiczeń, zareagowałem natychmiast, ale nie zdążyłem jej złapać.
- Dobrze wiedzieć, że taki szlachetny z ciebie żołnierz. - Loki poklepał mężczyznę po ramieniu. Widziałam jednak że w jego drugiej dłoni pojawił się sztylet. Później wszystko zadziało się bardzo szybko. Bez chwili zawahania, jednym pewnym ruchem, poderżnął żołnierzowi gardło. Pisnęłam i odskoczyłam przestraszona, kiedy krew trysnęła we wszystkich kierunkach.
- Ktoś jeszcze ma coś do powiedzenia?
Wszyscy tylko pokornie pochylili głowy, nikt nie odważył się nawet spojrzeć w stronę Lokiego. - Wracajcie do swoich obowiązków. - Rzucił w kierunku żołnierzy. Objął mnie ramieniem i poprowadził w stronę pałacu.
- Wybacz że musiałaś na to patrzeć.
- Dziękuję. - Nie sądziłam, że zabicie tego mężczyzny było konieczne. Jednak nie zamierzałam też po nim płakać. Loki po raz kolejny mnie obronił, a ja znów poczułam, że jestem dla niego kimś więcej. Musiałam przyznać sama przed sobą, zakochałam się. Wiedziałam to już od tej jednej wspólnie spędzonej nocy. Kiedy wbrew rozsądkowi, to właśnie w jego ramionach poczułam się bezpiecznie i odnalazłam spokój. Podejrzewałam że czuje to samo, ale to przecież Loki. Nie przyzna się do tego, a przynajmniej jeszcze nie teraz.

Naznaczona Przez Boga KłamstwOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz