Nie mogłam dłużej czekać, musiałam podjąć decyzję. Wzięłam głęboki oddech, starając się zapanować nad emocjami.
- Loki ja... - Nie było mi dane dokończyć. Huk gwałtownie otwieranych drzwi przerwał moją wypowiedź.
- Koniec przedstawienia. - Lilian weszła do sali. Jej dumna postawa i uśmiech na twarzy świadczyły, że wyczekiwała tego momentu. Za elfką wszedł nieznany mi mężczyzna ubrany w czarne szaty, a tuż za nim ku mojemu zaskoczeniu Avengersi. Loki zerwał się na nogi, zasłaniając mnie, jakby spodziewał się ataku.
- Ty zdradziecka żmijo. - Warknął w kierunku Lilian, a w jego dłoniach pojawiły się sztylety.
- Nie waż się grozić mojej córce. - Erevan stanął pomiędzy nimi, chroniąc Lilian. Elfka nie cofnęła się, najwyraźniej uznała, że nic jej nie zagraża. Patrzyła jedynie na nas z wyższością. - Złamałeś nasze prawo wnosząc broń do tej sali. Natychmiast rzuć sztylety albo każę cię obezwładnić. - Erevan nie żartował. Trochę poznałam już tutejsze zwyczaje i taki zakaz był całkowicie logiczny. Na kilka sekund zapanowała pełna napięcia cisza. Loki zdecydował się jednak odłożyć broń, kiedy kilku mężczyzn poruszyło się niespokojnie, gotowi w każdej chwili bronić króla. - Dobrze. - Elf wyraźnie się rozluźnił, a następnie zwrócił do mężczyzny, który przybył razem z Avengers. - Njord, zechcesz wyjaśnić mi to nagłe wtargnięcie do mego pałacu?
- Oczywiście, jesteśmy tu na zaproszenie twojej córki. - Nie mówił głośno, ale jego niski, głęboki głos wyraźnie rozbrzmiewał na sali. - Kilka dni temu otrzymałem list od Lilian. Zaoferowała ona pomoc zbrojną w razie niepowodzenia dalszych negocjacji. Jako że Alfhaim jak dotąd nie opowiadał się po żadnej ze stron jest to najbardziej neutralne miejsce do rozmów. Z waszym wsparciem będziemy całkowicie gotowi na ewentualną wojnę z Asgardem.
- Słucham?! - Oburzenie elfa rosło z każdą chwilą. - To są sprawy Asgardu i tam powinny być załatwiane. Alfhaim nie wtrąca się w zbrojne konflikty pozostałych krain.
Wyglądało na to, że Lilian nie poinformowała ojca o swojej decyzji. Zaczynałam mieć poważne wątpliwości kto tak naprawdę rządził w tej krainie.
- Nie tym razem ojcze. Zostałam znieważona i będę bronić swojego honoru. Moja propozycja, którą przedstawiłam Njordowi jest jak najbardziej aktualna. W razie wojny Alfhaim stanie po stronie Wanaheim i Midgardu.
Byłam pewna, że Lilian nie odpuści, a ojciec w końcu jej ulegnie. Spojrzałam zaniepokojona na Lokiego. Jeżeli faktycznie doszłoby do wojny Asgard nie miał szans. Nawet najlepsi żołnierze nie powstrzymają trzech armi. Avengers nie próżnowali, kiedy udało im się uciec. Znaleźli potężnego sojusznika.
- Chcecie negocjować? Słucham zatem, co proponujecie? - Loki nie wydawał się być przejęty. Njord wymienił porozumiewawcze spojrzenie z Thorem zanim zaczął mówić.
- Nie oczekujemy wiele. Pozwolimy ci zachować pełnię władzy w Asgardzie. Chcemy jednak, żebyś oczyścił Thora z wszelkich stawianych mu zarzutów oraz wycofał swoich żołnierzy z Midgardu. Zwróć wolność tamtejszym mieszkańcom.
Loki przez chwilę rozważał to co usłyszał. Pomimo, że bardzo chciałam aby przystał na te warunki, czułam że tego nie zrobi.
- Nigdy nie sądziłem, że tak łatwo tobą manipulować, Njord. Nie masz pojęcia o Midgardzie, uwierzyłeś w to co opowiedziała ci ta grupa buntowników. Co z pozostałymi mieszkańcami? Nie pytałeś ich o zdanie.
- Przestań pieprzyć! Zrobiłeś z nich niewolników! Tysiące niewinnych ludzi zginęło z twojego rozkazu! - Wykrzyczał Stark, wskazując na Lokiego.
- A ilu zginęło od broni, którą wyprodukowałeś? Na twoim miejscu bym się nie odzywał. Masz na rękach więcej krwi ode mnie.
Miliarder otworzył usta jakby chciał jeszcze coś powiedzieć, ale zaraz zamknął je spowrotem.
- Oboje doskonale wiemy, że nigdy nie obchodziło cię dobro śmiertelników, gardzisz nimi. - Odezwał się Thor. - Atak na Midgard miał być zemstą na mnie.
- Gardzę? - Loki wyciągnął do mnie rękę i przyciągnął bliżej siebie. Chcąc nie chcąc zostałam wciągnięta do tej rozmowy. - Amy jest zwykłym śmiertelnikiem, a niedługo zostanie moją żoną i królową Asgardu.
Wszyscy patrzyli na nas w osłupieniu. Postanowiłam przemilczeć fakt, że jeszcze na nic się nie zgodziłam. - Może się mylę, ale to raczej nie jest oznaka pogardy, prawda? - Zwrócił się do Njorda, który wydawał się całkowicie skołowany.
- Thor, możesz mi to wyjaśnić? Mówiliście, że ta dziewczyna jest ofiarą i została do wszystkiego zmuszona. - Król Wanaheim zdawał się tracić cierpliwość. Miałam wrażenie, że Loki stara się go skłócić z Avengers i jeżeli rozmowa dalej będzie tak przebiegać to może mu się to udać.
- Nie słuchaj tego co on mówi. Mój brat kłamie i manipuluje tak jak zawsze.
- Niekoniecznie. - Wtrącił się Erevan. - Wszyscy obecni na tej sali, włącznie ze mną, byli świadkami oświadczyn. - Część elfów nadal będąca na sali ochoczo przytaknęła.
- Może teraz dostrzeżesz, że ja tylko próbuję chronić moich poddanych. - Powiedział Loki, kładąc jedną rękę na sercu. Był tak wiarygodny, że wcale nie dziwiły mnie widoczne wątpliwości na twarzy Njorda.
- Cholerny kłamca! - Zanim ktokolwiek zdążył zareagować, dało się słyszeć trzask, kiedy pięść Wdowy spotkała się z twarzą Lokiego.
- Natasha, nie! - Kapitan Ameryka pociągnął ją spowrotem, ale było już za późno. Zobaczyłam jak Loki wyciera krew, sączącą się z jego nosa.
- Nic ci nie jest? - Spytałam odruchowo, przyglądając mu się uważnie. Obrażenia nie były poważne.
- Nie martw się, nic mi nie jest. - Odpowiedział, po czym zwrócił się spowrotem do Njorda. - Sam widzisz, ci pseudo bohaterowie są agresywni i niebezpieczni. Mój zaślepiony brat nie potrafi niestety dostrzec prawdy. Czy wspomnieli ci chociaż, że wśród nich znajduje się potwór, który niszczy wszystko co napotka?
Njord już chciał się odezwać, ale Wdowa go uprzedziła.
- Może lepiej powiesz wszystkim co zrobiłeś z Bartonem? - Słyszałam ból w jej głosie. Musiała się bardzo martwić, nie była w stanie zapanować nad emocjami.
- Znów to samo agentko Romanoff? Będziesz targować się o jedno życie? Mam zatem propozycję. - Dostrzegłam przebiegły uśmiech na twarzy Lokiego i wiedziałam, że ta propozycja nikomu się nie spodoba. - Przystanę na wasze warunki. Wycofam żołnierzy z Midgardu, a wy wszyscy wrócicie bezpiecznie do domów. Mam jednak jeden warunek. Agent Barton zapłaci za to głową.
Loki zdawał sobie sprawę z specyficznej więzi łączącej tamtą dwójkę i okrutnie to wykorzystał. Wiedziałam, że Avengers nie poświęcą jednego ze swoich za nic w świecie.
- Nie poświęcimy nikogo dla własnych celów. Każde życie jest równie cenne.- Odparł stanowczo Kapitan Ameryka. Loki nie zamierzał, jednak tak łatwo odpuścić.
- Odważne słowa, zwłaszcza, kiedy zamierzacie poświęcić setki innych prowadząc ich na wojnę. Najwyraźniej ich życie nie ma znaczenia.
Przysłuchując się tej rozmowie tylko utwierdzałam się w przekonaniu, że ja się do tego nie nadaję. Już dawno nie wiedziałabym co powiedzieć. Miałam wrażenie, że Lokiemu ktoś wcześniej napisał wszystkie odpowiedzi. Za każdym razem tylko bardziej pogrążał Avengers w oczach innych. Jednak to co powiedział Thor zaskoczyło nawet Lokiego.
- Skoro tak bardzo chcesz chronić życia innych, bracie. - Zaczął, wychodząc przed pozostałych i stając naprzeciw Lokiego. - Mam zupełnie inny pomysł jak rozwiązać tę sytuację. Wyzywam cię na pojedynek. Przegrany spełnia warunki wygranego. Uczciwa walka, żadnej magii i żadnych mocy. Oszustwo oznacza natychmiastową porażkę. - Wyjaśnił, nie spotkało się to jednak z aprobatą pozostałych. Loki milczał przez chwilę, zastanawiając się nad odpowiedzią. Domyślałam się, że nie może odmówić. Mogłoby to zostać odebrane jako tchórzostwo.
- A zatem niech będzie pojedynek. - Odparł po kilku sekundach. Widziałam jak zaciska szczęki z wściekłości, taki obrót sprawy zapewne pokrzyżował mu plany. Usłyszałam jeszcze jak Njord ogłasza, że pojedynek odbędzie się kolejnego dnia przed zachodem słońca. Oznaczało to, że czeka nas jeszcze wycieczka do Wanaheim.****
Byliśmy w Wanaheim już od kilku godzin i chociaż pozostało niewiele czasu do świtu, ja nie czułam zmęczenia. Zbyt wiele się wydarzyło przez co wciąż miałam w głowie setki myśli. Ciągłe podróże pomiędzy światami też nie wpływały na mnie dobrze. Czułam się całkowicie zdezorientowana, jakbym za dużo wypiła, a przecież nie tknęłam alkoholu przez cały wieczór.
- Znów się o mnie martwisz. - Stwierdził Loki, na chwilę wyrywając mnie z zamyślenia.
- Skąd wiesz? - Zapytałam, unosząc nieco głowę, chociaż w ciemności i tak niewiele widziałam.
- Ściskasz brzeg kołdry tak mocno, że gdyby to była moja ręka zapewne straciłbym palce.
Westchnęłam, rozluźniając mięśnie.
- Oczywiście, że się martwię. Nie rozumiem jak możesz być tak spokojny.
- Martwi mnie tylko jedno. Nie odpowiedziałaś na moje pytanie. - Natychmiast zmienił temat. Najwyraźniej miał już jakiś plan, o którym nie chciał mi powiedzieć.
- To nie jest najlepszy moment. - Próbowałam wykręcić się od odpowiedzi. Doskonale wiedziałam o jakim pytaniu mówił. Wciąż jednak nie wiedziałam co powinnam powiedzieć. Serce krzyczało: tak, natomiast rozum podpowiadał mi zdecydowane: nie. Nie potrafiłam zdecydować, którego głosu posłuchać.
- Dlaczego? - Zapytał, gładząc kciukiem mój policzek. Ten gest działał na mnie niezwykle relaksująco, musiałam jednak pozostać skupiona.
- Przeraża mnie taka przyszłość. Niekończąca się wojna, to ponad moje siły. - Położyłam głowę spowrotem na jego klatce piersiowej, słuchając miarowego bicia jego serca. Czułam jak moje powieki stają się coraz cięższe. Sens wypowiadanych przez Lokiego słów już nie dotarł do moich uszu. Kiedy pierwsze promienie wschodzącego słońca zawitały do komnaty moje oczy się zamknęły.
CZYTASZ
Naznaczona Przez Boga Kłamstw
FanfictionTo miało być zlecenie jak każde inne. Amy nie spodziewała się, że w kilka dni jej życie całkowicie się zmieni.