Rozdział 66

81 9 2
                                    

Tak jak wcześniej zaplanowałam, nie zasnęłam już, aż do świtu. Na przemian czytałam książkę i rozmyślałam, słuchając miarowego oddechu Lokiego. Nie chciałam go martwić, a tym bardziej wysłuchiwać, że powinnam odpoczywać, dlatego wiedząc że niedługo się obudzi, odłożyłam książkę i zamknęłam oczy.
Musiałam powstrzymać uśmiech, kiedy poczułam jak Loki gładzi mnie po policzku. Odczekałam kilka sekund zanim otworzyłam oczy. Przysunęłam się bliżej, żeby go przytulić. Kilka dni, które po ślubie mieliśmy dla siebie właśnie się skończyły.
- Żadnych więcej koszmarów? - Zapytał. Pokręciłam przecząco głową, mając nadzieję, że nie zauważył moich z pewnością czerwonych, zmęczonych oczu. - Mówiłem, że nie ma się czym przejmować. - Uśmiechnęłam się delikatnie, kiedy pocałował mnie w czoło.

*****

Obiecałam Corey, że zjemy razem śniadanie przed jej powrotem na Ziemię. Wyszłam chwilę wcześniej, abyśmy mogły spotkać w połowie drogi. Przytuliła mnie na powitanie, radosna jak skowronek.
- Widzę, że gościnna komnata jest bardzo wygodna. - Powiedziałam, kiedy ruszyłyśmy korytarzem w stronę jadalni.
- Kobieto! Nie pamiętam, kiedy ostatnio się tak wyspałam! Gdybym mogła zabrałabym to łóżko ze sobą. - Zażartowała, szturchając mnie w ramię - Za to ty nie wyglądasz najlepiej. - Dodała już znacznie poważniejszym tonem przyglądając się mojej twarzy.
- Miałam ciężka noc. - Odparłam, kiedy siadałyśmy przy jednym z długich stołów. Wybrałyśmy miejsca jak najbardziej oddalone od innych osób, nie chciałam, aby ktoś przypadkiem usłyszał naszą rozmowę.
- Co się stało? Jakoś ci pomóc?
- Mam bardzo dziwne sny, a w zasadzie koszmary. - Wyznałam, grzebiąc widelcem w talerzu. Od kiedy do moich nozdrzy dotarł zapach jedzena cały czas czułam mdłości.
- Biedna, a ten napój, który dał ci medyk, nie pomaga?
- Koszmary?! - Usłyszałam donośny głos Thora. - Czy piękne damy nie mają lepszych tematów w trakcie posiłku? - Poczułam się jeszcze gorzej, widząc ilość jedzenia jaką Gromowładny nałożył sobie na talerz.
- Myślałam, że wróciłeś na Ziemię.
- Czekałem, aż opuścicie swoje miłosne gniazdko. Tak to się mówi w Midgardzie, prawda?
Obie z Corey zachichotałyśmy. Thor zdecydowanie potrafił poprawić humor. Szybko jednak spoważniałam.
- Te sny aż tak cię martwią? - Corey położyła dłoń na moim ramieniu.
- To coś więcej. - Powiedziałam, podnosząc wzrok. - Widzę wydarzenia o których nie powinnam wiedzieć.
- Masz jakieś wizje? - Zapytał Thor, wyraźnie zaciekawiony tym co usłyszał.
- Nie nazwałabym tego wizjami. Widzę rzeczy, które już się wydarzyły, ale ja nie byłam ich świadkiem więc nie powinnam o nich wiedzieć. Tylko jeden element zawsze się powtarza. W każdym z tych snów spotykam Helę.
- Helę? - Widziałam jak Thor pobladł na twarzy, kiedy tylko padło to imię. - Jesteś pewna?
Przytaknęłam, doskonale pamiętając nasze pierwsze spotkanie i jak mi się przedstawiła. Ten lodowaty głos rozpoznałabym wszędzie.
- Dokończcie beze mnie. - Dodał szybko, wstając od stołu.
- Co się stało?! - Zawołałam za nim, ale już był przy drzwiach i albo mnie nie słyszał, albo nie chciał odpowiadać.
- Nie przejmuj się. - Corey próbowała mnie pocieszyć i namówić, żebym cokolwiek zjadła, ale nie miałam apetytu.

*****

Bardzo żałowałam, że musiałam pożegnać się z Corey, była dla mnie nieocenionym wsparciem. Zanim wróciła na Ziemię przyznała, że nie mogłaby zostać w Asgardzie. Dla niej ten świat za bardzo różnił się od tego co znała i zawsze teskniłaby za swoim prawdziwym domem. Całkowicie ją rozumiałam, a jednak nie potrafiłyśmy się rozstać. Stałam w obserwatorium Heimdalla tak długo, aż Bifrost się zamknął, a później jeszcze chwilę podziwiałam widok na kosmos.
- Jest tam szczęśliwa. - Powiedział strażnik mostu, kładąc mi dłoń na ramieniu. Uśmiechnęłam się do niego w odpowiedzi, wiedząc że mówił prawdę.
- Wiem. - Westchnęłam, próbując dostrzec ten niewielki punkt pośród wszystkich innych, który przez większość życia był moim domem.
Zrobiło się późno i musiałam wracać do pałacu. Unikanie snu w dzień było jedynie walką z zmęczeniem, ale nocą okazało się znacznie trudniejsze.
Leżałam w łóżku, czekając na Lokiego i obawiając się zamknąć oczy. Nie chciałam znów przeżywać jakiegoś koszmaru, a to z pewnością by się stało gdybym tylko pozwoliła sobie na sen.
- Dlaczego jeszcze nie śpisz? - Zapytał Loki, kładąc się przy mnie i natychmiast obejmując ramieniem.
- Czekałam na ciebie. - Przysunęłam się bliżej, żeby go pocałować. Kiedy już chciał się odsunąć, złapałam jego rękę i przesunęłam w górę po moim boku. Loki wsunął dłoń pod moją koszule nocną  i już sądziłam, że mój plan, aby odwlec sen jeszcze o kilka godzin zadziała. Gdy odsunęłam się trochę, przesuwając dłońmi po jego torsie, Loki złapał delikatnie moją brodę zmuszając do spojrzenia mu w oczy.
- Amy, czy ty próbujesz uniknąć snu? - Zamarłam na kilka sekund słysząc to pytanie.
- Nie. - Skłamałam, jednak nie udało mi się utrzymać kontaktu wzrokowego.
- Przecież widzę. Masz podkrążone oczy ze zmęczenia, jesteś rozkojarzona, nie jesz. To te koszmary tak cię martwią?
Spuściłam wzrok, wpatrując się w kołdrę. To przecież było tak oczywiste, że Loki zauważy.
- To zaledwie kilka dni. Nic mi nie będzie. - Próbowałam jeszcze go przekonać. Niegdyś zarywanie nocy nie było dla mnie niczym nadzwyczajnym i rzadko czułam się źle z tego powodu.
- Kilka dni? Czy ty słyszysz co mówisz?
Westchnęłam opadając na poduszki obok niego. Zdawałam sobie sprawę jak to brzmi, a jednocześnie czułam że jak tylko zamknę oczy to wrócę do tego strasznego miejsca. Poczułam jak Loki kciukiem gładzi wierzch mojej dłoni. Po kilku sekundach moje oczy zaczęły się zamykać. Próbowałam się podnieść, żeby zwalczyć to uczucie, ale moje mięśnie były ociężałe.
- Co robisz? - Zapytałam. W innych okolicznościach byłabym wściekła, że Loki używa na mnie magii bez mojej zgody. Jednak w tamtym momencie wszystko było mi już obojętne.
- Spokojnie, nic ci nie grozi. - Usłyszałam jeszcze zanim pogrążyłam się we śnie.

****

Widząc po raz kolejny ten sam długi korytarz pełen ciężkich drzwi, wiedziałam gdzie trafiłam. Obawiałam się co tym razem będę musiała zobaczyć zanim Hela pozwoli mi opuścić to miejsce. Na samą myśl ściskało mnie w żołądku. Kobieta niespiesznie szła w moim kierunku. Uśmiechała się do mnie jakbym była jej przyjaciółką, której dawno nie widziała.
- Nie ma sensu próbować unikać naszych spotkań. Prędzej czy później i tak do mnie trafisz. - Oznajmiła, przyglądając mi się uważnie, jakby szukała jakiś zmian w moim wyglądzie.
- Miejmy to za sobą. - Odparłam, widząc jak kładzie dłoń na klamce.
- Dziś będzie interesująco. - Otworzyła drzwi, zapraszając mnie do środka. Przechodząc przez próg starałam się udawać odważną. Minęłam ją, pewnie  wchodząc do pomieszczenia. Tak jak ostatnim razem, na kilka sekund rzeczywistość się rozmyła zanim mogłam rozpoznać, że stoję na korytarzu niedaleko komnaty, którą dzieliłam z Lokim. Ostatnią osobą, która miałam ochotę oglądać była Lilian. Niestety to właśnie ona podeszła do drzwi z butelką wina w rękach. Weszła do środka, oczywiście zapominając, żeby zapukać. Założyłam ręce na siebie, czekając aż Loki wyrzuci ja na zewnątrz. Może tym razem wizyta tutaj nie będzie taka zła? - Pomyślałam. Niestety czas mijał, a Lilian nie wychodziła.
- Na twoim miejscu zajrzałabym do środka. - Usłyszałam głos Heli, chociaż nie było jej nigdzie obok. Posłuchałam jej, wiedząc że nie mam innego wyboru.
Będąc już w środku, znalazłam otwartą butelkę wina na stole. Lilian razem z Lokim stali na balkonie i o czymś rozmawiali. Wyglądali jak para dobrych przyjaciół. Nie słyszałam ich rozmowy, ale elfka nie ukrywała swoich zamiarów. Jej wzrok mówił wszystko, najchętniej rzuciłaby się na niego, gdyby nie świadomość, że zostałaby odtrącona. Zagryzła wargę i obrysowała palcem brzeg trzymanego kieliszka. Miałam ochotę podejść i wypchnąć ją z tego balkonu, widząc jak go uwodzi. Los jednak sam postanowił pokarać Lilian i kilka kropel wina wylądowało na jej jasnej sukni. Elfka czym prędzej wbiegła do komnaty i skierowała się prosto do łazienki. Uśmiechnęłam się pod nosem, czekając na rozwój wydarzeń. Loki został na balkonie dopóki nie usłyszał wołania Lilian. Przewróciłam oczami słysząc tekst o zaciętym zamku. Elfka była jednak sprytniejsza niż sądziłam, wykorzystała że Loki stoi tuż przy niej, odwróciła się i pocałowała go zanim zdążył zareagować. Chciałam zobaczyć jej minę, kiedy zostanie odepchnięta, ale czas mijał, a Loki nie przerywał pocałunku. Czułam jak ze złości aż się we mnie gotuje, kiedy ja przeżywałam prawdziwe piekło, jemu były w głowie igraszki z tą lafiryndą. Miałam wrażenie, że moje serce pękło na pół, gdy suknia zsunęła się z ramion Lilian i opadła na podłogę. Widziałam jak Loki dotyka jej ciała tak samo jak dotykał mojego, a ich pocałunki stają się coraz bardziej namiętne. Lilian zaczęła prowadzić go w stronę łóżka, a on nawet nie zaprotestował.
W tym momencie wszystko znów zaczęło się rozmywać, a po chwili stałam już naprzeciw Heli.
- Nie! - Krzyknęłam, dobiegając do zamkniętych drzwi. - Muszę wiedzieć co tam się stało.
- Nie jestem tak okrutna, żeby ci to pokazywać. - Powiedziała, zaskakująco kojącym głosem.
- Muszę wiedzieć! - Upierałam się, uderzając pięścią w drzwi.
- Biedactwo... - Wykonała gest jakby chciała mnie objąć, ale cofnęła się w ostatniej chwili. - Jesteś mądrą dziewczyną, wiesz co było dalej.
- Skąd mam wiedzieć, że to prawda? - Przeczesałam dłońmi włosy, próbując nad sobą zapanować.
- Ostrzegałam, że popełniłaś okropny błąd. Nie mam powodu, żeby cię okłamywać. - Odwróciła się i już zamierzała odejść. Wiedziałam, że nasze spotkanie dobiegało końca.
- Co ja mam teraz zrobić? - Miałam wrażenie, że cały mój świat się zawalił. Nie mogłam tak poprostu wrócić i udawać, że o niczym nie wiem.
- To musi być okropne. - Hela zatrzymała się w pół kroku i odwróciła przez ramię, żeby na mnie spojrzeć. - Poświęcić tak wiele dla kogoś, kto ma cię za nic. Loki zakpił z ciebie w najbardziej okrutny sposób. Ja bym nie odpuściła takiej zniewagi.
- Już za późno... Ślub się odbył i nie można go unieważnić.
- Nigdy nie jest za późno. - Wzdrygnęłam się, kiedy Hela nagle pojawiła się za moimi plecami, łapiąc mnie za ramiona. - Mogę ci pomóc. - Stanęła przede mną, a coś błyszczącego wysunęło się z jej rękawa. - Weź to. - Wetknęła mi w dłonie niewielki kościany sztylet. - Wystarczy niewielkie zadraśnięcie.
- Nie mogę. - Zaprotestowałam, domyślając się do czego zmierza. Chciałam natychmiast oddać jej broń, ale Hela nie zamierzała odebrać ode mnie ostrza.
- Możesz. Zasłużył na to. Czuję twoją złość Amy. Masz wystarczająco siły aby to zrobić. - Wszystko znów zaczęło się rozmywać. - Pamiętaj, wystarczy niewielkie skaleczenie. - Usłyszałam już jakby z bardzo daleka.

Naznaczona Przez Boga KłamstwOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz