Uwaga, ze względu na zawarte treści, rozdział przeznaczony wyłącznie dla pełnoletnich czytelników.
Sif
Sif była zaniepokojona tym, że kolejnego dnia rano dowódca oddziału, odesłał ją do Asgardu. Obawiała się że jej plan się nie powiedzie, jeżeli nie pozwolą jej wrócić. Udała się prosto do sali tronowej, Loki już na nią czekał. Zmusiła się do pokłonu przed nim, nie chcąc wzbudzać podejrzeń.
- Chciałeś mnie widzieć, panie? - Ostatnie słowo z trudem przeszło jej przez gardło.
- Powiedz mi Sif. Jaki był cel twojej wizyty w Midgardzie?
- Taki sam jak reszty oddziału, panie. - Starała się mówić spokojnie. Nie mogła nic wyczytać z jego twarzy. Zaczynała jednak obawiać się najgorszego.
- Czyżby? - Coś wylądowało tuż pod jej stopami. Rozpoznała zwinięty kawałek papieru. Ten sam, który pokazała strażnikowi w więzieniu.
- Poznajesz?
Milczała, wpatrywała się tylko w skrawek papieru na podłodze. Poczuła silne ręce strażników, zaciskające się na jej ramionach.
- Nie obawiam się ciebie. - Wyprostowała się podnosząc dumnie głowę. - Zabij mnie wreszcie, zginę w imię wolnego Asgardu.
Loki uśmiechnął się złowrogo słysząc te słowa.
- Byłem dla ciebie zbyt łaskawy, żeby teraz dać ci umrzeć. Twoje krzyki podczas tortur usłyszy cały Asgard. Dopiero kiedy zdradzisz tożsamość każdego kto ci pomagał, może się nad tobą zlituję i pozwolę ci umrzeć.
Sif szarpnęła się, próbując wyrwać strażnikom. Żałowała że nie zabiła Lokiego, kiedy miała jeszcze okazję. Thor tak bardzo w niego wierzył, do samego końca widział w nim brata. Szanowała jego zdanie, w końcu byli przyjaciółmi od tak dawna. Ona jednak od zawsze wiedziała, Loki urodził się potworem, nic nie mogło tego zmienić. Strażnicy wyprowadzili ją z sali, pozostało jej mieć nadzieję, że pozostałym powiedzie się bez jej pomocy.Amy
Wieczór był już późny, szykowałam się do snu. Planowałam jeszcze tylko relaksującą kąpiel. Moje mięśnie po dzisiejszym treningu potrzebowały wytchnienia w gorącej wodzie. Wcześniej wzięłam tylko szybki prysznic i zmieniłam przepocone ubrania. Usłyszałam pukanie do drzwi. Pomyślałam że to Keira o czymś zapomniała.
- Wejść. - Zawołałam, czekając aż usłyszę jej pospieszne tłumaczenie. Była przemiłą osobą, ale strasznie roztrzepaną.
- Przeszkadzam?
Odwróciłam się zaskoczona, słysząc męski głos.
- Oh, Loki. Nie spodziewałam się ciebie. Coś się stało?
Podeszłam do szafy, szukając koszuli nocnej. Nie przywykłam do takiej ilości ubrań. Znalezienie czegoś zajmowało mi więc dłuższą chwilę.
- Nic, pięknie dziś wyglądasz. - Usłyszałam tuż przy uchu. Poczułam jak mnie obejmuje i składa kilka delikatnych pocałunków na mojej szyi i ramionach. Zaczęło robić mi się gorąco, gdy jego dłonie wędrowały po moim ciele. Odwróciłam się i namiętnie go pocałowałam. Sukienka pozbawiona jednego zapięcia, zsunęła się częściowo. Loki przyciągnął mnie bliżej i przeniósł na łóżko. Chciałam pozbawić go części ubrań, ale dłonie za bardzo mi drżały. Widząc moje nieudane próby, postanowił mi pomóc. Przez chwilę podziwiałam jego idealnie wyrzeźbioną sylwetkę. Zanim pochylił się zasypując mój obojczyk pocałunkami. Moje dłonie przesuwały się coraz niżej badając każdy centymetr jego ciała. Do chwili gdy zamiast skóry poczułam pod palcami materiał spodni. Natychmiast cofnęłam dłoń.
Nagle ogarnął mnie strach. Uprawiałam już seks ale nigdy z bogiem czy półbogiem . A co jeżeli nie sprostam? Jestem przecież zwykłym śmiertelnikiem. Odepchnęłam Lokiego i szybko podniosłam się z łóżka poprawiając ubranie.
- Co się stało? - Był zaskoczony tak nagłą zmianą zachowania.
- Nic.. po prostu nie ma tu odpowiedniej atmosfery. - Musiałam szybko wymyślić jakąś wymówkę. To było jedyne co przyszło mi do głowy.
- Co masz na myśli?
- No wiesz. Jestem kobietą, potrzebuję nastrojowej muzyki, kwiatów, świec.
- Żartujesz sobie?
- Pójdę poszukać, w całym zamku na pewno są jakieś świeczki. Najlepiej zapachowe.
Wyszłam pospiesznie, zamykając drzwi za sobą. Krążyłam bez celu po pałacu aż w końcu trafiłam do ogrodu. Usiadłam na ławce, cały czas miałam w głowie wydarzenia sprzed kilku minut. Czułam się okropnie z tym że tak zwyczajnie uciekłam. Nigdy nie miałam problemu z niską samooceną. Pierwszy raz w życiu poczułam się gorsza.
- Tutaj jesteś. - Podskoczyłam, słysząc głos Lokiego. Nie wiedziałam co odpowiedzieć więc milczałam. - Co się stało?
- Czy to takie dziwne, że oczekuję odrobiny romantyzmu? - Skoro już taką strategię wybrałam, musiałam brnąć w to absurdalne kłamstwo.
- Skoro tak twierdzisz. Chodź ze mną.
Sądziłam że wrócimy do pałacu, jednak szliśmy w przeciwną stronę. Byłam coraz bardziej zaintrygowana, gdy wyszliśmy poza mury zamku. Od incydentu z Fenrirem, oglądałam to miejsce tylko z okna mojej komnaty. Dotarliśmy do miejsca, gdzie kończyła się równina i drzewa rosły naprawdę gęsto.
- Postaraj się nie dotykać tych drzew. Ich kora jest bardzo ostra, łatwo się skaleczyć.
- Dokąd idziemy? - Zapytałam, widząc jak znika między drzewami. Przedzieranie się przez ten gąszcz nie było łatwe. Zwłaszcza nocą kiedy prawie nic nie widać. Po kilku minutach wyszliśmy na niewielką polanę. Z jednej strony otoczoną drzewami, z drugiej zaś rozciągało się jezioro. W tafli którego odbijały się gwiazdy.
- Jak tutaj pięknie.
Kiedy chciałam podejść bliżej, z trawy w powietrze wzbiło się mnóstwo świecących robaczków. Przypominały ziemskie świetliki, tylko były trochę większe. Latały bardzo blisko, kiedy jednak spróbowałam jednego schwytać szybko odleciał.
- Wyciągnij rękę i nie ruszaj się.
Zrobiłam tak jak powiedział Loki i po chwili, kilka świetlików usiadło na mojej dłoni. Obserwowałam jak chodzą przez chwilę po ręce i odlatują. Loki zerwał kwiat z kwitnącego drzewa i włożył mi go we włosy.
- Czy taka atmosfera ci odpowiada?
- No nie wiem. Wciąż brakuje świeczek i muzyki.
- One świecą całkiem podobnie. - Powiedział strącając jednego świetlika z mojego ramienia. - A jak się przysłuchasz to dźwięk jaki wydają można uznać za muzykę.
Zaczęłam się uważniej przysłuchiwać i do moich uszu dobiegł dźwięk podobny do cykania świerszczy. Loki wykorzystał moment mojej nieuwagi żeby namiętnie mnie pocałować. Starałam się odpędzić wątpliwości, ale strach znów okazał się silniejszy.
- Nie mogę. - Odsunęłam się i stanęłam na brzegu, wpatrując się w taflę jeziora.
- Powiesz mi w końcu o co chodzi?
- Ja tylko... - Nie wiedziałam jak mam to powiedzieć. - Nie mogę dać ci czego pragniesz.
- Nadal nie rozumiem. - Złapał mnie za ręce.
- Ja przecież jestem tylko śmiertelnikiem. Boję się, że cię rozczaruję.
- Naprawdę tylko o to chodzi? - Objął mnie a ja przytaknęłam. Dopiero teraz odczułam jak bardzo zmarzłam. Cała się trzęsłam.
- Powinniśmy wracać.
Loki odprowadził mnie do drzwi mojej komnaty.
- Wiesz że jest tylko jeden sposób, aby się przekonać.- Pocałował mnie jeszcze raz zanim odszedł. Stałam tak dłuższą chwilę. Bardzo chciałam za nim pobiec i go zawrócić, ale coś mnie powstrzymywało. Nienawidziłam się w tym momencie z całego serca. Przecież tak bardzo go pragnęłam, od tej jednej wspólnie spędzonej nocy. Chciałam już zawsze zasypiać w jego ramionach.
- Wszystko w porządku, pani? - Głos Keiry przywołał mnie do rzeczywistości. Co ona tu robiła o tej porze?
- Keira, tak nic mnie nie jest. Ja tylko...
- Potrzebujesz pogadać? - Dokończyła za mnie, z szerokim uśmiechem na twarzy. Czasem miałam wrażenie że ona też potrafi czytać w myślach. Przytaknęłam i razem weszłyśmy do środka. Opowiedziałam jej w skrócie co się wydarzyło i o moich wątpliwościach. Słuchała w skupieniu kiwając co jakiś czas głową. Kiedy skończyłam milczała jeszcze przez chwilę.
- Myślę że powinnaś odpowiedzieć sobie na pytanie, czego pragniesz?
- Jego. - Odpowiedź wyrwała się z moich ust zanim w ogóle zdążyłam pomyśleć.
- To było szybkie. Więc dlaczego jesteś tu ze mną? Idź do niego.
- Ale teraz? Co mam mu powiedzieć?
- Amy, nie mów. Działaj.
Miała całkowitą rację. Nie mogłam pozwolić żeby kierował mną strach. Podeszłam do lustra, żeby poprawić włosy.
- Wyglądasz cudownie. Możesz iść. - Powiedziała stając tuż za mną. Byłam jej taka wdzięczna za wszystko co dla mnie robiła. Uśmiechnęłam się do naszego wspólnego odbicia. Musiałam się pospieszyć. Wzięłam głęboki oddech i wyszłam. Szybko pokonałam zamkowe korytarze i znalazłam się pod odpowiednimi drzwiami. Ostrożnie uchyliłam drzwi, w komnacie było całkowicie ciemno i bez swoich zdolności niewiele widziałam. Powoli zbliżyłam się do łóżka i usiadłam na brzegu. Loki leżał odwrócony plecami do mnie, miałam tylko nadzieję że jeszcze nie śpi. Serce waliło mi jakby chciało wyrwać się z piersi. Położyłam dłoń na jego ramieniu.
- Wiedziałem, że do mnie przyjdziesz.
Odwrócił się, jednocześnie wciągając mnie na siebie, tak że teraz siedziałam na nim okrakiem. Pochyliłam się żeby go pocałować, objął mnie, przyciągając bliżej do siebie. Magią pozbył się mojej sukienki. Poczułam jak jego lodowate dłonie, przesuwają się po moich plecach i zatrzymują na pośladkach. Podniósł się i ułożył mnie na łóżku, tak że teraz znajdowałam się pod nim. Powstrzymałam chęć zasłonięcia się rękami, czując na sobie jego głodny wzrok. Spojrzałam na wybrzuszenie w jego spodniach. Przyciągnęłam go bliżej, pragnąc żeby jego zimne ciało znalazło się jak najbliżej. Nawet nie zauważyłam kiedy pozbawił mnie stanika. Jego usta rozpoczęły niespieszną wędrówkę w dół mojego ciała.
- Loki... - Jęknęłam, czując jak jego język drażni brodawkę na mojej piersi. Jedną dłonią gładził wewnętrzną część uda, co jakiś czas zahaczając o cienki materiał majtek. Poruszyłam biodrami, pragnąc więcej.
Loki pozbawił mnie ostatniego kawałka materiału zakrywającego moje ciało. Przez chwilę patrzył mi głęboko w oczy, biorąc moją rękę i splatając nasze palce. Wygięłam się w łuk, czując jednocześnie przyjemny ból, kiedy łapie zębami mój sutek i lekko przygryza i rozkosz kiedy wsuwa we mnie jeden palec. Z moich ust wydobywa się kolejny jęk, mam wrażenie że każdy nerw w moim ciele jest kilka razy bardziej wrażliwy. Zacisnęłam mocniej palce na jego dłoni. Nie potrafiłam zrobić nic więcej, niż poddać się tym pieszczotom.
- Mógłbym całą noc patrzeć, jak wijesz się pod moim dotykiem. - Jego usta znów znajdowały się milimetry od moich. Miał cudownie zachrypnięty głos. Pocałowałam go zachłannie, czując drugi palec wślizgujący się do mojego wnętrza. Pieszczoty jakimi obdarzał mnie Loki stawały się coraz bardziej intensywne. Całował moje piersi, lizał i ssał, co w połączeniu z palcami poruszającymi się w moim wnętrzu wyzwalało nieziemskie pokłady przyjemności.
- Otwórz oczy, patrz na mnie. - Nakazał, kiedy czułam zbliżający się orgazm. Moje ciało wygięło się, gdy rozkoszny skurcz mięśni przeszył moje ciało. Miałam ochotę krzyczeć, ale brakowało mi siły. Loki dał mi chwilę wytchnienia, kiedy cała drżałam w jego ramionach.
- Boże... - Westchnęłam, zdając sobie sprawę że to dopiero początek. Loki uśmiechnął się głaszcząc mnie po policzku, by chwilę później dać mi to czego pragnęłam od kiedy tu przyszłam. Wszedł we mnie, tłumiąc mój krzyk pocałunkiem. Kiedy zaczął się poruszać, nic więcej już się nie liczyło. Wbiłam paznokcie w jego ramiona, czując jak przygryza skórę na mojej szyi, by po chwili zostawić tam czerwony ślad w postaci malinki. Kolejna fala rozkoszy, zalała moje ciało. Oplotłam go ciaśniej nogami, pragnąc więcej. Jego oddech był już tak samo szybki i urywany jak mój.
- Mocniej... Proszę...
Loki uśmiechnął się słysząc moje ciche błaganie.
- Nie wiesz o co prosisz. - Usłyszałam tuż przy uchu. Poczułam szybsze, mocniejsze pchnięcia, cały czas spoglądał na moją twarz, jakby szukał oznak czy nie robi mi krzywdy. Złapałam jego dłoń uścisnęłam delikatnie, dając do zrozumienia że takie tempo mi odpowiada. Ukrył twarz w zagłębieniu mojej szyi. Po chwili poczułam jak jego ciało napina się, a nasienie wypełnia moje wnętrze. Loki zsunął się ze mnie, dysząc ciężko. Przytuliłam się do niego, słuchając jak jego serce wraca do normalnego rytmu. Powinnam pójść wziąć prysznic, ale moje wykończone ciało, odmawiało jakiegokolwiek wysiłku. Zasnęliśmy bez słowa, wtuleni w siebie.
CZYTASZ
Naznaczona Przez Boga Kłamstw
FanfictionTo miało być zlecenie jak każde inne. Amy nie spodziewała się, że w kilka dni jej życie całkowicie się zmieni.