Wszyscy z niepokojem oczekiwali przybycia Heimdalla. Mieli ogromną nadzieję, że nie wróci samotnie. Avengers tymczasem czekali, aby znów ujrzeć dawno niewidzianego przyjaciela. Tym większe było ich rozczarowanie, kiedy strażnik mostu pojawił się w obozie samotnie. Zignorował wszelkie pytania i udał się prosto do namiotu Njorda. Odłożył ciężki miecz na stół i oparł się o mebel. Widział zawód na twarzach pozostałych i nie potrafił spojrzeć im w oczy.
- Udało ci się. - Powiedział Njord podnosząc broń ze stołu i przyglądając jej z każdej strony.
- Nie wszyscy mieli tyle szczęścia. - Heimdall pokręcił głową i zaczął nerwowo chodzić po namiocie. - Ostrzegałem go, dlaczego zaatakował tego żołnierza?
- O świcie zaatakujemy pałac. Uwolnimy go. - Widząc, że jego słowa nie działają, król Wanaheim położył rękę na ramieniu Heimdalla, żeby zwrócić na siebie jego uwagę. - Zrobiłeś co mogłeś. - Oświadczył twardo. Zdobycie tego miecza było kolejnym kamieniem milowym przybliżającym ich do zwycięstwa. Gdyby nie to, pałac mógłby bronić się tygodniami, korzystając z bariery ochronnej.
- Co tam się stało? - Nikt nie zauważył, kiedy Thor wszedł do namiotu.
- Twój przyjaciel okazał się głupcem. - Heimdall nie krył swojej złości. Gdyby Hawkeye go posłuchał zapewne byłby tu razem z nimi. - Chociaż odwagi mu nie brakuje. Sam ruszył na einharjera.
- Nie miał szans. - Thor doskonale rozumiał o czym mówił Heimdall. W dziewięciu światach nie było jednostki mogącej równać się z żołnierzami Asgardu.
- Mnie to mówisz? Za czasów twego ojca byli silni. Teraz bardziej boją się gniewu Lokiego niż śmierci. Wielu stało się okrutnych i nieobliczalnych.
- Nie cofniemy już czasu. Odpocznijcie, obaj. - Nakazał Njord. O świcie wszyscy musieli być w pełnej gotowości.****
Thor nie zamierzał jednak odpoczywać. Pod osłoną nocy, kiedy wszyscy już spali wymknął się z obozu. Miał nadzieję, że Loki otrzymał jego wiadomość. Chciał podjąć ostatnią próbę rozmowy, nawet jeżeli wiązało się to z ryzykiem. Oddalił się na tyle, aby światła z obozu stały się ledwie widoczne. Czekał oparty o pobliskie drzewo. Mijały kolejne minuty, a Loki się nie zjawiał. Gromowładny zaczął sądzić, że albo nie dostał wiadomości, albo postanowił ją zignorować. Zniecierpliwiony westchnął i zaczął kierować się w stronę obozu.
- Podziwiam twoją determinację. Pomimo tylu prób zabicia cię, ty wciąż chcesz ze mną rozmawiać.
Thor zatrzymał się, kiedy nagle dostrzegł sylwetkę Lokiego kilka kroków przed sobą.
- Nie mam wyboru. Spójrz do czego doprowadziły twoje decyzje. Dziewięć krain pogrążonych w chaosie. Jedna wojna prowadząca do kolejnych. Naprawdę nie sądzisz, że już wystarczy? - Thor nieświadomie mówił coraz głośniej. Wiedział, że kolejne prośby czy próby ugody niczego nie zmienią. Próbował więc użyć logicznych argumentów.
- Moje decyzje? To ty sprowadziłeś Njorda i jego armię i to ty wywołałeś wojnę.
- Bo mnie do tego zmusiłeś! - Thor zacisnął pięści starając się zapanować nad rosnącym gniewem. - Zrzekłem się tronu. Odszedłem do Midgardu, ale tobie to wciąż było mało! Każesz tych śmiertelników tylko za to, że pojawiłem się na ich planecie! Co by na to powiedziała nasza matka? - Thor celowo wspomniał w tym momencie Friggę. Była jedyną osobą, z której zdaniem Loki zawsze się liczył. Tylko ją zawsze tak szanował.
- Może bym się dowiedział, gdybyś nie pozwolił jej zabić. - Wycedził Loki, na co pięść Thora powędrowała w stronę jego twarzy. Loki roześmiał się, kiedy cios przeszył powietrze, a Thor wpadł na drzewo kawałek dalej. - Chyba nie sądziłeś, że przyjdę tutaj osobiście? - Zadrwił, nie przejmując się rosnącą wściekłością gromowładnego.
- Przysięgam ci, kiedy ta wojna się skończy pożałujesz swoich decyzji. - Mówiąc to, Thor odszedł w stronę obozu. Kiedy odwrócił się chwilę później po iluzji nie było już śladu.****
Ziemia
Tajemnicza dziewczyna prowadziła Natashę i Tonego przez kilkadziesiąt minut. Kluczyła między alejkami, czasem zdawało się, że zupełnie bez celu.
- Czy ty w ogóle wiesz gdzie idziesz? - Zapytał zirytowany Stark, zaczynał poważnie wątpić w jakiekolwiek powiązania nieznajomej z Tarczą.
- A co nóżki bolą? - Odparła kąśliwie.
- Chodzi o to, że nie mamy zbyt wiele czasu. - Wtrąciła się Natasha chcąc zażegnać narastający konflikt.
W tym momencie dziewczyna zatrzymała się przed wejściem do biurowca. Budynek wyglądał na opuszczony w pośpiechu. W niektórych oknach widać było palące się światła, kiedy weszli do środka wszystko spowijała jednak gruba warstwa kurzu.
- Chodźcie, tylko nie zbliżajcie się do okien. - Powiedziała dziewczyna zamykając szklane drzwi i kierując się do windy.
- Żołnierze tutaj nie zaglądają? - Zapytała Natasha. Jej uwadze nie umknęły liczne ślady butów na podłodze.
- Czasami, sprawdzają tylko najbliższe pomieszczenia od wejścia.
Cichy dzwonek obwieścił, że winda dojechała na miejsce. Dziewczyna zaprosiła Avengers gestem do środka. Weszła za nimi i kilkukrotnie nacisnęła przycisk, zanim drzwi się zamknęły.
- No więc, jak długo pracujesz dla Tarczy? - Zapytał Tony, obserwując jak dziewczyna bawi się bronią obracając nią w palcach.
- A kiedy zaczął się ten cyrk? Zdaję się, że jakieś dwa miesiące.
- Co na to twoi rodzice? - Wdowa trochę obawiała się zadać to pytanie. Nie miała pojęcia przez co dziewczyna przeszła zanim trafiła do Tarczy.
- Sądzą, że nie żyję. Oni woleli się podporządkować i żyć spokojnie dalej.- Odparła, a po krótkiej chwili drzwi windy znów otworzyły się, ukazując niewielki korytarz prowadzący do innych pomieszczeń. Z jednego z nich natychmiast wychyliła się znajoma twarz Marii Hill.
- Jody! - Zawołała entuzjastycznie kobieta, zamykając dziewczynę w serdecznym uścisku. - Natasha, Tony, dobrze widzieć was całych i zdrowych. - Powiedziała, podając im kolejno dłoń. - Chodźcie, Fury na was czeka.
Wszyscy weszli do pomieszczenia z którego przed chwilą wyszła Maria. Fury siedział przy okrągłym szklanym stole, przyniesionym zapewne z jakieś sali konferencyjnej na górze. Jody jako pierwsza zajęła miejsce na jednym z skórzanych krzeseł, a nogi oparła na blacie stołu, co spotkało się z karcącym wzrokiem Fury'ego.
- Dobra, dobra, rozumiem. - Powiedziała, siadając prosto. - Mógłbyś czasem wyluzować. - Wymamrotała jeszcze pod nosem, co mężczyzna zignorował.
- Mamy dużo do omówienia, nie traćmy więc czasu.
Starali się zebrać razem wszystkie informacje, które mogły się przydać i opracować plan działania. Jody widziała kilka dni wcześniej jak spory oddział żołnierzy wracał do Asgardu. Z tego co udało jej się podsłuchać wynikało, że Loki wolał skupić się na obronie Asgardu, zamiast utrzymać władzę na Ziemi. Mimo wszystko potrzebowali ludzi zdolnych do walki. Tarcza nie była już nawet w połowie tak potężną organizacją jak wcześniej. Wielu agentów zginęło podczas wojny. Przeważająca większość uważała, że w tej sytuacji należy do walki włączyć cywili. Wiedzieli, że chętnych nie będzie brakować, wszyscy mieli już dosyć obecnej sytuacji. Stark sądził jednak, że nie mogą narażać ludzi, których powinni bronić. Nawet Jody włączyła się do rozmowy twierdząc, że wolałaby mieć wybór i móc walczyć o swoją wolność. W końcu Tony uległ argumentom grupy. Korzystając ze sprzętu jaki udało się zgromadzić Tarczy miał wysłać wiadomość na wszystkie działające urządzenia jak telefony czy tablety. W grę wchodziły też bilbordy w różnych miastach, ale wtedy żołnierze również dowiedzą się o akcji znacznie wcześniej. Ryzyko zdawało się jednak nieuniknione. Im więcej ludzi się dowie tym większe będą ich szanse na zwycięstwo. Aby żołnierze nie dostali wsparcia musieli mieć pewność, że wojna w Asgardzie już się rozpoczęła. Nie wiedząc jaka jest dokładnie różnica czasu między światami, woleli zaczekać dodatkowe kilka godzin. Na sam koniec Fury zlecił Jody jeszcze jedno zadanie. Dziewczyna zabrała dwójkę Avengers do pomieszczenia zamykanego na klucz. W środku znajdował się tylko regał, jednak to co na nim leżało było niezwykle interesujące.
- Czy naprawdę udało wam się zebrać to wszystko? - Zapytała Wdowa, biorąc do ręki łuk należący do Hawkeyea. Jody uśmiechnęła się pod nosem patrząc jak Stark w milczeniu podnosi i zakłada swój hełm. Nie było łatwo, ale udało im się nawet zreperować tarczę Kapitana Ameryki, która czekała tylko na powrót swojego właściciela. Jedynym brakującym elementem był młot Thora, którego z oczywistych powodów nikt nie mógł przenieść.
- Jarvis? Wciąż jesteś ze mną? - Zapytał niepewnie, w napięciu oczekując odpowiedzi.
- Oczywiście, Sir. Zawsze do pana usług. - Odparła sztuczna inteligencja.
CZYTASZ
Naznaczona Przez Boga Kłamstw
FanfictionTo miało być zlecenie jak każde inne. Amy nie spodziewała się, że w kilka dni jej życie całkowicie się zmieni.