Obudziłam się szczęśliwa, że tak szybko wracam do zdrowia. Miałam zdecydowanie więcej energii niż poprzedniego wieczora. Przeciągnęłam się i usiadłam na łóżku. W tym momencie do komnaty weszła Keira z tacą pysznie pachnącego jedzenia. Zobaczyła, że siedzę na łóżku i szeroko się uśmiechnęła.
- Tak się cieszę, że wracasz do zdrowia, pani. - Postawiła tacę na stole, a mnie zaburzało w brzuchu.
- To pachnie obłędnie. - Planowałam przed jedzeniem wziąć kąpiel i się przebrać, jednak głód zmienił moje plany. Usiadłam przy stole, a Keira zabrała się za poprawianie pościeli.
- Sądząc po kwiatach rozumiem, że pogodziłaś się z królem. - Zagadnęła, zerkając na mnie. Zmarszczyłam brwi i rozejrzałam się, nie wiedząc o czym mówi. Dopiero wtedy zauważyłam piękny bukiet kolorowych kwiatów stojący na szafce koło łóżka.
- Oh, są śliczne. Jak mogłam nie zauważyć?
- Najwyraźniej miałaś inne priorytety.- Powiedziała, wskazując na w połowie opróżniony już talerz. Uświadomiłam sobie, że powinnam jeść nieco wolniej. - Czy potrzebujesz czegoś jeszcze, pani?
- Będę wdzięczna jeżeli przygotujesz mi kąpiel. - Keira skinęła tylko głową i zniknęła za drzwiami do łazienki. Dokończyłam posiłek i podeszłam sprawdzić czy przy kwiatach nie ma żadnego liściku. Niczego jednak nie znalazłam. Mimo wszystko po ostatnich kłótniach, był to naprawdę miły prezent. Kiedy kąpiel była gotowa, podziękowałam Keirze i udałam się do łazienki. Zdejmując z siebie ubrania, spojrzałam do lustra. Dostrzegłam wyraźną bliznę biegnącą pomiędzy łopatkami. Skrzywiłam się, kiedy do mojej głowy napłynęły nieprzyjemne wspomnienia. Nie chciałam o tym myśleć dlatego szybko zanurzyłam się w gorącej wodzie. Pozwoliłam sobie na dłuższą chwilę relaksu, wiedząc, że i tak powinnam odpoczywać. Starałam się skupić na tej przyjemnej chwili i nie wracać myślami do problemów. W końcu jednak musiałam wyjść. Osuszyłam się i owinęłam ręcznikiem zanim wróciłam do komnaty. Podeszłam do szafy z zamiarem poszukania jakiegoś wygodnego stroju.
- Wyglądasz perfekcyjnie, nawet w samym ręczniku. - Podskoczyłam, słysząc głos Lokiego, przez co rzeczony ręcznik zsunął się z mojego ciała na podłogę.
- Ani słowa. - Wycedziłam, podnosząc okrycie z ziemi. Czułam, że zaczynam się rumienić, przez co moja groźba nie była zbyt efektowna. Westchnęłam i ignorując Lokiego, odwróciłam się w stronę szafy. Kontynuowałam szukanie odpowiedniego stroju, żałując że nie poprosiłam wcześniej Keiry o pomoc. W końcu zdecydowałam się wziąć prostą białą sukienkę. Poczułam jak Loki obejmuje mnie i całuje w szyję.
- Przestań. - Wzdrygnęłam się i odsunęłam. Chciałam wyjaśnić to co powiedziała Lilian, ale też ostatnie wydarzenia sprawiły, że potrzebowałam dystansu. Wróciłam do łazienki, żeby się przebrać.
- Amy? Wszystko w porządku? - Po chwili usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Spojrzałam jeszcze do lustra zanim zdecydowałam się wyjść. Chciałam mieć tę rozmowę już za sobą.
- Musimy pogadać. - Zastanawiałam się przez chwilę jak zadać dręczące mnie pytanie. Obawiałam się, że uwierzyłam w kłamstwa elfki i teraz zrobię z siebie idiotkę. - Lilian powiedziała, że zamierzasz odesłać mnie na Ziemię. To prawda?
- Amy... - Po raz pierwszy zobaczyłam tak wyraźny smutek w jego oczach. - Zrozum, nie miałem wyboru... - Spróbował złapać mnie za ręce, jednak cofnęłam się. Czułam jak z nerwów robi mi się gorąco. To nie mogła być prawda. - Wolałem, żebyś żyła w Midgardzie niż umarła w moich ramionach.
- Dlaczego? - Wymamrotałam, nie mogąc uwierzyć w to co słyszę. Byłam pewna, że Lilian kłamała. Po moich policzkach zaczęły spływać łzy, z którymi nie potrafiłam już walczyć. - Kocham cię, nie chcę odchodzić. - Spojrzałam na niego błagalnie, mając nadzieję, że jest jakiś sposób. Obawiałam się, że właśnie tracę go na zawsze.
- Wiem, dlatego musisz mi zaufać. - Objął mnie, a ja wtuliłam się w niego, ciesząc z tej ostatniej chwili bliskości jaka była nam dana. Chciałam jak najlepiej zapamiętać ten moment.Avengers
Sif postanowiła dać wszystkim wypocząć. Rozmawiała z Algrimem, który do późna opatrywał rannych. Jego zdaniem wszyscy potrzebowali głównie wypoczynku i jedzenia żeby wrócić do pełni sił. Niestety z zapewnieniem pożywienia dla wszystkich będą mieć problemy. Mieli tylko tyle ile mieszkańcy okolicznych wiosek byli skłonni im podarować. Wiedziała, że sami nie mają wiele dlatego bardzo doceniała ich wsparcie. Rozumiała też tych, którzy za bardzo się bali, żeby im pomagać. Coraz bardziej czuła, że powinni posłuchać Hoguna i udać się do Wanaheim. Nie ufała jednak do końca zdolnościom młodego maga przebywającego w obozie. Był początkujący i nigdy wcześniej nie otwierał przejścia do innego świata.
- Nad czym tak rozmyślasz? - Sif odwróciła się od wygasającego już ogniska. Na jej twarzy dało się dostrzec promienny uśmiech, kiedy zobaczyła zmierzającego w jej stronę Thora.
- Cieszę się, widząc cię w lepszej formie. - Przesunęła się, robiąc miejsce na sporej kłodzie, która służyła za ławkę.
- Jestem ci wdzięczny za pomoc. Zawsze wiedziałem, że mogę na tobie polegać.
- To nie tylko moja zasługa. Gdyby nie Algrim sama byłabym już martwa. - Po tych słowach Sif przez chwilę wpatrywała się w przestrzeń. Nie jedno już przeżyła, a jednak tym razem było inaczej. Jeszcze nigdy nie była tak blisko utraty wszystkiego.
- Jaki masz plan? - Pytanie Thora, wyrwało wojowniczkę z zamyślenia.
- Zamierzaliśmy przedostać się do Wanaheim i poprosić Njorda o pomoc. Chciałam jednak najpierw znać twoje zdanie.
- Myślę, że masz rację. Njord to bardzo szlachetny człowiek. Jestem pewien, że nam pomoże.
- Pójdę sprawdzić co u pozostałych. - Sif wstała i otrzepała ubrania z piachu . - Dobrze mieć cię spowrotem. - Dodała jeszcze zanim odeszła.Amy
Miałam opuścić Asgard kolejnego dnia o świcie. Większość dnia nie mogłam znaleźć sobie miejsca. Cały czas szukałam w głowie jakiegoś rozwiązania pomimo, że nie mogłam nic zrobić. Lilian uratowała mi życie tylko pod warunkiem, że opuszczę Asgard. Nie chciałam wracać na Ziemię, przyzwyczaiłam się już do życia w tej pięknej krainie. Keira zastała mnie, jak podziwiałam zachód słońca.
- Witaj, pani. Król cię szukał. - Uśmiechnęłam się do niej chociaż miałam ochotę się rozpłakać.
- Już do niego idę. Do samego końca nie nauczyłaś się mówić mi po imieniu.
Keira zmarszczyła brwi i przekrzywiła pytająco głowę.
- Nie rozumiem, pani. Co masz na myśli mówiąc do samego końca?
- Jutro muszę wrócić na Ziemię.
Widziałam jak uśmiech zawsze obecny na jej twarzy powoli znika. Wiedziałam, że za nią również będę tęsknić, stała się moją przyjaciółką.
- Znów się pokłóciliście? - Zapytała z troską. Nie dziwiło mnie, że tak pomyślała. Kłótnie były dla nas codziennością.
- Nie, tym razem to trochę bardziej skomplikowane.
Uściskałyśmy się jeszcze na pożegnanie. Nie byłam pewna czy rano byłby na to czas, a nie chciałam odchodzić bez pożegnania. Miałam nadzieję, że Keira trafi na kogoś, kto będzie traktował ją równie dobrze jak ja. Udałam się prosto do komnaty Lokiego, jednak po drodze na korytarzu spotkałam Lilian. Uśmiechnęła się do mnie triumfalnie, uniosałam wysoko głowę starając się nie pokazywać jak bardzo zraniły mnie jej działania. W tym momencie do głowy przyszedł mi pewien pomysł. Nie sądziłam, że to zmieni jej decyzję, ale mogłam ją trochę nastraszyć.
- Lilian! - Zawołałam za nią nim zniknęła za rogiem.
- Czego chcesz? - Była zła, że ją zaczepiam.
- Nic takiego, chciałam ci tylko podziękować. - Zdobyłam się na najbardziej szczery uśmiech.
- Niby za co?
Rozejrzałam się czy nikt nas nie podsłuchuje i dałam jej znak, żeby poszła za mną. Schowałyśmy się za najbliższą kolumną i od tego momentu mówiłam niemal szeptem. Oczywiście nie zależało mi na dyskrecji, chciałam tylko, żeby wszystko wyglądało wiarygodnie.
- No jak to za co? Za uwolnienie mnie.
Elfka nadal nic nie rozumiejąc, patrzyła na mnie jak na wariatkę.
- Przecież nie jesteś więźniem. O czym ty mówisz?
- Nie jestem? - Zapytałam pokazując jej nadgarstek nad którym nadal widniał symbol zostawiony przez Lokiego. Nie przypuszczałam, że jeszcze kiedyś do czegoś mi się przyda. - To jak wytłumaczysz to?
- Tatuaż, słyszałam o tym okropnym zwyczaju stosowanym w Midgardzie. Nie jestem głupia.
Westchnęłam kręcąc głową. Sądziłam, że akurat ona to rozpozna.
- To nie jest tatuaż. Nie zrobiłam tego z własnej woli. Loki używa tego, żeby kontrolować każdy mój ruch. Sprawia mi potworny ból za każdym razem, kiedy zrobię coś co mu się nie podoba. Sądziłam, że o tym wiesz i tak naprawdę chciałaś mi pomóc. - Pozwoliłam, żeby mój głos zadrżał kilka razy. Starałam się wyglądać na przestraszoną. Musiało zadziałać bo dostrzegłam niepewność na jej twarzy.
- Jakoś trudno mi w to uwierzyć. Masz własną komnatę, służbę i wydawałaś się szczęśliwa. Gdyby było tak jak mówisz to nie zależałoby mu na ratowaniu cię.
- To wszystko tylko pozory. Może chciał zrobić dobre wrażenie na twoim ojcu. Może cały czas chodziło mu o ciebie, dałaś mu się zmanipulować.
Lilian zaśmiała się kręcąc głową, ale ja wiedziałam, że zasiałam w jej głowie ziarno niepewności.
- Mną się nie manipuluje. Nie jestem jakimś głupim śmiertelnikiem.
- Nie musisz mi wierzyć. Może ciebie będzie traktował lepiej w końcu będziesz jego żoną. Chociaż nie liczyłabym na to. - Uśmiechnęłam się, kładąc jej wspierająco rękę na ramieniu. - Powodzenia i dziękuję. - Dodałam jeszcze zanim się oddaliłam.--------------------
Tym razem rozdział ze sporym opóźnieniem. Przepraszam tych, którzy czytają na bieżąco, jednak praca i okresowy brak weny robią swoje. Nie chcę też publikować czegoś z czego sama nie jestem zadowolona. Mam nadzieję, że rozdział się podobał.
CZYTASZ
Naznaczona Przez Boga Kłamstw
FanfictionTo miało być zlecenie jak każde inne. Amy nie spodziewała się, że w kilka dni jej życie całkowicie się zmieni.