Dzień dobry

365 11 1
                                    

Jedna litera sprawiła że po całym moim ciele przepłyną dreszcz. Ze szczęścia? Podniecenia? Ciężko  stwierdzić. Już znałam odpowiedź czyi był  tajemniczy numer, aczkolwiek tu pojawiało się kolejne pytanie. Skąd on miał mój? Może powinnam zapytać, albo zupełnie zignorować tą wiadomość. Ale czemu... Przecież wszystko sobie wyjaśniliśmy, między nami było okej.

„Dobranoc Harry"

Wysłałam wiadomość  i od razu rzuciłam telefon w kąt łóżka. Zachowywałam się jak nastolatka. *pik*  Serce podskoczyło, znów.

„Jeszcze nie śpisz, czy Cię obudziłem?" 

Zdecydowanie zagadywał. Chciał pisać.

„Nie spałam" Wyklikałam na telefonie.  Nie umiałam rozgryźć swojego zachowania wobec tego chłopaka,  z jednej strony chciałam z nim pisać i to bardzo, a jednak odpowiadałam mu oschle. Może, że jeśli będę taka, uchroni mnie to przed rosnącym uczuciem, które nie powinno pojawiać się w moim sercu, nie do niego. Mogliśmy zostać najwyżej przyjaciółmi.

„Chcesz się spotkać?" Wiadomość rozświetliła ekran telefonu, równocześnie rozświetlając moją twarz.

„Teraz?" 

Matko, Lisa. Oczywiście, że nie teraz, co to za głupie pytanie.

„Tak, jutro wylatuję z Londynu na trochę..."

 Przeczytałam wiadomość jeszcze raz, tak dla pewności.Cała aż wrzałam, co ja ma teraz zrobić? Spojrzałam w lustro, ujrzałam zaczerwienione policzki, nieogarnięte włosy i piżamę.

„Jestem już w piżamie :(„  Odpisałam, już nie tak pewnie, jakby moje palce opierały się przed wysyłaniem tej wiadomości.Może  lepiej żebyśmy nie mieli okazji zobaczyć przez najbliższy czas, żebym mogła uspokoić uczucia.

„Dam ci tyle czasu ile potrzebujesz" nadeszła pierwsza wiadomość, a zaraz po niej druga „ Mogę też po Ciebie podjechać" Nie poddawał się... Nie to co moje myśli. One bardzo chętnie chciały się poddać mojemu sercu i temu jak lgnęło do spotkania z Harrym. Tak naprawdę nie zajęło im to długo, może dwie sekundy. Albo jedną.

„15 minut wystarczy" Dopisałam jeszcze adres i od razu zaczęłam się ogarniać.

 Postanowiłam, że ubiorę się luźno  i tylko podkreślę rzęsy. Nie zależy mi na jego aprobacie, jeśli chodzi o wygląd, więc nie będę się starać. Wybrałam czarne dżiny, bluzę, zrobiłam kok na środku głowy. Byłam gotowa. Teoretycznie. Moje serce nie było. Po spotkaniu wydawało mi się, że wszystko jest jasne, Harry chce mnie poznać, co swoją drogą niesamowicie mi pochlebiało. Nie tak łatwo jest jednak przekonać do tego serce. Teraz już nie byłam taka pewna, czy z mojej strony to będzie zwykła znajomość. Mogłam oszukiwać do woli moje odbicie w lustrze, że to co się dzieje jest dla mnie niczym więcej jak czystą znajomością, ale uczucia nie były jednoznaczne, a tego co czułam nie dało się skontrolować. To spotkanie potraktuję jako próbę. Może działa na mnie tak, ponieważ mam tylko nikłe wspomnienia ze wspólnej przygody. Było magicznie, nie przeczę, ale może jeśli teraz spotkamy się w neutralnym środowisku, bez podtekstu erotycznego wszystko minie. Całe napięcie, mrowienie w brzuchu. W końcu istnieje prawdopodobieństwo, że jest to moja niezdrowa fascynacja wyobrażeniem o nim, a nie  nim, tak naprawdę. W końcu nie było mi dane jeszcze go spotkać  tak po prostu, bez podtekstów, bez wyrzutów i bez przeprosin. Tak zwyczajnie, żeby pogadać. Jak kumple.

*pik* Moje serce znów poskoczyło. Całe tłumaczenie o dupę potłuc...

„Czekam"

Zabrałam nerkę, założyłam kurtkę i wyszłam z mieszkania. Stres mnie zżerał, jakbym szła na spotkanie z Królową, a nie z nim. Powoli zaczęły nękać mnie myśli, czy może nie powinnam ubrać się ładniej, ale od razu sprowadzałam je na właściwe tory. Niech wie, że mam równie luźne podejście do niego co on do mnie. Nawet jeśli nie było to w 100% prawdą, ta myśl pomagała mi na ten moment.

 Winda  poruszała w ślimaczym tempie, wydawać by się mogło, że pół nocy minęło kiedy to jej drzwi rozsunęły się na parterze. Deszcz przestał padać, więc opuszczając kamienice poczułam przyjemną bryzę świeżego powietrza, pachnącego ulewą. Noc była ciepła jak na jesień, nawet wiatr który rozwiał moje kosmyki włosów  był przyjemny. Orzeźwiał  umysł. Uniosłam głowę i mój wzrok od razu odnalazł sylwetkę Harrego. O dupę potłuc moje tłumaczenie jak nic... Cały świat zawirował jakby ten wiatr porwał nie tylko moje włosy ale i dusze, serce, myśli. Dźwięk zamykanych drzwi sprawił, że chłopak odwrócił się w moją stronę z uśmiechem. Uśmiechem który sprawił że moje serce się rozpłynęło. Znów. Wyglądał tak zwyczajnie a zarazem niesamowicie, jak tylko on potrafi.

-Dzień dobry - Jego głos pozbierał szybujące w obłokach myśli i otulił.

Uśmiechnęłam się i spojrzałam ze zdziwieniem.

- Dzień dobry?

-Dobranoc już było, więc czas na dzień dobry- Uśmiech nie schodził z jego twarzy.

Ubrany był podobnie do mnie, zwykłe czarne spodnie i bluza. Włosy zazwyczaj opadające na ramionach związał w koczka. Chciało mi się śmiać, bo naprawdę wyszykowaliśmy się podobnie.

-A więc dzień dobry - Odpowiedziałam i nie wytrzymując dłużej roześmiałam się.

-Z czego się tak śmiejesz?- w jego głosie wyczułam rozbawienie.

-Wyglądamy prawie tak samo - Odpowiedziałam zgodnie z prawą kierując dłoń najpierw na siebie, potem na niego.

Chłopak zlustrował mnie od stóp do głów co wywołało lekki zawrót głowy. Jego dołeczki pogłębiły się jeszcze bardziej i szczerze się roześmiał. Wtedy poczułam jak moje nerwy, stres odratują. Z mięśni zeszło napięcie, o którym nie miałam pojęcia. Razem z jego śmiechem odleciały zmartwienia i niepotrzebne myśli. Najpiękniejszy dźwięk jaki w życiu słyszałam, przysięgam. Brzmiało to lepiej niż najwspanialsza muzyka. Jego śmiech. Który ja wywołałam.

-Masz rację - Powiedział kiedy się opanował, ale nadal z uśmiechem na ustach -Masz lęk wysokości?

Zaskoczył mnie tym bezpośrednim pytaniem. Przyglądał się jakby szukając odpowiedzi w moich oczach.

-Zaczynam się bać - spojrzałam na niego niepewnie -Ale nie mam - dodałam szybko.

-Mogę cię gdzieś zabrać? Czy wolisz spacer?- Rozejrzał się jakby szukając kierunku w którym moglibyśmy się udać.

-No niech stracę, możemy gdzieś pojechać.

Może nie było to zbyt rozsądne, ale moja podświadomość mówiła mi, że mogę mu zaufać. Utwierdziło mnie w tym jego pytanie. Wybór należał do mnie, nie on kontrolował sytuację. Wiedział, że mogę mieć opory przed wsiadaniem do jego auta. W końcu jest dla mnie obcym człowiekiem i tak naprawdę go nie znam. Pewnie duża część ludzi wsiadłaby, wręcz sama się wepchała do auta, on chciał jednak, żebym traktowała go normalnie. Plus, panie Styles.

Wsiedliśmy do ogromnego, czarnego range rovera. W środku panowało przyjemne ciepło i pachniało Harrym.Otulał mnie zewsząd zapach przypraw z których najbardziej dało się wyczuć wanilie, po pewnym czasie dołączały do niej nuty suszonych owoców, to wszystko opatulone w dymny zapach kakao. Czemu wszystko z nim związane było takie cudowne?

One Night Chance // H.S.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz