Milczenie

287 11 1
                                    

Pamiętam, że po imprezie rano towarzyszył mi pulsujący ból głowy i ścisk w sercu. Po pierwszym objawie nie było już śladu. Niestety, cholerny ucisk w sercu  został. Harry milczał przez cały czas, co było zupełnie do niego nie podobne. Niby tylko 4 dni, ale dla mnie to była wieczność. Tym bardziej, że  wcześniej się to nie zdażyło. Jeśli  nie miał czasu na godzinne rozmowy mógł przynajmniej wysłać sms z wyjaśnieniem. Napisałam czy wszystko okej, ale odpowiedź nie nadeszła. Głupio dałam się robić i nadal wierzyłam, że się odezwie, ale najwyraźniej projekt „przyjaźń z Lisą" już się zakończył. Oczywiście moja podświadomość mówiła mi, że ma to związek z perłową kobietą. Próbowałam nie analizować naszej ostatniej rozmowy milion razy, ale skutek był tak marny, że analizowałam ją miliard razy i więcej. Wtorkowy poranek, mimo słońca wydawał mi się ponury. Nie miałam ochoty szykować się na zajęcia, które zaczynały się za niecałą godzinę. Wolałabym zakopać się ponownie w kołdrę i najlepiej zasnąć, aby odgonić się od wszelkich myśli, bo tylko wtedy dawały mi spokój. Nadal nie pojmowałam, jak to się stało, że osoba która znałam od tak krótkiego czasu tak bardzo wbiła mi się w głowę. Przerażało mnie to, jak duży wpływ na mój nastrój ma brak kontaktu z Harrym. Byłam na siebie zła za to. Jego obecność, a raczej jej brak wpływała nie tylko na moje życie, ale również na moich bliskich. Mary martwiła się, że jej impreza nie przypadła mi do gustu, przez to, że wczoraj na zajęciach „wyglądałam jakbym nadal miała kaca. I to moralnego" Snułam się po korytarzach uczelni i za każdym razem, kiedy wibrował mi telefon dostawałam niekontrolowanych palpitacji serca. Uspakajało się ono jeszcze szybciej, kiedy na ekranie wyświetlały się wszystkie kontakty, oprócz tego jednego "H." Próbowałam zgonić moje zachowanie na przeziębienie, które dopadło mnie, przez powrót na piechotę po imprezie, kiedy to stwierdziliśmy ze znajomymi, że spacer będzie idealnym rozwiązaniem. Tylko ja wiedziałam, że owszem przeziębienie sprawiało, że czułam się osłabiona fizycznie, ale to osłabienie psychiczne bardziej mnie wykańczało. Starałam się również ze wszystkich sił odsuwać czarne scenariusze kłębiące się w głowie. A może coś się stało? Jednak tłumaczyłam sobie, że gdyby coś rzeczywiście się mu stało, wiedziałabym o tym ja i miliony innych osób. 

Ostatecznie moja odpowiedzialna strona wygrała i wygramoliłam się z łóżka. Podążyłam ślimaczym krokiem do łazienki. Widok w lustrze nie dodawał otuchy. Opuchnięte oczy od kataru, wypieki od lekkiej gorączki i smutek wypisany na twarzy. Jedynie podkreśliłam rzęsy, nie miałam sił i chęci na nic więcej. Ubrałam się wygodnie i ruszyłam na uczelnie. Dzień był w miarę ciepły, a że wyszykowanie się zajęło mi mniej czasu niż zwykle wybrałam spacer. Ku uspokojeniu myśli i przewietrzeniu głowy. Chwytałam się wszystkiego. W dali widziałam już budynek do którego zmierzałam, kiedy rozdzwonił się mój telefon. Rozemocjonowana odebrałam.

-Halo? - przystanęłam z wrażenia wpatrując się w budynek, który podejrzanie zawirował.

-Niespodzianka kochanie! Szykuj sobie jutro wolne popołudnie, bo się widzimy! - rozentuzjowaty głos dźwięczał w słuchawce.

Wdech, wydech. Przełknęłam ślinę, mrugnęłam dwa razy. To nie on.

-Mama? -  głupie pytanie, znałam ten głos od urodzenia.

-Oj chyba jeszcze za wczesna godzina dla ciebie słońce, że swojej mamusi nie rozpoznajesz - zaśmiała się ciepło.

-Przylatujecie do Londynu? - mimo iż nie był to Harry, ta wizja sprawiła, że w końcu się uśmiechnęłam. 

-Tak, nie wiedzieliśmy czy się to uda więc nic nie mówiliśmy wcześniej, ale jutro o 14 już będziemy.

Spokojny głos mojej mamy sprawił, że zatęskniłam za rodzicami jeszcze bardziej. Nie widzieliśmy się wieki.

One Night Chance // H.S.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz